wtorek, 23 lutego 2016

# 8 - KAMELEON


cpt. Roman Miciński                                                              

...ZABIORĘ WAS ® :
© cpt.Roman Miciński



          Współcześni kapitanowie statków muszą być jak kameleony-nie dość, że gruboskórni ,to jeszcze umieć szybko dostosowywać się do otoczenia, zmieniać szybko czapki przynależne  do wykonywanej w tym momencie funkcji, być specjalistami w tak wielu dziedzinach że, teoretycznie przekracza to możliwości żywego człowieka ,zmontowanego z krwi i kości.Muszą być specjalistami ,w dalekich od siebie dziedzinach jak budownictwo okrętowe, technologia,logistyka ,nawigacja,  elektronika,  automatyka, prawo lokalne i międzynarodowe , aż po zbiorowe żywienie,psychiatrię  i chirurgię miękka(sic!)...i to często niemal w tym samym czasie.Między innymi ,dzięki współczesnej technice ,łączności i łatwości w jej dostępie –każdy, nawet świeżo przyjęty do firmy żeglugowej biurokrata, po średniej szkole, z prawie zerowym ,morskim doświadczeniem - za naciśnięciem przycisku “wyślij”-wymaga od zajętego tysiącem rzeczy kapitana współczesnego statku-NATYCHMIASTOWYCH odpowiedzi, na często, tak nieprecyzyjne pytania, że gdyby kapitanowie mieli oskrzydla-nie, nie mogliby latać ;o)) …skrzydła byłyby ciągle.. opadnięte.

             Równocześnie względy ekonomiczne i współczesna technika , oraz możliwości monitoringu przez internet "on line"..paradoksalnie zwiększają biurokracje do absurdalnych rozmiarów.Ilość wymaganych raportów,wypełnionych formularzy i zestawień wyników, parametrów silnika , statku w ruchu - żeby jak w historii Smoka Wawelskiego i dziewic – codziennie, miesięcznie /3 miesięcznie i półrocznie, wypełnić paszcze biurokracji miliardami bitów ,kilogramami papierów i dziesiątkami analiz-wszystkie w co najmniej 3 kopiach,zajmuje większość kapitańskiego czasu. A wszystko to mimo posiadania w biurach na lądzie, większości tych danych.Jakże częste, są późnonocne alarmujące telefony typu-“statek płynie ze średnią prędkością 20.2 węzła,a powinien z prędkością 20.0 węzła – czemu tak szybko??” - na które- kapitanowi statku poruszającego się w rzeczywistych i zmiennych warunkach morskich- odbierają mowę…Nijak bowiem komputerowo wypracowane modele matematyczne, opływu kadłuba, parametrów silnika i zużycia paliwa- NIE chcą pasować do parametrów dynamicznie zmieniającego się Oceanu i reakcji kadłuba/silnika na te warunki.A za wszystkie różnice i szczegóły- również wytłumaczenie różnic tejże dynamiki , nierozumiejącemu często nawet znaczenia podstawowych określeń,  człowiekowi biurowemu- odpowiada kapitan,który też,mimo różnicy stref czasowych, powinien być non stop dostępny,jak automaty -- on line.Jest to dla kapitana stały stres powodujący 1- szy stopień wzbudzenia.
  Stopień wzbudzenia 1 – zdjęcie autora


               No, ale miało być o Kameleonie…Jeden z nich-bardziej będąc zmieniająca kolory jaszczurka ,gekonem, niż klasycznym kameleonem-osiągając też 1-szy stopień wzbudzenia-miał to nieszczęście trafienia ,wraz z kontenerem na mój statek podczas załadunku.Otóż w Houston(USA—zatoka meksykańska),po prostu znalazł się w złym miejscu, o złym czasie.Wraz z kontenerem –prawdopodobnie przyczepiony do jego podłogowych stalowych wzmocnień –gwaltownie uniesiony kontenerowa gantrą, trafił na pokład szykującego się do wypłynięcia w  podroż kontenerowca.Już po wyjściu w morze,po zdaniu pilota i rozkręceniu silnika do pełnych morskich obrotów-wybrałem się na spacer po pokładzie, raz jeszcze sprawdzając-po moich oficerach załadunkowych –jakość i dokładność wykonanej w porcie pracy.Na pokładzie znalazłem Kameleona całkowicie niewiadomego okoliczności  rozpoczętej własnej epopei i ..problemów jakie ta podróż sprawi kapitanowi statku na którym płynie.   

