środa, 28 czerwca 2017

# 62 - KRAKOW 2017 - KONIK ZWIERZYNIECKI HARCUJE...




    cpt. Roman Miciński







..ZABIORĘ WAS ® :                                   

© cpt.Roman Micinski
__________________________________________________________

Oktawa Bozego Ciala,22 Czerwca 2017, Krakow -Zwierzyniec… i znowu, jak co roku , jestesmy przy moim ulubionym ciagu dalszym Historii…(przypomnienie sobie tresci postu  #11-"Lajkonik ,Wloczkowie ,a rod Micinskich.."-nikomu nie zaszkodzi-obiecuje..;o))

Ostatnia dziewicza puszcza Europy - Bialowieska ,“dzieki” zakusom wspolczesnych politykow i pod pretekstem :….”Jej ratowania …poprzez wyciecie” !!! ,pomimo desperackiej akcji ekologow i tych po prostu racjonalnie myslacych - PADA POKOTEM.Juz nie pod toporami drwali ,ale nowoczesnie… z uzyciem ciezkich maszyn - Harvesterow, ktore nie tylko tna pnie niemalze z predkoscia swiatla(200 drzew na zmiane) ,ale od razu odgaleziaja i ..przygotowuja ponad stuletnie pnie..do sprzedazy.W majestacie prawa, pod naporem politykow, w tym MINISTRA SRODOWISKA (sic!)..po przejsciu maszyn pozostaje… pustynia, gdyz ginie wszystko co w tym prastarym lesie zylo.Ten piekny bor juz nigdy sie nie odrodzi w pierwotnej postaci i nigdy nie bedzie taki sam…
Popatrzcie jak niewiele, juz sztucznie nasadzanych lasow pozostalo w biegu  calej Wisly ..i jej dorzeczach…na przyklad bliskiej mi z racji miejsca urodzenia…rzeki Soly..i nie zapomnijcie, ze jestesmy w XXI wieku…co zobowiazuje, chociazby do …myslenia. Ekologia powinna byc wiedza praktykowana, a nie afiszowa ..na afiszach zrobionych ..z zielonych, zywych drzew…
Od wieków zamki i budowle obronne lokowano w pobliżu szlaków handlowych celem ich zabezpieczenia i kontroli. Dlatego też , budowle te wznoszono nad rzekami, które w tym czasie stanowiły główne arterie komunikacyjne, jak również stanowiły źródło wody,były naturalna oslona od strony spodziewanego ataku wroga,przez to latwe do obrony.Rzeki były naturalnie przydatne i poniekąd bezpieczniejsze niż ladowa, droga komunikacyjna.Jedna z najstarszych relacji z podróży na tratwie, dotyczącej terenów gornej Wisly, jest relacja z podróży księdza Pawła Babilonowica z Żywca do Krakowa . Podobną podróż w roku 1716 odbył, wracający z Węgier poseł Stefan Morsztyn.

  Panorama Krakowa z widocznymi tratwami na Wisle.

 Jednak początki trzebienia starodawnych borow Beskidow , siegaja kolonizacji tych terenow w XIII wieku,w celu uzyskania terenow pod uprawy i laki.Pokoj Torunski i otworzenie się rynkow do handlu drewnem dolnej Wisly, w tym Gdanska, spowodowaly gwaltowna wycinke starych borow,które już w postaci bali i pni, zwiazanych w tratwy - przez Krakow splywaly az do Gdanska. Pośród surowca drzewnego dominowało w połowie XIV w. drewno cisowe-którego zasoby w krótkim czasie ulegly wyczerpaniu. Stosunkowo duże rozmiary handel drzewem osiągnął już w początkach XVI w., kiedy to w roku 1512 król Zygmunt Stary w zamian za ulgi w płaceniu podatku czopowego zobowiązał mieszkańców Zywca do dostarczania określonej ilości tarcicy lipowej.

Wśród wielu dowodow tego typu działalności jest przywilej z roku 1514, zwalniający Jana Basztę z Żywca z wszelkich opłat związanych ze spławem drewna na okres 3 lat. Potwierdzeniem tej sytuacji są również rachunki z komory celnej w Oświęcimiu z lat 1525-1526, przez którą spławiano drewno z dorzecza Soły. Według jednej z relacji, drewno płynące Sołą rejestrowano w Międzybrodziu, według innej -informacja o możliwościach spławu drewna pochodzi z roku 1554, kiedy to Jan Komorowski potwierdził przywilej księcia Przemysława z roku 1448 dotyczacy ustanowienia komory celnej splawu w Oswiecimiu.. Również  przywilej wydany przez Jana Kazimierza w lipcu 1669 zezwalal zywieckim mieszczanom na handel owym surowcem.


