sobota, 28 maja 2016

# 20 – ZABAWKI DUŻYCH CHŁOPCÓW, czyli DREAMLINER vs.KONTENEROWIEC …






cpt. Roman Miciński                                                                  



...ZABIORĘ WAS ® :




© cpt.Roman Micinski




          Nie, nie było fizycznego prężenia muskułów, walki wręcz,
ani nawet spierania się dużych chłopców - który z nas  ma… większe..;o)) ups!
Było raczej rozpoznanie wzajemnych możliwości, uwarunkowań technicznych, procedur
I praktycznej wiedzy koniecznej w wykonywanej pracy…

….Mówię o  mojej niedawnej możliwości zapoznania się bliżej z pracą
Kapitanów - Pilotów Dreamlinerow (Boening 787), latajacych  na dalekodystansowych trasach, pilotów, tego wybiegającego dość daleko w przyszłość przewozów pasażerskich, samolotu.
Takiej okazji,w trakcie mojej niedawnej wizyty w kolebce Boeinga – w Everett, gdzie jest Dreamliner produkowany i oblatywany, oraz w Seattle (stan Waszyngton), gdzie z kolei spędziłem kilkanaście godzin w “fabrycznym”  Boeinga “muzeum lotnictwa”, nie mogłem zaprzepaścić.



Dreamliner w... niebie.
Kontenerowiec na rzece w Savannah.



             Wbudzając tak samo wielkie – chociaż z różnych przyczyn
wynikłe, zainteresowanie wsród profesionalistów - pilotow, inżynierów I techników,
podobnie jak i wśród przewoźnikow lotniczych, oraz potencjalnych, a później pierwszych
rzeczywistych pasażerów - Boeningi 787-Dreamlinery weszły – z pewnymi
opóźnieniami do eksploatacji. Po pierwszym locie, już 15 Grudnia 2009 - potrzebowały kilku następnych lat, żeby “wyrosnąć” z wieku dziecięcego, aby po adaptacji,modyfikacji I eliminacji blędów, wejść do pełnej eksploatacji u kilkunastu światowych liderów wśród  przewoźników lotniczych.

Jeden z turbinowych silników RR'a
Boeninga 787  Dreamlinera.


Tuleje cylindrowe (2 z 15-stu na statku)
do silnika głównego statku.
























  Te najnowsze powstałe w zakładach w Everett (stan Waszyngton ), dziecko Boeinga,
jest naprawde zbiorem wielu innowacji w budowie samolotu pasażerskiego – przełomem
w ekonomii lotu, uproszczeniu operacji lotu, startu / lądowania, konstrukcji kadłuba...
i komfortu załogi i pasażerów, żeby tylko wymienić kilka.

          Jest to też pierwsza konstrukcja latająca ..."w cywilu", o tak wielkim udziale kompozytów ( włókna węglowego ) w kontrukcji kadłuba, o tak zaawansowanej elektronice we wszystkich
     elementach awioniki i we wszystkich  systemach mechanicznych I hydraulicznych.
 
         Trzeba też wspomnieć o najnowszej technologii ekonomicznych silników                      turbinowych RR’cea i monitorowanych na bierząco w locie - potrzebach dotyczących obsługi technicznej I ewentualnych napraw na następnym lotnisku. Dla pasażerów (w zależności od wersji ok. 242 w 3 klasach ) - zaoferowano luksus pojemniejszej I nowoczesnej kabiny, siedzeń z indywidualnym ekranem operacyjnym systemu rozrywki pokładowej, wielkie okna z indywidualnie
przyciemnianymi szybami, zaawansowane systemy kontroli wysokiej jakości powietrza w kabinie.

        Samolot - oblatany w 2009 roku jest też najszybszy w swojej klasie z prędkością
maksymalną 945 km/h i przelotową rzędu 0.85 macha, 913 km/h dzięki mocy
uzyskiwanej z dwóch ekonomicznych silników turbinowych Rolls - Royce Trent 1000
o uciagu 312 kN każdy. Zasięg tych samolotów określany jest na 14 500 km ,
więc trochę wiecej niż dwa tankowania mogą zabrać Dreamlinera dookola świata.