             Kapitan,przed każdym następnym portem składa deklaracje pisemna ,że  statek nie przewozi ,czy przemyca, żadnych pasażerów na gapę, nie tylko nie posiada ,mogących zdegradować środowisko następnego kontynentu,kraju czy portu- nasion roślin,insektów ,motyli czy robaków –ale także ,że nie przewozi żadnych żywych zwierząt –które  w nowym środowisku ,mogłyby zrujnować lokalny ekosystem. No tak – a przecież w naszej opowieści kameleon był jak najbardziej żywym dowodem, że taka deklaracja nie może być, z czystym sumieniem, złożona.Następnym portem miał być Norfolk-czyli nie dość że ten sam kontynent, to jeszcze, te same państwo(USA) i podobne środowisko –okolice zarośli wielkich rzek,zatok morskich I piaszczystych plaż Oceanu Atlantyckiego.Niestety przekonanie oficera granicznej służby sanitarnej USA ,spodziewanego  na przyjazd statku do Norfolku-ze kameleon jest amerykańskiego pochodzenia ,nawet przy milczącej, znaczy Kameleona ,aprobacie -praktycznie nie wchodziło w grę-wiec szybko i łatwo pojmany kameleon szybko urósł do nierozwiązalnego w humanitarny sposób problemu.Zgłoszenie Armatorowi, lub agentowi faktu jego pobytu na statku uruchomiło by biurokratyczna machinę ,podobnie jak drzemiącego chwilowo sytego Smoka Wawelskiego, lub podobna mu bestie.i spowodowało lawinę zaleceń,wymaganych ekspertyz, zdjęć i raportów od wszystkich i dla wszystkich możliwych instytucji amerykańskich ,oraz  w kraju siedziby Armatora.Ocena zagrożenia dla przyrody, narodowego bezpieczeństwa i Norfolskiej wielkiej bazy marynarki Wojennej USA , wymagałaby co najmniej tony papieru i desantu na statek sił szybkiego reagowania Navy Seals.W obliczu tak wielkiego zagrożenia i w celu uniknięcia podobnego kataklizmu-kapitańska decyzja mogla byc tylko jedna.Na kilka dni ,złapany Kameleon zamieszkał w kapitańskiej kabinie – w olbrzymim plastikowym I przezroczystym słoju, na podściółce imitującej trawę ,a składającej się  z liści kapusty i sałaty –spryskiwanej co rusz ,świeżą wodą-natomiast oficerowie wachtowi oprócz zwykłych nawigacyjnych obowiązków-musieli się zająć..chwytaniem much ma olbrzymich szybach statkowego mostka –żeby Kameleonowi nic do szczęścia nie brakowało i żeby nas nie wydał-w przypadku dochodzenia, ale też , nie zaskarżył z powództwa cywilnego, za złe traktowanie ,było nie było rozbitka na otwartym morzu.. Burza  mózgów na temat  jego, Kameleona przyszłości ujawniła w zasadzie 2 możliwe opcje.Albo kameleon w imię spełnienia warunków morskiej deklaracji przed przyjazdem statku do portu stanie się pokarmem atlantyckich rekinów, albo ..kapitan ma kłopot –bo to w końcu on znalazł na pokładzie sprawce zamieszania ,ale także on-kapitan musi rzeczoną deklarację nieposiadania zwierząt na statku złożyć.

Stopień wzbudzenia 2 –zdięcie autora..nie ..Kameleona.. (wykonane przez autora)




                 Widząc bezmiar potencjalnych problemów z jednej strony, a niedogodności pobytu wbrew wolnej, w wolnym kraju, woli-mimo przebywania w komfortowym, ale jednak, więzieniu, czyli w słoiku o przezroczystych ściankach- obaj i kapitan i Kameleon osiągnęli 2 stopień wzbudzenia i braku zgody na niemożliwe do zaakceptowania wyzwania otaczającego nas okrutnego świata.Objawiła się ta zmiana podwyższoną kolorystyka ciała –idaca w kierunku ciągle blado ,ale już czerwonawych plam,zjeżonej grzywki –przepraszam- grzebienia za jaszczurcza głową i zwiększenia ogólnej czujności w oczekiwaniu najgorszego.
Ciągle był to stopień wzbudzenia 2….