Górale, nie tylko Zywiecczyzny,zwani również Flisakami , upodobali sobie spław drewna, które to zajecie wymagalo: „śmiałości, przytomności i zręczności”-przy wykonywaniu tej trudnej i niebezpiecznej pracy.
Transport ściętego drewna z lasu odbywał się w zimie po śniegu. Wraz z początkiem roztopów rozpoczynał się spław drewna, które zostało przygotowane w zimie.Do rozpoczęcia spławu w niektórych regionach zwożono w ciągu zimy i lata pnie drzew i inne towary spławiane na tratwach, z odległości dochodzącej do 300 km!!
Dostarczenie drzewa w postaci tratw o dlugosci od 15 do ok.22 metrow, do Krakowa ,zajmowalo flisakom 8 dni.Do budowy tratw nie używano gwoździ, zamiast nich stosowano drewniane kołki wbijane w poprzeczne ramiona, ponadto pnie wiązane były linami wykonanymi z prażonych nad ogniem gałązek bukowych. Tratwy łączono miedzy sobą wiazadlami ze skręconych wiklinowych. lub leszczynowych wici. Ster osadzano na drewnianych klinach,lub w droższej wersji - na żelaznych świdrach..
W ciągu roku drewno spławiano w pięciu terminach : marcowym, majowym-na Zielone Święta, świętojańskim, około św. Jakuba i  w jesieni . Zazwyczaj okres spławu i dogodnego poziomu wody trwał zaledwie 2-3 dni. Od poziomu wody zależał rodzaj i średnica spławianego drewna. Należy zaznaczyć, że tratwą od miejscowości Sól do Międzybrodzia sterowało dwóch flisaków, po czym dalej do Oświęcimia sterował jeden, a od Krakowa, po oplaceniu królewskiego podatku Wloczkom i minieciu ogrodow królewskich - łączono już po dwie tratwy.
Spław drewna na rzece Sole upadł po budowie linii kolejowej Żywiec-Bielsko w roku 1878 i następnie Żywiec-Sucha w roku 1884. Ostatni spław odbył się w roku 1909,choć istnieja tez dowody na inne daty końca spławiania drewna na Sole. Wzmiankowany jest rok 1912, lub ostatni splaw na Żabnicy , czyli 1922 rok ,a nawet na Ujsoły - 6 lat później.
Tak na marginesie-oprócz drewna i towarów leśnych (popiołu, smoły itp.) w początkowym okresie działalności spławnej dominowały kopaliny pochodzące z północnych Węgier. Były to żelazo, ołów ,oraz miedź. Również Żywiecczyzna uczestniczyła w handlu tymi metalami o czym świadczą przywileje nadanego miastu Żywiec przez Stefana Batorego. Na jego mocy Żywiec otrzymał prawo 3 jarmarków, targów cotygodniowych ,oraz prawo składu, które dotyczyło m.in. soli z Wieliczki, ołowiu z Olkusza, oraz miedzi z Węgier. Od wieku XV podstawowym towarem w dorzeczu Wisły staje się zboże.Lokalnie - dla potrzeb Zywieckiego Browaru rzeczki Rycerka, Radeczka, Ujsoły i Rajcza spławiały tez drewniane suszki na opal.

...Nie od razu Krakow zbudowano-o tym wie kazde dziecko ;o)),

   
 


                                                
ale żeby go zbudować i ogrzać (w tym krolewski Wawel!) miasto potrzebowalo niesamowitych ilości dewna..ktore pozyskiwalo wlasnie ze splawu ,glownie z Zywiecczyzny. Dodam ,ze bedace podstawa finansów królestwa zyski z handlu sola z kopalni w Wieliczce i Bochni..tez opieraly się na dostepnosci do olbrzymich zasobow drewna. Mozna smialo zaryzykować teze ,ze te kopalnie drewnem stoja - nie tylko steplowym i szalunkowym ,w celu ochrony drazonych chodnikow, ale drewno było podstawowym materialem wykorzystanym we wszelkich machinach kopalnianych- od san i wozow do transportu balwanow solnych, a na kieratach ,paternosterach(pompach i dźwigach kopalnianych) konczac. Czy wielkim nadużyciem wiec będzie stwierdzenie, ze każdy pien drzewa potrzebny do budowy krolewskiego Krakowa i zaopatrzenia kopalni soli, przeszedł przez rece wpierw gorali-Flisaków splawiajacych je z Beskidow do podkrakowskiego Zwierzynca, a później Królewskich Wloczkow mających wylacznosc na splaw drewna( i pobor w drewnie podatkow królewskich) w granicach krakowskiego odcinka Wisly??

Tak na marginesie-balwany solne z Wieliczki i Bochni transportowane byly ..drewnianymi wozami..a bylo co wozic.. 
Bałwany krakowskie – najbardziej popularny produkt kopalni soli przeznaczony na rynek krajowy,mial wage ponad 1 000 kg!!!
Bałwany solne tzw.oświęcimskie – znacznie droższe i mniejsze, ale tez z mniejsza iloscia zanieczyszczen-przeznaczone były na rynek zagraniczny. Transportowano je do komory celnej księstwa Oświęcimia, gdzie znajdowały się składy solne (dzisiejszy odpowiednik: hurtowni) , a stamtąd kupcy rozwozili je na Śląsk Dolny, Górny, Morawy i Czechy. Istnialy tez solne bałwany o nazwie słowackie – z maksymalna waga ok. 600 kg, czyli połowa z tego co bałwan krakowski – czekał je długi transport po górzystych terenach na Orawę, gdzie wielokrotnie były przeładowywane.Istnialy tez  bałwany szlacheckie – przeznaczone dla właścicieli ziemskich i kupowane przez nich po cenie znacznie zaniżonej w stosunku do ceny rynkowej, zagwarantowanej im na mocy przywileju nieszawskiego z 1454r. Wloczkowie czesc zaplaty królewskiej - raz w roku -tez odbierali w postaci solnych balwanow….