A statki kontenerowe…


Najnowszej generacji kontenerowce
-w drodze ( prędkość 21 węzłów )...
... i na kotwicy w HKG.

… ze sztywnych kadłubów pierwszych “poważnych” kontenerowców o pojemności
ładunkowej rzędu 1500 TEU ( kontenerów o długości 20 stóp ) - statków o długości 130-150
metrów, na przestrzeni ostatnich 35 lat “urosly” do kolosów o szerokości ok.60
metrów ( są to parametry długości mniej więcej rozpiętości skrzydeł Dreamlinera ) ,
ale biorąc pod uwagę długość kadłuba- statki wspołczesne mają ... 400 metrów długości i wiecej. Mogą zabrać na pokład nie mniej, niz 6 sztuk Dreamlinerów - bez kombinacji z
ich ustawieniem, a licząc tylko ich długość kadłuba samolotu...ale kto chciałby ryzykować przewóz cennych Dreamlinerów na pokładzie kontenerowca ;o))



Pusty kontenerowiec na kotwicy...

... i w czasie prób zdawczych ze stoczni

     Kadłuby kontenerowców, budowane segmentowo, przypominają konstrukcją
stonogę - przy zawartości 75 % miękkiej stali konstrukcyjnej, zachowują się na morzu też
podobnie jak stonoga…uderzone w dziób falą boczną potrafią się “odchylić” 6 -7 i więcej
metrow od swojej  osi symetrii, przypominając wygibasy węża płynącego przez Ocean.

      No i te niesamowite zwiększenie pojemności ładunkowej... z 1500 kontenerów o
 długości 20 stóp - do imponujących - 20 000 kontenerów.
Tak, tak jednorazowo - na jednym  statku z całym wielkim Oceanem do przebycia przed dziobem...









Dynamika rozwoju kontenerowców …



Schemat rozwoju kontenerowców na przestrzeni lat.



                                                     W siłowni nowego kontenerowca :






      Silniki główne statków ewoluowały od kilkunastu tysięcy koni mechanicznych...
...do aktualnych ponad 100.000 kM ( często w 2-ch silnikach głównych - pracujących
na 2 śruby )...

      Zużycie dobowe paliwa i wymagane prędkości statków - wykonały w tym czasie
prawie pełną pętlę. Od wymogów lini żeglugowych zmuszających konstruktorów do
projektowania statków do osiągania nawet około 30 węzłów ( przy zużyciu dobowym paliwa ponad 250 ton ) - kryzys ekonomiczny wymusił powrót do prędkości przelotowej w okolicy 20 węzłów ( zużycie dobowe ok.180 ton), natomiast nowa generacja silników sterowanych komputerowo umożliwiła zejście z użyciem paliwa w okolice 110 ton/dobę.

      Natomiast aktualny kryzys ładunkowy, odstawiając wiele, bardzo wiele statków
na tzw. sznurek - czyli przymusowe postoje trwające często miesiącami, w
oczekiwaniu na ładunek...wymusił też wiele tzw.ekonomicznych podrózy - na granicy dolnych
możliwości silników głównych - rzędu tylko 10% mocy - przy zużyciu paliwa około 30 - 35 ton
na dobę.

     Co tak naprawdę interesowało kapitanów - pilotów Boeingow 787 - Dreamliner
– to były zawiłości kalkulacji i obliczeń stateczności tak wyżyłowanych statków –
gdzie pod piramidą kontenerów kadłuby płynącego statku - są tak mocno zanurzone
( ok.14-16 metrów ), że prawie niewidoczne. Prawda jest taka, że przy dzisiejszej
komputeryzacji, obliczenia stateczności dla załadowanego prawidłowo kontenerowca
są stosunkowo proste i robią to zaprogramowane komputery, zbierające aktualne
dane o ładowanym ładunku, aktualnym zanurzeniu i aktualnych stanach wszystkich
płynów w zbiornikach na statku - od paliwa... do... wody. Aktualną stateczność przeliczają
na bierzaco - ostrzegają też o przekroczonych, bezpiecznych parametrach.

     W praktyce tak daleko statek jest bezpieczny i gotowy do wyjscia w morze pod
względem statecznosciowym, jak daleko deklaracja załadowcy ładunków do poszczególnych
kontenerów jest prawdziwa ... a z tą jest różnie - czasami w chciwości, dla oszczędzenia paru dolarów, kontenery są tak przeładowan, że dźwigi je podnoszące - gantry, nie dają rady (sic!),
lub kontenery wprost… łamią się pod ciężarem zaladowanego towaru.

    Takie przeładowane kontenery, ze źle zadeklarowaną wagą, trafiają czasami na statek
i w sytuacji, kiedy nie jesteśmy w stanie zważyc poszczególnego kontenera - mogą,
szczególnie w złej pogodzie, zagrozić sąsiadującemu ładunkowi i wreszcie całemu
statkowi.

    Stąd tak częste historie utraty za burtą całych segmentów ładunku pokładowego - nawet kilkuset kontenerów na raz - mimo wszelkich wysiłków, żeby takie niebezpieczne praktyki ukrocic już na etapie przed załadunkiem statku.

    Oczywiście Kapitanowie statków i oficerowie ładunkowi, znają małe tricki jak zmierzyć faktyczny
stan statecznościowy statku przed wypłynięciem w morze, w stosunku do deklarowanych wag kontenerów, natomiast w stosunku do pojedynczego, przeładowanego kontenera jesteśmy jak na razie praktycznie bezsilni...Dopiero od Lipca 2016 wprowadzono wymog wazenia kazdego kontenera tuz przed zaladunkiem.




     Pechowy kontenerowiec – źle załadowany w HONG KONGU -
po Monsunie na Oceanie Indyjskim.


     Elektronika I komputeryzacja szeroko otwartymi drzwiami - podobnie jak w
Dreamlinerze, a generalnie w lotnictwie wkroczyła też na pokłady kontenerowców
- a dokładniej do wszystkich systemów – od nawigacji i elektronicznych map, komunikacji
satelitarnej zaczynając, a na pełnej automatyce obsługi siłowni i wszystkich systemów
zabezpieczenia statku oraz ładunku kończąc.

    Oferując wielodostępność do systemów z kilku, lub nawet kilkunastu miejsc na statku – współczesna elektronika nie tylko zapewnia monitoring systemów, ostrzeganie i alarmowanie o przekroczeniu parametrów. Zapewnia też chroniony hasłami dostępu – mozliwość używania funkcji ekspolatacyjnych - umozliwiając np.manewrowanie statkiem, siłownia, czy sterami strumieniowymi z kilku miejsc na statku.

    Balastowanie statku, uruchamianie urządzeń, czy też sterowanie poszczególnymi procesami, jest możliwe z kilku biur statkowych -monitoring trwajacych procesów, nawet z prywatnych kabin wyższych oficerów,czy np.mess ( jadalni;o) ), czy gimnazjum.

     Kolejnym tematem zainteresowania spotkanych Kapitanów Dreamlinerów było  porównanie kokpitów – czyli w żegludze – mostków. Tak jak w kokpicie w samolocie, tak na mostku manewrujacego statku zbiegają się bowiem wszystkie informacje o trybie pracujacych systemów - tutaj kapitanowie podejmują decyzje dotyczące ruchu I komunikacji, fizycznie stąd manewrują tymi kolosami – bez wzgledu na to ,czy są one na otwartym oceanie,czy w powietrzu… w porcie,
kanale, na rzece, czy na płycie przyjaznego lotniska.

Podobienstwa urządzeń, radarów, map elektronicznych - sa uderzające - podobna jest też obsługa
- pomijając oczywiście miniaturyzację i specyfikę ośrodka w którym się poruszamy - powietrza, czy wody, a także specyfikę wynikłą z ograniczonego miejsca w kokpicie Dreamlinera…


Obsługa urządzeń w Dreamlinerze
Radar i mapa elektroniczna na mostku kontenerowc


Jako przykład - zdublowane systemy komunikacji radiowej - w Dreamlinerze będące
na wyciągnięcie ręki dla obu pilotów - na statku są rozbudowane do całego systemu sateliternego i radiowego w ramach GMDSS - obslugujacego pełny zakres komunikacji
- od biurowej, do komunikacji bezpieczenstwa, niebezpieczeństwa i ratowniczej.
System ten zajmuje dodatkowe duże panele, 2 fotele dla obsługi - do których Kapitan
statku, czy oficer wachtowy musi  dojść kilka metrów - nie tracąc spod kontroli bieżących sytuacji antykolizyjnych I nawigacyjnych statku.


Kokpit Dreamlinera - na płycie lotniska Kapitan - pilot
zajmuje LEWY fotel.

Mostek kontenerowca - Prawy fotel Mastera - Kapitana.

       Przy wszystkich podobieństwach w pracy I procedurach w wykonywanych manewrach -
są też pewne różnice - na przykład w kokpicie Dreamlinera kapitan zajmuje LEWY fotel
– natomiast na statkach - PRAWY fotel jest miejscem skąd - głównie ze względów
przepisów o zapobieganiu zderzeniom na morzu - Master - Kapitan statku, osobiście manewruje statkiem.








      Lewy fotel pozostaje w dyspozycji oficera wachtowego - nawigatora – lub w przypadku manewrów portowych/rzecznych
– lokalnego pilota portowego - który ma tam część zdublowanych urządzeń monitorujacych.

      Pozycja Kapitana statku na prawej stronie mostka wynika też z powodu pozycji
głównego telegrafu, a raczej sterownika automatyki Silnika Głównego - którego moc czesto przekracza 100 000 KM,
lub pędnikow do głównego napędu statku I sterów strumieniowych…
Z lewego fotela są one po prostu niedostępne.

     Kolejną różnicą jest  też to, że w trakcie manewrów podejściowych do kei - Master - kapitan manewruje statkiem ze SKRZYDŁA mostku -aktywujac tam - kilkadziesiat metrów od centralnego miejsca na mostku -sterowniki manewrowe w celu precyzyjnego ustawienia statku przy kei…
co w przypadku Dreamlinera nie ma miejsca.

    Żaden pilot samolotu w locie, nie bedzie przecież ryzykowal spaceru ..” na skrzydlo” ;o))


Kokpit Dreamlinera - pozycja Kapitana.
Oficer wachtowy statku w "przelocie" oceanicznym.
      Przy małych różnicach w pracy obu stanowisk dowodzenia - Boeininga 787
Dreamlinera i nowoczesnego statku kontenerowego– przy całej dostępnej technice i
elektronice ulatwiajacej obsluge i nawigacje, w dalszym ciągu, jak za czasów pierwszych
żeglarzy - Kapitan statku nie ma systemów umożliwiających automatyczne postawienia
statku przy kei,

Kapitan Pilot moze natomiast tylko wspomagać i zabespieczac automatycznie ładowanie Dreamlinera.

Obaj Kapitanowie opierają się jednak na klasycznych podstawach -np. w nawigacji do mierzenia odległości i na morzu i w powietrzu - obaj Kapitanowie używają…
MILI MORSKIEJ rownej 1852 mtr.




Kokpit Dreamlinera - w całej okazałości.


     Najważniejsze jednak co łączy oba stanowiska dowodzenia tymi  wielkimi
konstrukcjami, latającymi i pływającymi, jest słowo ODPOWIEDZIALNOŚĆ
– za ludzi, za bezpieczeństwo, za sprzęt i grube finansowe inwestycje, poniesione w celu bezpiecznego przewozu dużej ilości ludzi i towarów wzdłuż, ( lub ponad nimi )  kontynentalnych,oraz oceanicznych  tras.


    A od tej odpowiedzialnosci, żadne, nawet najlepiej zorganizowane systemy elektroniki
pokładowej, Dowódców Dreamlinerów i Kapitanów statków nie uwolnią.





© cpt.Roman Micinski

piątek, 6 maja 2016

# 19 - EPICKA ŻEGLUGA SZLAKIEM HERBACIANYCH KLIPRÓW





cpt. Roman Miciński                                                                  
...ZABIORĘ WAS ® :



© cpt.Roman Miciński
________________________________________________________________
     To dzieje się naprawdę - tu i teraz - na 2 –ch Oceanach :Indyjskim i Atlantyku, na conajmniej 4 morzach - na przełomie Marca / Kwietnia i I-szej połowy Maja 2016 roku. Nie wierzycie ?... przyjedźcie  do Hamburga, do terminalu kontenerowego HHLA Burchard 12 Maja 2016. na 06:00 lt rano.

CCNI ARAUCO
- na kotwicy, bez ładunków i nadziei na nie...
          Wyobraźnia o możliwych absurdach tego świata nie zawsze jest
wystarczająca, a może moja jest w jakiś sposób ograniczona, żeby taką podróż
wymysleć, a może bardziej nawet... ...żeby ja zrealizowac..;o)).

      Na dwa tygodnie przed moim planem powrotu na statek – można powiedzieć -nagle wyrwany z butów – musiałem w trybie prawie awaryjnym polecieć do Hong Kongu i zmienić odmawiajacego tego typu przedsięwzięcia – Kapitana, na moim poprzednim statku CCNI ARAUCO.

      Juz wcześniej wiedziałem, że podobnie jak setki innych statków - statek nie mógł znaleźć ładunków eksportowych, przez zwolnienie produkcji w Chinach, ogólny stan rynków światowych oraz kryzys finasowania produkcji ( dołujaca giełda w Pekinie ). Nie przewidziawszy tego, firmy zatrudniające kontenerowce do przewozu swojego ładunku, zmuszone zostały do odstawienia je na tzw. sznurek - czyli na postawienie ich na redach - Hong Kongu ,Shanghaju , Ningbo i innych portów Chińskich, ale też Tajwanu i na przykład Południowej Korei, w oczekiwaniu na poprawienie się koniuktury, napływ zamówień i ładunków.          

Nikt nie przewidział też …  tak pięknej pogody…
    Już słynny fizyk nuklearny, Duńczyk, NIELS BOHR 1885-1962,laureat nagrody Nobla twierdził że: " Przewidywanie jest generalnie bardzo trudne, szczególnie jesli chodzi oprzewidywanie przyszłości"... ;o))
        Więc nikt tej sytuacji oczywiście nie przewidział.Niektóre z tych wielkich statków kontenerowych, patrząc na stan z Maja 2016 roku, spędziły cały rok na kotwicach - co prawda ciągle obsadzone zalogą i utrzymywane w stanie gotowości do podróży,  czyli na tzw. “ciepłym sznurku” ,ale z kadłubami obrośniętymi glonami - nim wyruszą w daleką podróż, będą musiały być przez nurków oskrobane z narośli.

   “Mój” CCNI ARAUCO- statek nowy, niecały rok temu zbudowany, miał więcej szczęścia  -wykonał, mimo narastającego już kryzysu, 3 podróże z Chin do Ameryki Południowej (Brazylii, Urugwaju i Argentyny ) i z powrotem do Chin, będąc wciąż w pełni załadowany kontenerami. Dopiero z moim styczniowym urlopem zbiegła się wiadomość o możliwości odstawienia statku na sznurek, z braku następnego ładunku na tej linii. I rzeczywiście -już w lutym trafił “na sznurek” - wpierw w Korei - koło portu w Pusan, a później do Hong Kongu.

Jeszcze na redzie... w oczekiwaniu na wypłynięcie…
                   Właśnie tutaj w Marcu 2016 zastała go wiadomość o planowanym ...“wyjściu  awaryjnym”. Ładunki na linii Europa - Morze Śródziemne - Pakistan – Indie, wraz z wiosną rusza szerszym strumieniem i przy braku nowych statków w Europie - CCNI ARAUCO będzie od połowy Maja 2016 potrzebny pod załadunkiem.Ale nie, nie w Hong Kongu tylko … w Hamburgu!

              Okazało się, że z pozoru szalony pomysł wysyłania przez pol świata, całkowicie PUSTEGO statku w stanie tzw. balastowym, z wynurzonym dziobem i ledwo zanurzoną śrubą okrętową, w zasadzie nie przystosowanym nawet konstrukcyjnie do pełno Oceanicznych podróży w takim
stanie niezaładowania, jest jedyną możliwą opcją zatrudnienia i wprowadzenia tego statku na linię.

              Nie będziemy  wnikać w szczegóły finansowe wyprawy - generalnie pusty statek nie zarabia - jego doba utrzymania kosztuje dużo więcej jak płynie – nawet z ekonomiczną prędkością, niż jak stoi na kotwicy... ale jak stoi w miejscu, gdzie może stać w oczekiwaniu na ładunek następny rok?

           Trzeba dodać, że statek, wynajmowany od firmy włascicielskiej przez przewoźnika towarów - czy stoi,czy płynie - zarabia. Kazde 24 godz.“służby” owocuje dzienną stawką, która wpływa na konta właścicieli statku, pokrywa koszty załogi, jej utrzymania ,ubezpieczenia i generuje właścicielom zyski. Natomiast firmie przewoźnika... niestety tylko straty.


Hong Kong - Kowloon - w drodze motorówką na statek… mijam historyczną keję STAR
Ferry…
   
Początek wyścigu Herbacianych Kliprów wyznaczał strzał z działa po stronie
Victoria Harbour - zwyczaj utrzymany do dziś - punktualnie o 12:00 w południe
rozlega sie jeden, jedyny wystrzał z działa sygnałowego…  
              Koszty po stronie przewoźnika... ktoś napewno przekalkulował, w końcu biurokraci liczyć i lubią i umieją...
               Natomiast ryzyko związane z wysyłaniem statku w tak szaloną podróż zostawili …EKSPERTOM... Pech chce, że jak się słupki matematycznych kalkulacji zgadzają to… nikt dalej nie szuka trudności - wiadomo kasa jakoś się musi zgodzić - a zycie... musi się do tego dostosować!!!

             Więc jeśli jest szansa że statek zamiast strat zacznie, po 1 miesiącu postoju przynosić zyski… nawet dopiero za następne 2 miesiące,to wchodzimy w to!!
             Nie każdy jest ekspertem.. bowiem (znów według cytowanego Nielsa Bohra:“..Expert to ktoś, kto już popełnił wszystkie możliwe pomyłki w swojej wąskiej specjalizacji..”;o))

                 Żeby z długiej historii zrobić krótszą - na 12 godzin przed wypłynięciem w EPICKĄ  podróż z HONG KONGU do HAMBURGA - nowym, ale CAŁKOWICIE pustym statkiem - trafiłem na niego, zmieniając Kapitana, któremu liczenie na powtarzające  się codziennie przez nastepne 50 dni szczęście , dobrą pogodę,na trasie 2 oceanów, 4 mórz i kilku cieśnin, oraz opłynięcie osławionego złymi pogodami południowego Cypla Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce…wydawało się jak dla EKSPERTA... zbyt dużym wyzwaniem i ryzykiem...(ups! ;o)

                       

                Te 12 godzin w Hong Kongu, musiało mi wystarczyć na dopilnowanie zaopatrzenia statku: w paliwo ( 2 różne gatunki - ilości liczone w tysiącach ton ) ,w oleje ( 6 różnych gatunków ), części zapasowe I zamienne, farby, oraz tysiace drobnych, ale niezbędnych na tę podróż rzeczy, wreszcie... żywność dla 20-osobowej załogi, na co najmniej 55 dni ( z owocami  I warzywami -wierzcie mi, trochę logistyki jest przy takim planowaniu potrzebne, żeby świeżego jedzenia wystarczyło..)
       

Już po wypłynięciu z Hong Kongu - gdzieś tam za Horyzontem I za  13 505 milami
...jest HAMBURG!
                          

               Nie będę opisywał wszystkich szczegółów tej naprawdę, nawet jak na
współczesne czasy, niezwykłej podróży... w końcu to 48 dni codziennej,rutynowej pracy i wysiłku całej, może nawet nie do końca świadomej ogromu wyzwania, załogi...

                         

            Mowią, że odważnym... i  nieświadomym szczęście sprzyja...więc i nam udało się zamknąć tę podróż, wymijając po drodze 2 tajfuny na Oceanie Indyjskim i to mimo wymogu utrzymania ekonomicznej prędkości, więc czytaj - "podróży najtańszej", bo wykonanej przy najmniejszej spalonej ilości paliwa.

           Od razu miałem skojarzenia z historią herbacianych kliprów, napędzanych wiatrem w szalonych regatach Hong Kong – Europa, których dowódca zwycięskiego klipra mógł dyktować ceny herbaty, na wymagającym londyńskim rynku.  Poczytajcie o tych wspaniałych statkach,(np. w # pt.-Batawia..), ich marynarzach i kapitanach,ale także o ludziach którzy stali w tle tych zmagań z Oceanami,  jak np.pan  Lipton... brzmi znajomo, tak!  Sir Thomas Lipton…



           Kliper Cutty Sark - jeden z najszybszych herbacianych kliprów w historii -jako muzeum w Londyńskim Greenwich, autor przy pięknie zdobionej rufie, Galion na dziobie i… napęd tego pięknego żaglowca...


                  

           Ale wróćmy to naszej podróży - wybrana przeze mnie trasa,w dużym stopniu odtwarzająca szlaki startujących też z Hong Kongu do Europy herbacianychkliprow, taktyka i strategia takiego doboru prędkosci, aby trafić na sprzyjające wiatry i falowanie, zaowocowała raczej spokojnym przelotem. Starania utrzymania pustego wynurzonego statku na żeglarskich kursach baksztagowych, czyli z falą i wiatrem, popychającym statek z cwiartek rufowych – pomimo nie zawsze idealnie dobrej, ale w końcu normalnej oceanicznej pogody, sprawdziły się fantastycznie.

                       

  Na Oceanie Indyjskim - jedna ze skałek przy wyspie
Mauritius...

            Nawet w najcięższych spotkanych warunkach - fala ponad 6 metrów i wiatr rzędu 8B - mimo bardzo krótkiego okresu kołysań pustego statku ( tylko 8 sekund!)-statek ( i załoga ) znosił je poprawnie…

           Aż strach pomyśleć, co działoby się, gdyby podobne warunki zaskoczyłyby nas z kierunków dziobowych... z tlukącym o fale pustym dziobem I wyskakująca ponad powierzchnię wody śruba... statek po prostu stanąłby w miejscu i z trudnością utrzymywał sterowność …

         

             Mieliśmy też szczęście na przeskoczenie w dobrych warunkach, znanej ze złych pogód, południowej części Afryki, wystawionej na sztormy Oceanu Południowego– w dosłownie 2.5 dniowej przerwie między jednym, a drugim sztormem.

Aktualnie w momencie kiedy piszę te słowa, pogoda przy Przylądku Dobrej Nadziei pozostawionym za rufą 4 dni temu, to według mapy pogodowej...”Siła wiatru 11B wysokość fali - 11.4 metra” – zabójcze warunki dla każdego, nawet w pełni załadowanego statku... dla pustego..lepiej nie mówić...Ale na pamiatke-NIE spotkania ,kolorowa mapke pogodowa zostawilem sobie na pamiatke..;o)

       

           Po raz kolejny zostało to sprawdzone – Ziemia jest Okrągła...

         Atlantyk też przywitał nas dobrą pogodą – jakby chcąc poprzeć nas w tej eskapadzie I ...do samego Hamburga nie postraszyła nas żadna prognoza, której powinniśmy się obawiać…
        Wiec tak jak obiecałem 48 dni temu... w Hamburgu będziemy przy kei  12 Maja 2016 o 06:00 rano –nie wierzycie?...Przyjedzcie i sprawdzcie… będzie więcej witających nas osób, z obu zatrudniających  statek firm hamburskich...

        Zapraszam na kieliszek szampana i...obiecuję gotowość do wyjścia w morze …po 12 godzinnym załadunku, bunkrowaniu paliwa i zaopatrzeniu statku na nową, tym razem już z pełnym ładunkiem, podróż...

         Zastanawiacie się może, czemu ta podróż była EPICKA???... to proste… NOWA linia na
której będzie statek pracował nazywa się… EPIC LINE... ( od skrótu Europa - Perska ( zatoka ) – Indie – Contenerowa Linia ) .., aby dołączyć do niej, pusty statek pokonał ….13 505  Nm... prawie zawsze pustego OCEANU,  z numerem podróży “…EPIC # 999..”  (SIC!!) …oznaczającym podróż bez ładunku…
     
        


© cpt.Roman Miciński