               Z humanitarnego punktu widzenia- rekiny Atlantyku musiały jakoś sobie bez dostaw świeżego mięsa z burty statku poradzić- życie Kameleona –przynajmniej chwilowo nie było zagrożone i zgodnie z zasada ,że lepiej nie budzić drzemiącej bestii –wiadomość o pasażerze na gapę rozchodząc się szybko wśród zaprzysiężonych na własną krew oficerów-nie opuściła jednak pokładu statku.Już nieco uspokojony i wracający do swoich jasno zielonych kolorów Kameleon –jak niemy wyrzut kapitańskiego sumienia łypał ruchliwymi oczkami ze swojego słoja ze stoickim spokojem wartym lepszej sprawy, konsumując świeżo dostarczane w stanie lotnym złapane na mostkowych szybach muchy.Coś z tym fantem należało zrobic…jako że zawiniecie do portu, a przed nim wystawienie i przesłanie rzeczonych kapitańskich deklaracji zbliżało się dużymi krokami-a raczej z każdym obrotem wielkiej ,9 metrowej średnicy okrętowej śruby. 
            Norfolk to dla mniej wtajemniczonych –największa na Atlantyku baza marynarki wojennej z setkami cumujących tam okrętów –zaopatrzenie których prawie w całości dostarczane jest do kilku okolicznych terminali kontenerowych –do jednego z nich zmierzał właśnie nasz statek.Nie muszę nadmieniać, że stan antyterrorystycznej gotowości , sprawy security i bezpieczeństwa w tych terminalach-aczkolwiek na nieco niższym niż w samym wojennym porcie poziomie – były oczkiem w głowie odpowiedzialnych za to komendantów bezpieczeństwa w terminalach, a stan nasycenia terenu technika(kamery) i pracownikami ochrony wprost niespotykany.

         
            Plan A –obejmujący niezgłaszanie obcej zwierzyny na burcie, a później jej powrót do naturalnego w końcu środowiska-ten sam kontynent, to samo państwo-co prawda inny stan USA, ale trawa podobnie zielona..wydawał się łatwy do przeprowadzenia- w końcu place gdzie składowane są wzdłuż statku kontenery –wczesniej lub później kończą się zieloną trawką i niedalekimi zaroślami.Ale raz jeszcze, okazało się że natura Kameleona i Kapitana –musi po raz kolejny  dostosować się do zmieniających warunków lokalnych.Statek- otoczony został podwójną niż normalnie ilością wyładowujących dźwigów i w celu przyspieszenia operacji ładunkowych-zaangażowano potrójna ilość odbierających ładunek ciężarówek.Nie muszę nadmieniać ,że ilość doglądających  bezpieczeństwa wyładunku oficerów ochrony,też uległa zwiększeniu.W tych warunkach parada kapitana  statku z Kameleonem w kieszeni-wśród kontenerów na obrzeżu terminala wzbudziłaby słuszne zainteresowanie ochrony.    
             Musiał więc powstać PLAN B…Zakladał on ..wykorzystanie 1 godziny spokoju-przerwy na lunch , dla pracowników portu i dla załogi statku .A ta właśnie nadeszła.
Nie było czasu na zastanowienie - kamizelka odblaskowa ubrana, aparat fotograficzny na szyje-“ze względu na  konieczność wykonania zdjęć kadłuba do raportu miesięcznego..”, kask ochronny na głowę - Kapitan i Kameleon  gotowi do akcji…Tak ,ten pierwszy tak! ,ale Kameleon odmówił współpracy w temacie nawet chwilowego pobytu w obszernej I komfortowej przecież kieszeni kapitańskiego kombinezonu…musiał mieć, albo głowę albo ogon poza ta kieszenią i nie był skory do negocjacji innych warunków..Nie było czasu na zastanowienie-jednym ruchem wylądował na..kapitańskiej czapce wełnianej, pod kaskiem ochronnym ,z ogonem dobrze zwiniętym i schowanym przed jakimkolwiek podejrzliwym wzrokiem.Ale życie w praktyce nie było aż tak przychylne celom-moje pojawienie się na pustej chwilowo kei, tylko podniosło czujność  służb bezpieczeństwa - obaj oficerowie ochrony patrolujący  port z pozycji uzbrojonych w kamery wozów patrolowych od razu skupili się na mnie, jako jedynym w danym momencie podejrzanym obiekcie .Oczami wyobraźni już widziałem nagłówki w miejscowej prasie -" Kapitan kontenerowca z Kameleonem na głowie, zatrzymany przez dzielne służby ochrony” ..żeby się tak nie stało trzeba było nie tylko szybko, ale też sprytnie działać…i przede wszystkim nie wzbudzić podejrzeń służb ochrony..nie jest to łatwe, uwierzcie z... Kameleonem na głowie..
             