Historia Rodu Micinskich (herbu PELIKAN) nierozerwalnie zwiazana jest z Wloczkami i krakowskim Zwierzyncem,gdzie do dzisiaj tradycje Konika-Lajkonika i jego legendy doslownie wpisane sa w krajobraz miasta.Wspominaja ja nawet zachowane nazwy ulic - Flisakow od strony Oswiecimia , jego komory celnej i slawnych skladow solnych ,oraz  ulica Wloczkow - blizej bram miasta. Jako grupa zawodowa Wloczkowie pojawili się w XIV wieku, ale pierwsze wzmianki o rodzimych, krakowskich flisakach pochodzą z dokumentu Kazimierza Wielkiego z 1363 roku. W XV wieku, Włóczkowie stworzyli kongregację; w XVI wieku posiadali już własną pieczęć i statut. Z roku 1624 pochodzi pierwszy znany statut Włóczków; kolejny, obowiązujący do końca I Rzeczypospolitej pochodzi z 1633 roku. Z tego samego roku datuje się przywilej Władysława IV potwierdzający prawo i obowiazek spławiania drewna przez Włóczków.


Tradycyjny poklon Flaga Wloczkow dla Xieni Klasztoru Norbertanek.

Godłem Włóczków był orzeł w koronie trzymający w szponach jednej lapy topór, a w drugiej , potrzebna do operowania na wodzie ciezkimi pniami -osękę (według innych źródeł godłem był orzeł nad skrzyżowanymi wiosłami). Siedzibą Włóczków był obszar między prawym brzegiem Rudawy ,a Wisłą (tzw.Polwsie Zwierzynieckie). Kongregacja włóczków nie była cechem, ponieważ działała poza obszarem murow systemu obronnego miasta, ale podlegala bezpośrednio Wielkorządcy Krolewskiemu na Wawelu. Spławianie drewna – jako strategicznego budulca , znajdowało się bowiem pod wyłączną zwierzchnością aktualnego monarchy i on to, kazdorazowo, krolewskimi przywilejami, potwierdzal Wloczkom...poprzednich krolow nadania. Włóczkowie mieli monopol na spław calego , rowniez tranzytowego drewna,od Zwierzynca ,aż do ogrodów królewskich i dalej do przystani Smolenskiej .



W tym roku, na dziedzincu Klasztoru Norbertanek odtwozono potyczke Wloczkow z Tatarami..




Zgodnie z legendą, to zwierzynieccy Włóczkowie obronili Kraków przed Tatarami w 1287 roku i przebrawszy sie w ich stroje,wraz ze Starszym Wloczkow dosiadajacym tatarskiego konika,  radosnym korowodem dotarli na Rynek Starego Miasta. Na pamiątkę tego wydarzenia, do czasów obecnych , obchodzona jest zabawa ludowa zwana Pochodem Konika Zwierzynieckiego-Lajkonika.














Nie bez przyczyny wiec - wracajac do dawnych tradycji Wloczkow wystawiania harcow Konika Zwierzynieckiego-Lajkonika w mysl sredniowiecznej tradycji – w tym roku Muzeum Historyczne i Miasto Krakow - oprocz tradycyjnego pochodu na stalej trasie przez Klasztor Norbertanek –













Harce Konika Zwierzynieckiego na dziedzincu klasztoru Norbertanek i poklon flaga Wloczkow Xieni Klasztoru-zwyczaj wystrzeliwanych przez lucznikow zlotych strzal na wiwat- zostal ze wzgledow bezpieczenstwa, zarzucony juz okolo 1840 roku).

do Rynku Starego Miasta, zorganizowalo dodatkowo na specjalnej scenie Rynku Glownego widowisko i spektakl nawiazujacy do legendy Konika Zwierzynieckiego.Nim jeszcze Lajkonik pojawil sie na Rynku, aby z rak Wlodarzy Miasta odebrac nalezny za uratowanie Krakowa przed Tatarskim(Tureckim?) czambulem, haracz,widzowie skladajacy sie z mieszkancow , turystow z calej Europy i z tak egzotycznych dla Krakowa krajow jak Japonia,Chiny i Korea, mogli przez prawie 3 godziny podziwiac widowisko pt.”Lajkoniku Laj ,Laj..”.Skladalo sie ono nie tylko z wystepow krakowskich grup artystycznych “Krakowiacy”,ale tez ,aby pozostac w konwencji, z grupy Tatarskie Rytmy - wybijane ,a jakze, na bebnach..  Pomiedzy wystepami,pracownicy Muzeum Historycznego Miasta Krakowa przypominali legende i prawdziwa Historie Konika Zwierzynieckiego, jego strojow i rytualow, a wszystko w kontekscie jakze cennego dla Histori Miasta - Niematerialnego Dziedzictwa.
 Nie zabraklo tez barwnego i blyskotliwego wywiadu z seniorami Rodziny Micińskich - Boguslawem i Andrzejem. Rodzina ta tradycje Konika Zwierzynieckiego-Lajkonika przeniosla ,czesto w konspiracji , przez wieki wielokrotnych okupacji kraju - od wieku XVIII do …wspolczesnosci.Gdyby nie determinacja zachowania tradycji najstarszej Krakowskiej Kongregacji Wloczkow,w ktorej na przestrzeni wiekow przedstawiciele rodu Micinskich pelnili wysokie funkcje, wspolczesne pokolenia o Lajkoniku …nawet by nie uslyszaly.

- Pierwszy znanym i udokumentowanym członkiem rodziny byl Walenty Miciński (zm. 1768) ,ktory zamieszkał na Półwsiu Zwierzynieckim około 1738 roku. W 1752 roku Walenty Miciński został przyjęty do Kongregacji Włóczków, w której doszedł funkcji podstarszego wodnego.
 Na Starszych Kongregacji wybierano też jego synow: Jana (1740-1808) i Stanisława Szymona (1744-1808).

- Prawnuk Walentego Micińskiego, Andrzej Jan Miciński (1801-1871) w 1816 roku podpisał się pod pismem skierowanym do prezydenta Wolnego Miasta Krakowa, Stanisława Wodzickiego, w którym stwierdził, że Zgromadzenie Włóczków, co prawda juz nie istnieje, ale jego byli członkowie w dalszym ciągu, corocznie utrzymują pamiątkę tradycji Konika Zwierzynieckiego-Lajkonika.
- Przez kolejne dziesięciolecia Micińscy zajmowali się coroczną aranżacją pochodu, korzystając  z finansowego wsparcia klasztoru sióstr Norbertanek. Po Andrzeju Janie, z zawodu wytwórcy instrumentów muzycznych, zadanie to przejęli jego synowie, posiadający wykształcenie muzyczne: Teofil Józef (1828-1895) oraz Marceli Antoni (1836-1885).


- Istotnym jest też fakt, że Teofil Miciński był w latach 1867-1891 radnym Półwsia Zwierzynieckiego. Występując w imieniu swoim, oraz za pośrednictwem Zwierzchności Gminy, udało mu się kilkukrotnie uzyskać w krakowskim Magistracie subwencje na organizację Konika i odnowę niezbędnych do jego urządzenia przyborów. Od 1873 r. Teofil Miciński wynajmował corocznie 20 chłopów z Woli Justowskiej, którzy szli w sukmanach w asyście Lajkonika, niosąc halabardy i tatarskie buńczuki. W kolejnych latach wprowadzono inne tatarskie motywy, jak np. pseudoorientalne spiczaste czapki  z półksiężycami.
- Następnie w latach 1891-1925 aranżacją pochodu zajmował się syn Teofila, Kazimierz Miciński (1868-?). Był on z zawodu ogrodnikiem i właśnie w jego ogrodzie zwanym.. ”Japonskim” (dzis juz nie istniejacym), przy ulicy Włóczków 4, członkowie orszaku Lajkonika szykowali się do pochodu.
- Kazimierz Miciński w 1898 roku zawarł ugodę z gminą miasta Krakowa, na mocy której odpowiedzialność za organizację obchodów Konika spadła na Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Miasta Krakowa. Na podstawie umowy zdeponowal on jednocześnie do Archiwum Miejskiego wszystkie przechowywane przez lata w naszej rodzinie Dokumenty Nadan Królewskich, insygnia Starszych Kongregacji Włóczków, bulawe,godla ,oraz najstarsze zachowane elementy stroju Konika.Zgodnie z umowa Micińscy nadal jednak zajmowali się organizowaniem ludzi do orszaku, czuwali nad powierzonymi strojami i akcesoriami, oraz dbali o należyty przebieg uroczystości. Mieli też prawo do udziału w tradycyjnym „haraczu” zbieranym przez Lajkonika.
- W 1926 roku zadanie to przejął Józef Miciński (1894-1982), bratanek Kazimierza. Miał on swój decydujacy udział we wznowieniu, wspólnie z dyrektorem Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – Jerzym Dobrzyckim– pochodu Konika Zwierzynieckiego-Lajkonika w 1947 roku, po przerwie spowodowanej wojną i okupacją.

-kolejni czlonkowie rodziny organizowali pochod Lajkonika w latach powojennych. Ostatnim przedstawicielem tego rodu, który czuwał na przygotowaniami do pochodu był syn Józefa, Adam Miciński (1925-1989). Jednakże w 1973 roku Miejska Rada Narodowa wydaną uchwałą odsunęła rodzinę Micińskich od bezposredniej organizacji Lajkonika,co juz, w wolnej Polsce, w roznych publikacjach, zostalo uznane za historyczny blad.



Na Rynku Starego Miasta A.D.2017 - Seniorzy Rodu Micinskich (Andrzej Micinski –pilot i Boguslaw Micinski-akwarysta)na tle plansz z Historia Rodu i Konika Zwierzynieckiego.

Oczywiscie kulminacja tegorocznego krakowskiego spektaklu , bylo przybycie Lajkonika i jego orszaku, wraz z tzw. Kapela Mlaskotow, w poblize sceny na Rynku Glownym.Caly pochod ,jego trasa,przystanki, tradycja potracania gawiedzi bulawa Lajkonika –“na szczescie!!!” ,podobnie jak towarzyszaca muzyka i kolejnosc jej odgrywania – jest scisle ustalona  zgodnie z wielowiekowa tradycja, przekazywana czesto tylko w formie niepisanych zwyczajow, z pokolenia na pokolenie potomkow krakowskich Wloczkow. Juz po przybyciu na Rynek,gdzie po odtworzeniu zwycieskiej bitwy ,Chorazy Wloczkow wykonal kolejny, trzeci juz na trasie pochodu, taniec z Chorągwią Kongregacji, Lajkonik ,z rak Prezydenta Miasta odebral coroczny, nalezny haracz za uratowanie Miasta. Konik Zwierzyniecki ,wraz z Wloczkami I Wlodarze Miasta wspolnie wzniesli toast - Za pomyślność miasta!.. na kolejny rok.




 Następnie, dla potwierdzenia dobrej wrozby dla Lajkonika i Miasta ,mial miejsce  wspólny taniec “Krakowiaka” z udziałem publiczności i orszaku Lajkonika.

Na Salwatorskim Wzgorzu,naprzeciw Klasztoru Norbertanek tradycja i historia zwiazanych z Wloczkami ,oraz z Konikiem Zwierzynieckim-Lajkonikiem , jest stary cmentarz,gdzie przy glownej alei leza , w odnowionym w 2017 roku grobowcu, prochy czlonkow Rodziny Micinskich – w tym Wloczkow z pobliskiego Zwierzynca.


Dopiero teraz , w wolnej Polsce, staraniem czesci rodziny ciagle zamieszkalej w Krakowie, oraz kilku pasjonatow, w tym pracownikow Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, mozna bylo odtworzyc Historie Rodziny i pelnym glosem opowiedziec o wkladzie rodu Micinskich w zachowanie dla potomnych, tradycji Konika Zwierzynieckiego - Lajkonika.A wszystko to na tle historii,bodajze najstarszej kongregacji cechowej Krakowa/Zwierzynca - WLOCZKOW KROLEWSKICH.




I to jest wlasnie ten moj najbardziej ulubiony, historycznie prawdziwy – HISTORII CIAG DALSZY…







© cpt.Roman Micinski 

Korzystalem z zasobow Internetu, oraz pracy "Flisactwo" p. Wojciecha Mirocha (Muzeum Miejskie w Zywcu),Czesc zdjec jest autorstwa mojego brata, Andrzeja Micinskiego.
_____________________________________________

środa, 21 czerwca 2017

# 61 - KABINA PILOTA - KOMENDANT PANCERNIKA “Admiral Graf Spee”…

 cpt. Roman Miciński

..ZABIORĘ WAS ® :                                   

© cpt.Roman Micinski
__________________________________________________________


ADMIRAL??? KAPITAN??? CZY PILOT??? Zgadnijcie sami!!
Kazdy z nich jest wazny i niezbedny w zegludze... szczegolnie w zegludze po meandrach Historii!!!

W przeciwienstwie do niektorych poprzednich postow , teraz w kolejnym (mam nadzieje co najmniej kilku postach pod tym samym tytulem - kabina pilota) – znajdziecie ..TYLKO PRAWDZIWE HISTORIE.. z ulubionego przeze mnie  tzw, CIAGU DALSZEGO ..ktory w historiach pisanych przez zycie, jest czesto bardziej ciekawy ,niz oryginalne wydarzenie…
Czesto tez tak sie dzieje ,ze poczatki konkretnej histori …sa bardziej znane – niz jej zakonczenie, lub drugie dno.Poczatki czesto sa oficjalnie publikowane ,specjalnie naglasnianie, czasem zeby wlasnie ukryc ten tzw..ciag dalszy..moze mniej chwalebny ,lub wprost ukrywany..przed Historia...
Obiecuje ,ze dla nie zwiazanych jakkolwiek z zegluga osobom historie z kabiny PILOTA okaza sie rownie ciekawe.Pare spraw ktore porusze ,NIE SA ZNANE powszechnie ,dokumenty i eksponaty ktore pokaze - OFICJANIE NIE ISTNIEJA ,a ich fizycznosc ktorej –trzymajac je w rekach –doswiadczylem tylko upewnila mnie w przekonaniu ,ze jest pelno na swiecie kompletnie nieznanego,rzeczy, ktore ,sorry  w tzw.pale sie nie mieszcza..nawet dla zawodowych HISTORYKOW..Ci przeciez WIEDZA ,ze cos nie istnieje , bo nie ma prawa..tego nie bylo…, lub na zawsze zniknelo zniszczone  w akcji,zostalo przekryte woda , lub kurzem(oficjalnej) HISTORII…
Przyklad pierwszy z brzegu..Prosze bardzo - tzw. awaryjne kolo sterowe – TITANICA ,tak tego TITANICA (na filmie-o tym samym tytule ten statek byl srodkiem transportu dla Leonarda di Caprio;o))- powinno spoczywac wraz z wrakiem na dnie Polnocnego Atlantyku…na glebokosci 3800 metrow-niedostepnej dla nurkow,niemozliwej dla najnowoczesniejszych okretow podwodnych..
Wrak Titanica odkryto we wrzesniu 1985 – ( eksplorowany byl przez Roberta Ballarda z pokladu 3 osobowego batyskafu rok pozniej, oraz przez szereg zdalnie sterowanych pojazdow podwodnych..) i dzieki tysiacom zdiec wszyscy na swiecie wiedza,  ze drewniane kolo sterowe z zapasowego ,rufowego stanowiska sterowego zbutwialo i rozpadlo sie…No wiec popatrzcie na to zdiecie…
 nie tak dawno…trzymalem je w reku !... a jego historia z ….niemozliwych , niedawno zmienila  status na MOZLIWE I PRAWDA!..Zaciekawilo WAS? Bedzie tzw. ciag dalszy…obiecuje..przeciez Historia kolem sie toczy- moze, wiec toczyc sie  kolem sterowym Titanica !!!
Kim jest pilot? - kazde dziecko wie..Wie takze, ze dobry pilot …”na drzwiach od hangaru poleci “..w przestworza..choc nie zawsze (w jednym kawalku ) z tych przestworzy wroci..ups! Wspolczesni piloci ,obslugujac komputery na nowoczesnych Airbusach , czy Boeningach (np. Dreamlinerach 787 -o ktorych jak pamietacie juz pisalem poscie #19), musza miec, oprocz doskonalej wiedzy I znajomosci skomputeryzowanych silnikow odrzutowych(turbiny) i sterowanej cyfrowo”kablami-(“by wires”)elektryczno hydraulicznej avioniki, ten sam instynkt i “wyczucie powietrza” co pionierzy lotnictwa na poczatku XX wieku. Nie ja wymyslilem jakze prawdziwy slogan..LATAJ JAK ORZEL, LADUJ JAK WRONA…” - kpt.Wrona - to dla scislosci.Wyjasniac szczegolow nie bede,ale chyba wszyscy pamietaja mistrzowskie-“szybowcowe” ladowanie bez wysunietego podwozia na lotnisku w Warszawie…Nawet laicy wiedza ,ze w cene lotniczego biletu pasazerskiego, oprocz kanapek wliczony jest tylko START samolotem...ladowanie…juz nie., .bo to jak sie uda…;o)) Powyzsza wiadomosc jest dla tych co wybieraja sie samolotem z tesciowa na wakacje..
W Przyrodzie wystepuje tez inny rodzaj pilotow ..moze nawet niezbyt doceniony, a napewno mniej dla szerszej spolecznosci znany…To piloci morscy..choc czesto sa rzecznymi ,albo wprost-tylko,albo az ” portowymi” ..Taki morski pilot, bedac znawca lokalnych uwarunkowan hydro/meteorologicznych,pradow ,zwyczajow i przepisow portowych,oraz wymogow w konkretnych miejscach cumowania statku,oraz majac pod komenda niezbedne do manewrow wspolczesnych olbrzymow holowniki-jest pierwszym doradca Kapitana.Wsiada na statek tuz przed kanalami podejsciowymi, portem, lub sluzami i staje sie wedlug przepisow jedynie doradca kapitana statku-bez brania formalnie odpowiedzialnosci za statek,jego manewry , a nawet za szkody ,jesli takie wystapia spowodowane np.przez holowniki.

..Bo jak wiecie - NIKT nie jest perfekcjonista –TYLKO KAPITAN..(bo nie ma innego wyjscia);o))

W praktyce (choc to zalezy od zaufania kapitana do swiezo przybylego pilota)- pilot sam wydaje komendy- w tym tez na ster i silnik glowny statku- jednak ich wykonanie kazdorazowo potwierdzane powinno byc przez kapitana.Sa tylko dwa znane mi miejsca gdzie pilot (i organizacja ktora on reprezentuje), bierze pelna odpowiedzialnosc(w tym finansowa i prawna) za manewry statku- jest to zarzad Kanalu Panamskiego..oraz Rzad malutkiego Nauru na Pacyfiku-(o ktorym przeciez juz wszystko wiecie z mojego posta #42..) Tak, czy inaczej stanowisko pilota i jego przybycie na statek ,oznacza dla niego jedna z najniebezpieczniejszych faz zeglugi-Manewry… w ciasnych i plytkich akwenach,zatrzymanie i cumowanie kolosow moskich - a tutaj zartow juz nie ma …Jeden blad jak w przypadku sapera - moze kosztowac wszystko…

Stad tez KABINA PILOTA –czy to morskiego ,czy lotniczego wypelniona jest tylko i wylacznie doniosla powaga trudnych sytuacji-(bo nie ma manewrow ,czy ladowan latwych),prawda,historiami zwiazanymi z faktami i choc czesto zaskakujacymi-mozliwymi do udowodnienia.
Zabieram Was do KABINY PILOTA - na statku ZAWSZE polozonej w poblizu kabiny KAPITANA --a czesto tez ADMIRALA.. to tutaj znajdziemy te cuda,niemi swiadkowie Historii i twarde fakty o ktorych Historia czesto niepamieta i tutaj toczy sie PRAWDZIWE kolo Historii ,pokazujac jak niezawodna busola kierunek na nasz ulubiony … ciag dalszy…

Pamietacie historie Pancernika Admirala Grafa Spee z postu # 29-Montevideo-Urugway..?

 Super nowoczesny, na owe (polowa lat 30-tych XXw.)czasy,”kieszonkowy”- ze wzgledu na wypornosc kadluba ok. 12 000 ton-Pancernik niemiecki “Admiral Graff Spee” –wyslany na pirackie rajdy na Poludniowy Atlantyk - w krotkim czasie byl w stanie zatopic 9 statkow handlowych, o lacznej wypornosci ponad 50 000ton.                         
     
Pancernik kieszonkowy “Admiral Graf Spee” - tuz po wyplynieciu ze stoczni w poczatkach1939r.
Nalezal do ekskluzywnej klasy malych pancernikow, ktore dzieki nowowczesnemu,spawanemu ,a nie nitowanemu kadlubowi, byly wyposazone w 6 najciezszych dzial 280 mm.Po krotkiej bitwie na wodach La Platy 13 grudnia 1939 - z brytyjskim zespolem- ciezkim krazownikiem HMS “Exeter” I dwoma lekkimi krazownikami HMS“Ajax” I HMS “Achilles”-po zniszczeniu tego pierwszego swoimi ciezkimi dzialami-otrzymal 27 trafien stracil 96 marynarzy (zabitych I rannych) i w celu naprawy schronil sie do Montevideo.
Emblematy okretow z Bitwy na La Plata-od lewej HMS Exeter,HMS Ajax, HMS Achilles I czywiscie emblemat “Admirala Grafa Spee”
Tam, dzieki zakulisowym dzialaniom brytyjczykow-pomimo 72 godzinnego azylu uzyczonego przez rzad Urugwaju – nie byl w stanie dokonac szybkich napraw.W obawie przed brytyjska blokada portu wyszedl w morze.Jego dowodca-kmdr.Hans Langsdorff-po konsultacji z Hitlerem – zatopil swoj okret zaledwie 6 mil od portu w Montevideo, a sam, juz w marynarskim hotelu( w Darsena Norte) bazy Argentynskiej Marynarki Wojennej w Buenos Aires – popelnil samobojstwo.Tyle bylo w tym poprzednim poscie #29 – ale teraz poniewaz znajdujemy sie w KABINIE PILOTA – nasz ulubiony CIAG DALSZY…
Po pierwsze – Z zakamarkow Kabiny Pilota- jak z kapelusza magika – wyciagnac mozemy ORYGINALNA LISTE ZALOGI uratowanej z “ADMIRALA GRAFA SPEE” – z pieczatkami i potwierdzeniami autentycznosci!!! Nie wierzycie-popatrzcie i..zobaczcie –JEST!!!




Komendant kapitan Hans Langsdorf- urodzony 20 marca 1894 w Kiloni,
 Zobaczcie absolutny rarytas w moich rekach - dokumenty osobiste Kapitana Hansa Langsdorffa!!!
 …wychowany byl w tradycjach wielkiej floty Imperialnej Niemiec, wykonujac zadanie raidu przeciwko flocie handlowej-pozostal gentlemanem..ba zaprzyjaznil sie nawet z kapitanem Dove z brytyjskiego “African Shell”- tutaj na wspolnym oryginalnym zdieciu pod wyrzutniami torped na “Admirale Graf Spee”.

 Tak na marginesie – na pogrzebie Kapitana Lansdorffa –po samobojczej smierci w Buenos Aires, Kapitan Dove byl jedynym Brytyjczykiem obecnym na ceremoni- Ambasada Wielkiej Brytani w Buenos Aires – nie wyslala swego przedstawiciela.
Gdy dobrze poszukamy w zakamarkach KABINY PILOTA- mozemy znalezc nawet osobisty pistolet – nie ten sam, ale TAKI SAM MAUZER (nawet z podobnym numerem fabrycznym!!!) z ktorego w imie honoru oficera marynarki  kapitan Hans Langsdorff skutecznie targnal sie na swoje zycie.
W trakcie bitwy, mimo przewagi ogniowej ze strony Admirala Grafa Spee - Kapitan zdecydowal wystawic sie na ogien wroga na najwyzszym stanowisku kierowania ogniem i sam korzystajac z osobistej lornetki Leitz Beh 7x50 o numerze 33016N… podawal parametry strzalow swojej artyleri glownej…do czasu ,az okret nie przykryla salwa z Exetera(15 trafien) i pozostalych dwoch krazownikow Ajaxa i Achillesa( w sumie uzyskaly12 trafien).
Do ostatniego momentu korzystal wiec z..lornetki… ktorej original !... trzymam w reku…zobaczcie!
Sensacja? TAK!! Bo jest to jeden z cudow Histori ..gdyz zgodnie ze stwiedzeniem dokumentow rzadu Argentyny – potwierdzonych wlasnorecznym podpisem jednego z zastepcow Komendanta Adm.Grafa Spee –(Fregatten)kapitana Roberta Hopfnera-TA LORNETKA NIE ISTNIEJE.Dokumenty potwierdzaja konczace sie dochodzenie w sprawie zaginiecia tej KONKRETNEJ lornetki Komendanta Kapitana Lagsdorfa – dokumentu datowanego 20 KWIETNIA 1942, a podpisanego 16 Sierpnia 1943…na wyspie Martin Garcia, gdzie znajduje sie wojskowe wiezienie argentynskiej Marynarki  - miejsce internowania zalogi “Admirala Grafa Spee”.
 


Wystarczy cudow ,dowodow i swiadkow Historii ?? No dobrze jeszcze jeden.Na zdieciu jedna z wielu – Honorowa przepustka z miejsca internowania-wyspy Martin Garcia -  wystawiona dla i podpisana przez – (Fregatten)kapitana Roberta Hopfnera w 1942roku, 4 stycznia..czemu honorowa?? Bo, pod slowem honoru oficera –kapitan Hopfner zobowiazuje sie z przepustki wrocic z powrotem do miejsca internowania..w okreslonym dniu ..do okreslonej godziny…Podbita , a jakze, dla podniesienia rangi- oryginalmym stemplem Okretowym pancernika “ Admiral Graf Spee”…
Wracajmy jednak do Komendanta - Hansa Langsdorffa - oszolomiony wybuchami pociskow wroga -nie mogl dojsc do siebie, w obliczu uszkodzen,strat w zalodze..postanowil wycofac okret  do Montevideo..mimo ,ze na maszcie pancernika wciaz powiewala ,choc postrzepiona pociskami – flaga, ktora przetrwala bitwe…popatrzmy glebiej na polki w Kabinie Pilota…Tak.. jest !!! …To TA FLAGA !!!



Do dzisiaj nosi oznaczenie przynalezne do floty Morza Polnocnego…



A moze chcecie zobaczyc KOLO RATUNKOWE z Admirala Grafa Spee?..prosze bardzo… 
Rzad Urugwaju udzielil Langsdorffowi i jego Pancernikowi 72 godzinnego azylu,po ktorym –zgodnie z tzw.poprozumieniem panamskim dotyczacym Panstw nie zwiazanych z konfliktem II wojny swiatowej-Pancernik powinien pod grozba internowania do konca wojny- opuscic 300 milowa strefe buforowa panstw neutralnych.Czas duzo za krotki, zeby wykonac wszystkie naprawy,ale wystarczajaco mozliwy do przywrocenia zdolnosci morskich i czesciowo bojowych Pancernika.
Ambasada Niemiec wyslala natychmiast wlasciciela suchego doku i stoczni w Montevideo , pana Voulminota na poklad Pancernika ,a Kapitan Langsdorff polozyl przed nim podpisany in blaco czek z prosba ,aby sam wpisal dowolnie wybrana kwote nalezna za pilna i awaryjna prace stoczni i swoich stoczniowcow…Landsdorff niestety nie wiedzial, ze Ojciec Voulminota zginal w Alzacji  w 1900 roku,walczac przeciwko Niemieckiej inwazji…Wlasciciel stoczni stwierdzil, ze nie ma takiej kwoty ktora zmusilaby jego stocznie do pracy na rzecz Niemiec i jej Pancernika.Zdesperowany Langsdorff uzyl grozby - dziala jego, stojacego w porcie pancernika wycelowane byly w kierunku stoczni…ale stwierdzil ,ze jesli to nie zmieni woli Voulmiota- jednym gestem zmieni cel na gesta zabudowe miasta, rozlozonego wzdluz portu na niewielkim wzniesieniu…wprost idealnego,bliskiego,ale  cywilnego celu dla ciezkiej artylerii pancernika, a odpowiedzialnosc spadnie na niego na Voulmiota ...Wlasciciel stoczni, ze stoickim spokojem odparl – “ale przeciez jest Pan gentlemanem panie Landsdorff…wychowanym w Imperialnej tradycji honorowego oficera..” co bylo prawda i byc moze slabym ( w mniemaniu hitlerowcow) jego punktem. Ambasada Niemiecka w Montevideo, natychmiast wystawila nowa przepustke – TAK TA PRZEPUSTKE na zdieciu..autentyk!
dla Pana Miguela Coppoli datowana 16 Grudnia 1939 –w trzy dni po bitwie..I choc ten chcial kontynuowac prace naprawcze,bedac wlascicielem malutkiej stoczni-wobec uplywajacego czasu do konca azylu, nie byl w stanie tych napraw dokonac.
Kapitan Langsdorff ,zgodnie z rozkazem Hitlera otrzymanym 17.wrzesnia o 0300lt - w obliczu czekajacych na swoja ofiare brytyjskich okretow- tego samego dnia wieczorem zatopil Admirala Grafa Spee, 6 mil od portu Montevideo, osobiscie uruchamiajac przygotowane ladunki wybuchowe.
Dzieki albumowi zdiec telegrafisty Gerarda Lange zachowanego w Kabinie Pilota – ktora jak wiecie znajduje sie tuz obok kabiny Kapitana - mozemy nie tylko widziec ostatnie chwile Admirala Grafa Spee ,ale tez uratowana zaloge – ktora szukajac azylu w zaprzyjaznionej Argentynie , w liczbie 1055 osob na pokladzie 2 holownikow- “Coloso”I “Gigante” ,oraz  jednej zdezelowanej motorowki “Chriguana”-przybyla do Buenos Aires dnia 18 Grudnia 1939 roku.










W naszej Kabinie Pilota zachowal sie oryginalny dokument Prefektury Spraw Morskich wystawiony dnia 20 grudnia 1939 roku..opisujacy ich przybycie..
Jest tez w Kabinie pilota inny bialy kruk- oryginalna karta przybycia do Buenos Aires Komendanta Hansa Langsdorffa-.Jej autentycznosc jest bezsprzeczna..zostala nawet nagryziona..nie nie zebem czasu, ale po prostu przez szczury grasujace w Archiwach.Na szczescie w naszej Kabinie Pilota nic jej juz nie grozi…a warto przyjrzec sie jej blizej..



Na czolowej stronie –standardowe dane przybywajacego oficera…natomiast na rewersie.. zamiast standardowej daty opuszczenia kraju…dowod ze przez samobojcza smierc.. Kapitan Hans Langsdorff nigdy juz Argentyny nie opuscil…



Przy okazji …zmienimy oficjalna Historie- Podawana np. przez Boguslawa Woloszanskiego w “Encyklopedii II wojny Swiatowej “ wydanej nakladem wydawnictwa “Amber” informacja  , ze Komandor (byl jednak Kapitanem w swietle tych dokumentow )  Hans Langsdorff –“popelnil samobojstwo w hotelu w Montevideo…” – probowalem przesledzic ..w Montevideo zrodlo tej informacji i mimo kilkakrotnych, na przestrzeni lat poszukiwan..nie udalo mi sie dotrzec do zadnych wiarygodnych zrodel tej konkretnej informacji. Natomiast oryginalne dokumenty z Kabiny Pilota-mowia same za siebie.
Rowniez ta notatka #895 ministra spraw wewnetrznych do ministra spraw zagranicznych Argentyny.. zawiadamiajaca o zdarzeniu i fakcie smierci Kapitana Langdsdorffa w budynkach ( a dokladnie adoptowanych dla azylantow bylych magazynow portowych ) w Darsena Norte… Z pisma wynika tez ze nikt z Ambasady Niemieckiej nie pojawil sie jeszcze miejscu zdarzenia.


Napewno juz dawno znudzilem tymi dokumentami najcierpliwszych z czytelnikow,ale jak sami widzicie niemal nieograniczone sa zasoby Kabiny Pilota…Moze nawet bedziemy musieli zmienic tytul posta na …”… Kabina Admirala,Kapitana,Pilota i Nurka…”;o)
 
Oprocz dokumentow –pelno w niej materialnych dowodow historycznych zdarzen…wypraw w rejony nieznane,podwodne..
 



















i  jesli nie krzycza one pelnym glosem to napewno szepcza nieznane szczegoly Wielkiej Histori i prowadza nas w regiony, gdzie czesto nawet noga profesjonalnych Historykow nie stanela, dopowiadajac szczegoly mojego ulubionego CIAGU DALSZEGO HISTORI , ktora przeciez kolem ( jak ustalilismy nawet sterowym …) sie toczy..
A dalsza historia tego kola sterowego Titanica…badzcie cierpliwi – do Kabiny Admirala,Kapitana i Pilota… jeszcze
www. Zabiorewas…
(dla mniej cierpliwych – pytajcie na e-mailu-cpt.roman@o2.pl)

© cpt.Roman Micinski