piątek, 30 listopada 2018

#75 - Wenezuela - Margarita-El Guamache- Zatoka galopujacych konikow ...


cpt.Roman Miciński     


       

                                   



...ZABIORĘ WAS ®
© cpt.Roman Micinski 
   __________________________________________________________


..MORSKICH KONIKOW..tego przymiotnika zapomnialem dodac w tytule...Chyba jednak wszystkim sie to automatycznie kojarzy... 

Zatoka..wiec morze, koniki musza wiec byc morskie..;o) Ale co do sposobow kojarzenia nie jest to takie oczywiste...kazdy ma inne skojarzenia – zalezne od charakteru,doswiadczenia i miejsca..siedzenia.
Na przyklad przy spotkaniu z czlowiekiem typu funkcjonariusz- z policjantem,z zawiadowca stacji,z cieciem na bramce, czy chocby z urzednikiem – wymieniajcie dalej sami, a ja w tzw. miedzyczasie - podrozujac samolotem  np.do USA, skupie sie na przykladzie urzednika immigracyjego, wiodacego swiatowego mocarstwa.
  Jesli juz po wyjsciu z samolotu ucalowales(as) amerykanska ziemie - to wcale nie znaczy ,ze jestes podroznikiem/turysta w Ameryce.To tylko znaczy, ze jestes w strefie mocy konkretnego urzednika,czynnego obroncy,pelnego podejrzen antyterrorystycznych fukcjonariusza wladzy...ktoremu ,TY podobnie jak on Tobie...sie kojarzy...

Roznica w skojarzeniach jest taka ,ze typ funcjonariusza - tutaj podstawcie wyszukane wczesniej synonimy-wam(tobie )  kojarzy z faktami zaczerpnietymi z psychologi i psychoanalityki...i probujesz rozgryzc o co takiemu ...funcjonariuszowi...(wstawcie synonimy...ale nie obrazliwe;o))) moze chodzic ...natomiast jemu,poddanemu takiemu, czy innemu praniu mozgu – ty, turysta uradowany osiagnieciem celu swoich marzen... kojarzysz sie z osobnikiem wymagajacym badania... z punktu widzenia psychiatri i to klinicznej (oraz w zakladzie zamknietym...).
Pech chce, ze to Ty jestes w zakresie jego wladzy..(czyli chwilowo po zlym koncu kija;o)) i nie wiem  jak bardzo staralbys sie byc milym, uprzejmym i wygladac normalnie..po np.10 godzinnym locie..jego normy skazuja cie na pozycje podejrzanego o terroryzm, oszoloma...
No coz jednak wszystkich zawrocic ,Z POWROTEM ZA OCEAN ;o)) sie nie da, wiec jest szansa ,ze z mina moznowladcy..po odczekaniu wystarczajacego czasu siegajacego granic Twojej cierpliwosci... dostajesz rozmazana pieczatke..Jestes w Raju!!! I to bez wzgledu na to ,czy to lotnisko USA , czy np.raju karaibskiej wyspy..procedura spotkania z FUNKCJONARIUSZEM WLADZY (czasami udajacego funkcjonariusza samego P.Boga..) - wyglada tak samo.




















Ale wrocmy do galopujacych konikow...Margarita tez sie kojarzy – urlopowiczom i plazowym balowiczom ..z drinkiem , obierzyswiatom – z Karaibska ,a raczej Wenezuelska wyspa, czyli rajem na ziemi..., a zoologom i damom... z perlami.Siegajac dalej kojarzy sie rowniez ..z krwiopijcami ,oraz z Wampirem... Acha! jeszcze swiatowym i lokalnym bywalcom kojarzy sie markowa..pizza Margarita –z produktem tyle popularnym..  na swiecie ,choc niekoniecznie na wyspie Margaricie....co prostym, w produkcji jak technologia cepa jednoramiennego ups! ;o)

 Mnie osobiscie raczej ,po kilkunastu pobytach kojarzy sie zas ze ....swobodnym nurkowaniem ,ze sportowym polowaniem podwodnym ,ktore wlasnie tam na Margaricie... zarzucilem kompletnie i...  konikami..morskimi.





















Ale zacznijmy od poczatku - od drinka...Kto go wymyslil?? O tym kroniki milcza...kto nadal mu chwytliwa nazwe..tez..Moze to byli Hiszpanie w trakcie pobojow Nowego Swiata,moze piraci z Karaibow - choc nie,ci bardziej optowali za Grogiem, lub czystym trzcinowym rumem..A moze znany nie tylko z fantastycznego pisarstwa. ale tez z..zyciowego pecha i naduzywania... Ernest Hemingay – dla ktorego Karaiby byly drugim domem...A moze, jak chca niektorzy- wywodzi sie i jest wariacja na temat popularnej juz w wczesnych poczatkach XXw. Sangria - oparta (oprocz tego ,ze na podstawach chrzescijanstwa jak chca niektorzy-krew z ran Chrystusa) - na popularnym w krajach lacinskich, drinku skladajacym sie z czerwonego wina, soku z roznych owocow,cukru – najlepiej nierafinowanego trzcinowego,odrobiny sodowej wody , brandy, lub innego alkoholu(whisky,rumu ,lub wodki)- serwowana mocno schlodzona w dzbanach z kawalkami owocow.


Oryginalna Margarita musi miec hiszpanskie korzenie..w Meksyku, gdyz zrobiona jest z Tequili (alkohol uzyskany z agawy) z dodatkiem soku z cytryny,lub limonki.likieru (najlepiej z pomaranczy) podawana w jak najmocniej schlodzonej wersji i ...zmrozonym tuz przed podaniem..szkle. Jesli Tequila - to wiadomo musi byc ..sol...aby wiec efekt wizualny zmrozenia szkla powiekszyc..krawedz serwowanego szkla  nuza sie w soli...Kto lubi ..ten zamawia...teraz! ;o))...
Podobnie jak inne lokalne drinki..takze Margarita smakuje najlepiej w..oryginale i w regionie swiata  gdzie sie..narodzila. Nie wiem jak Wam ,ale mnie Cuba Libre najlepiej smakuje na Kubie, szkocka w Szkocji ,koniak w Cognacu ,  szampan (don Perignon rocznik 1963;o) w Szampani, a wodka mi nie smakuje.... choc lubie ZUBRY  i  ...CHOPINA (Fryderyka) tez ;o))





















Jesli juz o zwierzetach mowimy...Nazwa wyspy Margarita dla lacinnikow jest latwa do przetlumaczenia – po prostu oznacza „Perle”, a dla Krzysztofa Kolumba ,ktory ladowal tutaj ,jak pamietam... ups! w lecie 1498 roku, w czasie swojej 3-ciej wyprawy (kiedy udalo mu sie wyrwac ze bezwietrznej strefy oceanu i przy okazji odkryc wielka wyspe z 3 wierzcholkami gor-Trynidad).Kiedy wiec trafil na kolejna wyspe –byl swiecie przekonany, ze trafil do raju...i tez przydomek „Raj na Ziemi”.. jakos szybko przylgnal do tej wyspy..Kolumb zauwazyl tez olbrzymie ilosci muszli perloplawow na plazach, stad nazwa wyspy Margarita nasunela mu sie sama ,a wkrotce...praktycznie od poczatku hiszpanskiego na wyspie osadnictwa w 1520 roku-zapoczatkowala dosc  dlugo trwajaca eksploatacje naturalnych perel.Nazwa najwiekszego miasta Margarity – Porlamar na poludniowo wschodnim wybrzezu wyspy, bedacym historycznie centrum handlowym perel ,kojarzy sie chyba w sposob oczywisty.A Raj?...to ponoc z niego, wedlug wierzen nie tylko chrzescijanskich –wyplywaja wszystkie rzeki swiata..a Kolumb przeciez trafil na olbrzymie, liczone w tysiacach ramiona ujsc najwiekszych swiatowych rzek..w tym Amazonki i  Orinoko...


Tak wyglada otwarty(czyli usmiercony) perloplaw—tak!  z perlami w srodku..(ten jest hodowlany)

Innym zwierzeciem Margaritowym jest..WAMPIR a, dokladnie Nietoperz ,zwany wampirem.Tak sie zlozylo, ze trzy gatunki nietoperzy poludniowo amerykanskich (zwyczajny, bialoskrzydly i podgatunek z..wlochatymi nogami(sic!),znanych pod jednym przydomkiem „wampiry” ,oprocz Meksyku,Chile ,Argentyny wystepuja tez w Venezueli ,w tym u jej polnocnych wybrzezy , wlasnie na wyspach Margarita i Trinidad.Nie sa to jakies przerazajace stwory - mierza zaledwie od 6 do 9 cm,przy wadze do 50g,wiecej - charakteryzuja sie nawet mniejsza iloscia zebow(tylko 20 do 26 sztuk) w porownaniu z innymi gatunkami Nietoperzy...Nie wyrozniaja sie tez specjalnie kolorem,pozostajac przy odcieniach szarosci,brazu przechodzacego w brudnoczerwony.Tylko wampirek bialoskrzydly wylamuje sie z konwencji i..wyroznia sie bialymi krawedziami skrzydel .

 Zla reputacje stworzylo im oczywiscie ulubione menu jaka jest krew ssakow.. Natura obdarzyla je rodzajem skalpelu-nozyczek ktory pomaga przeciac skore i otworzyc naczynie krwinosne.  W przeciwienstwie do legendy z rumunskiej Transylwani..gdzie, nota bene, nietoperze wampiry nie wystepuja...zeruja glownie na..ptactwie,gatunki zwyczajny i  bialoskrzydly w zasadzie tylko atakuja indyki i drob domowy.Raczej rzadko pozywiaja sie na koniach,oslach,swiniach i rogaciznie domowej...Doslownie zanotowano pojedyncze wypadki pozywiania sie ludzka krwia ,a te stworzyly im tak zla prase..;o)) Nadzieja ludzkosci jest natomiast slina nietoperzy wampirow ,gdyz jej skladnikiem jest bowiem srodek przeciwzakrzepowy –proteinowe cudo natury..20 razy efektywniejsze ,niz jakiekolwiek znana, mozliwa do odtworzenia droga chemiczna, proteina. Komercjalny lek oparty na naturalnej slinie wampirkow - jakze by inaczej- ;o)) nosi nie mniej komercyjnie nosna nazwe... DRAKULIN...zgadnijcie sami dlaczego;o))

Swoja droga nietoperze wampiry przed przebiciem skory liza ja w celu rozgrzania, wyciecia ostrymi zebami porastajaca skore wlosow, futra ,lub pierza.Zmiekczona slina skora jest duzo latwiejsza do bezbolesnego przebicia ostrymi wampirowymi zabkami...rozrzedzona krew szybko zlizuja swoim szybkim w akcji jezykiem...Wampirek zwyczajny zywi sie glownie krwia ssakow – zeruje na koniach,krowach swiniach,nie gardzi tez krwia indykow i ..kur.Natomiast dwa pozostale gatunki w zasadzie wylacznie zeruja na ptactwie...Sami wiec widzicie nie taki Wampirek straszny jak go maluja..ale czlowiek zrobil duzo zeby mu zepsuc reputacje, a innych ludzi trzymac w napieciu, horrory wprost zapelnione sa Wampirami , w tym latajacymi..
A tak na marginesie-Natura stworzyla Wampirka swietnie go wyposazajac- ma niesamowity wzrok i super doskonaly sluch daleko przekraczajacy ludzkie zakresy slyszalnosci,nie tylko fantastycznie lataja poslugujac sie echolokacja, daja sobie tez swietnie rade..na ziemi, uzywajac w polowie zlozone skrzydla do odpychania sie od ziemi..Przypomina to troche styl plywania kraulem..ale robia to w sposob bezszelestny dostajac sie w poblize kurczat w sposob niezauwazalny.Moga w ciagu nocy wypic do 20ml krwi,czyli okolo polowy swojej wagi...ale bardzo rzadko spijaja z jednej ofiary ,wiec ich atak moze czasami nawet zostac niezauwazony przez ofiare.Poza swoim menu niczym specjalnym sie nie odrozniaja od swoich pobratymcow..moga zyc w klimacie suchym i w lasach deszczowych ,w koronach drzew i palm , w pustynnych jaskiniach,opuszczonych kopalniach i studniach, najczesciej  w grupach rodzinnych nie przekraczajacych 12 sztuk ,ale tez spotyka sie kolonie skladajace sie z kilku tysiecy osobnikow.Obrona przed Wampirkami jest zel wytworzony z ropy naftowej, smaruje sie nim zarowno karki bydla jak i..same wampirki..niejako zmuszajac je do zmiany menu na np. owoce..Zel czesto tez jest skazona trucizna...co w jakims zakresie reguluje ich liczebnosc...





Juz zeby zamknac Margaritowo-wampirzy temat zajmijmy sie przez chwile ..Cmami;o)) Temat jest bardzo ,ale to bardzo szeroki – jako ze nie wszystkie jeszcze wystepujace na swiecie cmy..a szerzej owady...zostaly nawet policzone,nie wspominajac nawet o ich opisaniu i poznaniu zwyczajow.

Na przyklad naukowcy bazy National Geographic na niewielkiej wyspie jeziora Gatun w Panamie ( bedacym w ciagu szlaku kanalu Panamskiego)..przez ostatnie 35 lat nie byli nawet w stanie policzyc wystepujacych na tej wyspie wszystkich gatunkow owadow..kto wie ile zajmie im ich poznanie....chyba ze wczesniej cywilizacja czlowieka i...ruch statkow w kanale  wszystkie te niepoliczone gatunki...wytepi.


















A wracajac do ciem - nadmienie tylko, ze cmy rodzaju Eudocima i Rhytia, a szczegolnie rodzaj Calyptra, wystepujace rowniez na Margaricie ,biorac chyba przyklad z nietoperzy wampirkow,a majac ograniczony dostep do owocow..przestawily swoje menu na..krew,w tym krew ludzka.Dostosowane do rozcinania owocow odnoza, dzieki zdolnosci wwiercania sie w miaz i rozcierania  wypustkami przypominajacymi kolce-doskonale nadaja sie tez do nacinania skory i otwierania naczyn krwionosnych. Cmy wampiry? Czemu nie.Pomyslowosc Natury jest przeciez nieograniczona...

















Ale mialo byc o konikach..znowu zdryfowalismy z glownego tematu...

      Na Margarite trafilem pierwszy raz ..statkiem kontenerowym.Zatoka El Guamache z porcikiem ,a raczej jednostanowiskowym nabrzezem do cumowania statkow...nie wrozyla wiekszych problemow...Do pomocy byl ponoc-wedlug opisu w locji- holownik i doswiadczeni piloci...Szerokosc zatoki ,glebokosci pokazane na mapie umozliwialy nawet samodzielne,bez pomocy holownika obrocenie statku i juz z pomoca holownika (i pilota ...do komunikowania sie z holownikiem i..ladem) docisniecie statku do kei i zacumowanie.   Peanuts! - orzeszki-tak okresla sie w slagu karaibskim (i nie tylko;o) proste do opanowania zadanie.

Niestety ...czego na mapie juz widac nie bylo, zatoka byla duuuzo plytsza, od samego rana wzbudzal sie silny, 8 stopniowy w skali Beuforta, wiatr passatowy, pilot raczyl sie spoznic 45 minut(wsiadl jak statek juz mialem obrocony..tuz przed zacumowaniem.. powiekszajac tylko moj stress i chaos w kompletnie nieprzygotowanym na przyjecie statku terminalu)..A holownik?..pamietajacy chyba jeszcze czasy „piratow z Karaibow”..,a napewno epoke wegla i pary..ups;o)) z wielkim wysikiem potwierdzonym pioropuszem czarnego dymu wytworzonego przez sterana dlugoletnia eksploatacja maszyne...nie wrozyl wielkiej pomocy w manewrach. I tak sie wlasnie stalo...Omijajac o przyslowiowy wlos zatopione w zatoce wraki,ocierajac sie prawie o dno zatoki w duzo plytszym niz opisane na mapie w tym miejscu morzu,walczac jednoczesnie z dryfem (na na betonowe pirsy) i z podmuchami silnego passatu udalo mi sie obrocic statek tak, ze moglem miec nadzieje iz przy pomocy holownika (i pilota) uda sie statek bezpiecznie docisnac lewa burta do kei.Niestety pilot wywolany przez skrzeczaca UKF ciagle fizycznie nie byl ,mimo obietnic, na  statku obecny, a holownik z glosnym lomotem odmawiajacej wlasnie wspolpracy maszynie i snopem dymu i iskier z komina ..oparl sie o prawe burte statku...i znieruchomial stajac sie dodatkowym obciazeniem w procesie cumowania.Na szczescie dzieki dodatkowym manewrom wlasna maszyna, duuzej ilosci szczescia nawigacyjnego i wytrzymalosci szpringow i cum..oraz sprawnosci zalogi udalo sie szczesliwie postawic statek do kei.

Po takich przezyciach manewrowych, biorac pod uwage poziom adrealiny juz bladzacy po zylach, jak rowniez niebianskie okolice porciku –(dla niektorych ( w tym nizej podpisanego) podwodne niebo jest 100 x wazniejsze ,od nieba wlasciwego, czy tez np. nieba w gebie ups!)- wybor sposobu na popoludniowy relaks mogl byc tylko jeden – NURKOWANIE!!! (swobodne ;o))



 









Otaczajace zatoke namorzyny, czystosc  krystalicznej wody po obu stronach polwyspu,obecnosc porosnietych juz koralem wrakow starych statkow,oraz wzglad na calkowity brak turystow i niewielka obecnosc miejscowych (brak jakiejkolwiek wioski w poblizu)-wszystko to wrozylo nie skalana cywilizacja Przyrode i fantastyczne nurkowanie...I takim sie tez okazalo...





















Motorowka statkowa bylo to zaledwie kilka minut drogi, a  zatoka,wraki ,koralowa rafa opadajaca kaskadami w glebine, porastajace  plycizny zarosla namorzynowe –wszystko kipiace wprost zyciem - wszystko to,swoja obfitoscia przekraczalo moje najsmielsze oczekiwania.

Nawet ilosc pelikanow na metr kwadratowy plazy..i metr szescienny powietrza ... przekraczala ..tropikalne normy Karaibow ;o))



















Po paru godzinach penetracji i wciaz odkrywania coraz to nowych zaskakujacych podwodnych widokow ,oraz podziwiania coraz to ciekawszych form koralowca i uwijajacych sie wsrod nich coraz to bardziej zaskakujacych konfiguracji ryb, plus 3-ch udanych polowaniach(tak! musze sie przyznac- wtedy jeszcze polowalem sportowo pod woda..) przyszlo silne zmeczenie...Wyczerpala sie tez zabrana na motorowka i cala wyprawe ...slodka woda pitna.
 Byl to sygnal zeby wracac...ale nie eksploatowana dotad plycizna pod drugiej stronie polwyspu kusila...latwoscia dostepu i w koncu niewielka od statku odlegloscia..zaledwie kilkunastu minut jazdy z pelnea predkoscia motorowki...Nie moglem sie oprzec...



 i nie pozalowalem tej decyzji...gdyz wbrew zmeczeniu ,kiedy otworzyl sie dla mnie jakby nowy swiat,sil starczylo na nastepne godziny nurkowania ..az prawie do zmierzchu...

Koniki morskie to ryby..nalezace do wiekszej rodziny zwanej rurkowcami. Dosc popularne, w raczej cieplych wodach (choc nie tylko-kilka gatunkow rurkowcow spotyka sie takze w wodach chlodnych ...w tym rzekach i jeziorach slodkowodnych np.Chin ,Indii i Ameryki Srodkowej), charakteryzuja sie nie tylko (jak kolibry;o)) zdolnoscia poruszania sie naprzod i wstecz przy pomocy pletw piersiowych ,ale tez ich wydluzone ciala zbudowane sa z utwardzonych segmentow, w przypadku konikow morskich ,zawinietych w precelek.Glowy maja ksztalt wydluzony-czasami az do groteskowej przesady natomiast w przypadku konikow, jako zywo przypominaja konskie glowy..stad nazwa.Na niej,na samej nazwie, z ladowymi ssakami kojarzonymi ze zwierzeciem pociagowym ...podobienstwo sie konczy.Nie slyszalem nigdy o zaprzegu zlozonym z konikow morskich..nawet w Bajkach -mozliwe ze mam braki w wyksztalceniu na tym , niezaoranym... polu..ups!;o))


























Koniki morskie to w koncu ryby i jak powszechnie wiadomo ryby dosc specyficzne.Natura zaszalala bio-diwersyfikacja i w tej bilogicznej niszy..jest ich okolo 30 gatunkow - tak roznych i dziwacznych, ze az czesto nie rozpoznawalnych od otaczajacych gatunkow korala. Co je laczy, to mozna powiedziec... Ojcorodztwo, gdyz to samiec-w swoim worku brzusznym, wpierw zapladnia przyjete od samicy jajeczka,pozniej hoduje mlode i kiedy dorosna „rodzi” je-wypychajac na swiat skurczami brzucha.Jedyne takie „sprytne", z punktu widzenia samicy ..ups! rozwiazanie w Przyrodzie.
Wyobrazcie sobie wiec sytuacja ,kiedy juz wymeczony nurkowaniem, bez zapasu slodkiej wody, tak koniecznej do uzupelnienia w tropikach, w zasadzie wracajac do bazy jaka byl moj statek , odkrylem wielohektarowa „laczke” w poblizu rafy koralowej -najwyrazniej nietknietej „cywilizacja ludzka”- nie dosc, ze oslonieta od silnych pradow morskich i mocnego falowania zaroslami mangrowca,to jeszcze mocno porosnieta morskimi trawami kojarzonymi ups!;o)) z obecnoscia slodkiej wody z pobliskiej malej rzeczki majacej ujscie w zatoce. A to sa wprost idealne warunki dla konika morskiego.Krotko mowiac RAJ..nigdy przedtem i nigdy potem nie spotkalem tylu osobnikow roznych gatunkow konika morskiego, na jednym nurkowaniu...w jednym miejscu i tak... zaciekawionych czlowiekiem.Tak to prawda - tam gdzie zdarzaja sie turysci, gdzie  spotkac mozna nurkujacych – koniki morskie sa tak plochliwe ,ze wypatrzenie chocby jednego wymaga nie tylko cierpliwosci , ale tez nurkowego szczescia.Dla mnie wtedy i  pozniej, kiedy, oczywiscie nikomu nie mowiac, nurkowalem tam wielokrotnie, powracajac na Margarite - bylo jedyne w swoim rodzaju doswiadczenie ogladania na zywo takiej aktywnosci,tak wielu gatunkow konikow morskich - nie tylko nie zrazonych moja obecnoscia ,ale nia wprost zaciekawionych. Jestem pewien, ze niektore z nich odwiedzalem wielokrotnie, zadomowionych w tych samych kepach podwodnych zarosli i w koralu. Tak , musze sie publicznie przyznac, to koniki morskie spowodowaly, ze zrezygnowalem CALKOWICIE , po tym pierwszym,tak owocnym we wrazenia nurkowaniu na Margaricie, z jakichkolwiek pozniejszych polowan podwodnych.

























To tam na Margaricie byl ten ostatni raz – tez go zaluje do dzisiaj - juz nigdy potem nie wziolem pod wode pneumatycznego harpuna, nie zbieralem zadnych zywych stworzen z dna morskiego,nie zbieralem zywego korala ,czy zajetej na dom przez kraba pustelnika, muszli morskiego slimaka.
.
Zaluje tylko jednego, nie mialem wtedy dostepu do podwodnej kamery ,gdyz nawet przy swoich nie profesjonalnych umiejetnosciach w fotografi podwodnej ,zdjecia bylyby fantastyczne.Ale jak widac na zalaczonych ponizej zdjeciach(korzystalem z portalow internetowych ...)profesjonalisci robia to znacznie lepiej.

Kiedy wiec bedziecie telefonicznie zamawiac pizze Margarite z dowozem pamietajcie, o tych kilku , zwiazanych z MARGARITA tematach poruszonych powyzej.Niech wam sie tez kojarzy inaczej ...

Pamietajcie tez ,ze korzystajac z popularnosci prostej w koncu potrawy, skladajacej sie pieczonego  placka, pokrytego odrobina ketchupu(o ktorym poczytac mozecie na moim #67- Sines...) placicie nie tylko za prestiz ...uzywania nazwy pieknej ,polozonej w poblizu raju ups!;o) wyspy.

W pizzie Margarita (i w kazdej innej), w tym kawalku zamowionego z dostawa, czesto niedopieczonego ciasta, z resztkami warzyw, miesa, czy frutti di mare...nic nie jest tak drogie, jak wlasnie jego zamowienie droga elektroniczna,czyli aplikacja ,ktora wam ten „luksus”umozliwila..I cala ta suma - w postaci ok.14% zamowienia, trafia do Wielkiego Brata ,aby finansowac miedzy innymi, tak niezbednych.... funkcjonariuszy ,oraz ich wyposazenie...I niech wam sie przy zamawianiu Margarity - nic innego sie nie kojarzy..;o)



Tak na marginesie skojarzen niekoniecznie trafnych - mialo byc od poczatku o konikach morskich..troche juz bylo ...wiec reklamacji nie przyjmuje;o)) 

Zakonczenie tego posta tez o konikach bedzie..moze tym razem niekoniecznie morskich.
Po intensywnym nurkowaniu,nie tylko na Margaricie ,ale w niepoliczonych innych miejscach(gdzie woda ciepla i koral wciaz zywy;o)) – moje stawy ,jak u kazdego ktoremu woda nieobca...zaczely wywolywac mnie do tablicy, czyli do ...odpowiedzi...

Odpowiedz mogla byc tylko jedna ...za rada przyjaciela,majacego tez do czynienia ze swoimi , wciagnalem sie w okresowe stosowanie specyfiku  na stawy - ktory juz przedtem postawil z powrotem na nogi, i to w sensie doslownym - niejednego „poszkodowanego na stawach”. Nie moge powiedziec, ze bylem nie uprzedzony..ale przyznacie, mimo, ze instrukcja stosowania leku jest wydrukowana w obcym, choc przyjaznym slowianinowi jezyku...smieszy mnie do lez, zawsze jak sobie przeczytam, ze dawke leku przed spozyciem, najprosciej wymieszac z...kilogramem siana, albo kilogramem innych „chrupavek”..;o)) Chyba nie musze dodawac , ze stawiajaca upadlych „reumatoidow” z powrotem na nogi dawka jest iscie konska...;o)) ,a przeciez o konikach mial byc ten post...;o)



"Portrety" konikow morskich pochodza z Internetu-nie udalo mi sie ustalic oryginalnych autorow- pozostale zdjecia -autorskie.

© cpt.Roman Micinski    __________________________________________________________