          Grając kompletnie niewinnego pana Kapitana –wykonałem najpierw zdjęcia rufy statku - w odległości 10 metrów od wozu patrolowego ochrony..potem ze stoickim spokojem zrobiłem spacer w kierunku dziobu 350 metrów pusta keją, gdzie z odpowiednia dozą pełnego znudzenia zwróciłem uwagę “... to tylko zdjęcia służbowe dziobu ”.. do czujnego agenta pilnującego z wozu patrolowego okolicy przedniej części statku i zakładając, że obu agentów czujność jest wystarczająco uśpiona,na wysokości środka statku ,wycofałem się aż pod samą krawędź stojących w szeregu kontenerów ,skąd już było kilkanaście kroków do zbawiennej trawy i zarośli - udając, że próbuję kamerą objąć całą długość statku.Dwa kroki w tył i już zniknąłem z oczu obu agentów-pełny bieg do granicy trawy,kask z głowy,kameleon na trawę i bieg z powrotem ,gwałtownie wyhamowany na dźwięk pisku opon hamujących tuż przede mną obu wozów patrolowych..Obaj agenci security byli naprawdę warci zarabianych pieniędzy...Pewno krótkie tłumaczenie byłoby wystarczające..gdyby nie odjęło mi całkowicie mowy na widok CZERWONO KRWISTEJ BESTII,widzianej krawędzią oka- obserwującej całe to zamieszanie,a będącej podobnie jak ja i oficerowie ochrony - w 3-cim, najwyższym stopniu wbudzenia.Niewdzięczność zestresowanego kameleona , a może złość z wyproszenia z wygodnego jednak statku, była wystarczająco widoczna,na szczęście tylko dla mnie ,a nie podejrzliwych ochroniarzy...  


 Nie miałem dobrej puenty do tego opowiadania- ale  tuż przed jego zakończeniem i korektą- życie samo ją dopisało.Służby lądowe armatora przerabiały temat doposażenia 5 wielkich siostrzanych kontenerowców  w dublujące już istniejący system map elektronicznych, urządzenia, których montaż umożliwia odejście od obowiązku posiadania i ręcznej korekty map tradycyjnych, drukowanych na papierze.Niezależnie konsultowanych 5 kapitanów - bez porozumienia się między sobą-statki były rozrzucone po świecie-wyraziło jednobrzmiącą zgodną z doświadczeniem i realnymi potrzebami opinię-"system powinien być zamontowany na LEWEJ stronie mostku-tradycyjnie używanej przez pilota i 2-giego oficera-nawigatora" . Odpowiednie schematy ,z zaznaczoną pozycją nowego urządzenia trafiły, niezależnie od 5 statków, na biurko odpowiedzialnego Superintendenta.
      Ku naszemu pełnemu zaskoczeniu- odpowiedź i polecenie montażu, ze strony wszystkowiedzącego biura była jednoznaczna-“po konsultacji z kapitanami ,serwis instalujący na wszystkich statkach dodatkowe urządzenie zamontuje je po PRAWEJ stronie  mostku i panelu centralnego –zgodnie z załączonym schematem”…
Załączony schemat – pokazywał oczywiście LEWĄ stronę rzeczonych mostków nawigacyjnych…udowadniając starą zasadę marynarskiego fachu- “ludzie z biura nie maja pojęcia gdzie dziób …a gdzie rufa..” Niestety kontestacja tej starej prawdy u wszystkich pięciu zainteresowanych  KAPITANÓW-KAMELEONÓW  wywołała głęboki czerwony kolor 3-go stopnia wzburzenia..
Znowu okazało się , że trzeba udowadniać, że nie jest się CAMEL-EONEM…!!!


„Kameleony“  dwa - w stanie wzbudzenia trzy – kapitan na drugim planie..:o)
Zdjęcia autora.


© cpt.Roman Miciński


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz