piątek, 6 maja 2016

# 19 - EPICKA ŻEGLUGA SZLAKIEM HERBACIANYCH KLIPRÓW





cpt. Roman Miciński                                                                  
...ZABIORĘ WAS ® :



© cpt.Roman Miciński
________________________________________________________________
     To dzieje się naprawdę - tu i teraz - na 2 –ch Oceanach :Indyjskim i Atlantyku, na conajmniej 4 morzach - na przełomie Marca / Kwietnia i I-szej połowy Maja 2016 roku. Nie wierzycie ?... przyjedźcie  do Hamburga, do terminalu kontenerowego HHLA Burchard 12 Maja 2016. na 06:00 lt rano.

CCNI ARAUCO
- na kotwicy, bez ładunków i nadziei na nie...
          Wyobraźnia o możliwych absurdach tego świata nie zawsze jest
wystarczająca, a może moja jest w jakiś sposób ograniczona, żeby taką podróż
wymysleć, a może bardziej nawet... ...żeby ja zrealizowac..;o)).

      Na dwa tygodnie przed moim planem powrotu na statek – można powiedzieć -nagle wyrwany z butów – musiałem w trybie prawie awaryjnym polecieć do Hong Kongu i zmienić odmawiajacego tego typu przedsięwzięcia – Kapitana, na moim poprzednim statku CCNI ARAUCO.

      Juz wcześniej wiedziałem, że podobnie jak setki innych statków - statek nie mógł znaleźć ładunków eksportowych, przez zwolnienie produkcji w Chinach, ogólny stan rynków światowych oraz kryzys finasowania produkcji ( dołujaca giełda w Pekinie ). Nie przewidziawszy tego, firmy zatrudniające kontenerowce do przewozu swojego ładunku, zmuszone zostały do odstawienia je na tzw. sznurek - czyli na postawienie ich na redach - Hong Kongu ,Shanghaju , Ningbo i innych portów Chińskich, ale też Tajwanu i na przykład Południowej Korei, w oczekiwaniu na poprawienie się koniuktury, napływ zamówień i ładunków.          

Nikt nie przewidział też …  tak pięknej pogody…
    Już słynny fizyk nuklearny, Duńczyk, NIELS BOHR 1885-1962,laureat nagrody Nobla twierdził że: " Przewidywanie jest generalnie bardzo trudne, szczególnie jesli chodzi oprzewidywanie przyszłości"... ;o))
        Więc nikt tej sytuacji oczywiście nie przewidział.Niektóre z tych wielkich statków kontenerowych, patrząc na stan z Maja 2016 roku, spędziły cały rok na kotwicach - co prawda ciągle obsadzone zalogą i utrzymywane w stanie gotowości do podróży,  czyli na tzw. “ciepłym sznurku” ,ale z kadłubami obrośniętymi glonami - nim wyruszą w daleką podróż, będą musiały być przez nurków oskrobane z narośli.

   “Mój” CCNI ARAUCO- statek nowy, niecały rok temu zbudowany, miał więcej szczęścia  -wykonał, mimo narastającego już kryzysu, 3 podróże z Chin do Ameryki Południowej (Brazylii, Urugwaju i Argentyny ) i z powrotem do Chin, będąc wciąż w pełni załadowany kontenerami. Dopiero z moim styczniowym urlopem zbiegła się wiadomość o możliwości odstawienia statku na sznurek, z braku następnego ładunku na tej linii. I rzeczywiście -już w lutym trafił “na sznurek” - wpierw w Korei - koło portu w Pusan, a później do Hong Kongu.

Jeszcze na redzie... w oczekiwaniu na wypłynięcie…
                   Właśnie tutaj w Marcu 2016 zastała go wiadomość o planowanym ...“wyjściu  awaryjnym”. Ładunki na linii Europa - Morze Śródziemne - Pakistan – Indie, wraz z wiosną rusza szerszym strumieniem i przy braku nowych statków w Europie - CCNI ARAUCO będzie od połowy Maja 2016 potrzebny pod załadunkiem.Ale nie, nie w Hong Kongu tylko … w Hamburgu!

              Okazało się, że z pozoru szalony pomysł wysyłania przez pol świata, całkowicie PUSTEGO statku w stanie tzw. balastowym, z wynurzonym dziobem i ledwo zanurzoną śrubą okrętową, w zasadzie nie przystosowanym nawet konstrukcyjnie do pełno Oceanicznych podróży w takim
stanie niezaładowania, jest jedyną możliwą opcją zatrudnienia i wprowadzenia tego statku na linię.

              Nie będziemy  wnikać w szczegóły finansowe wyprawy - generalnie pusty statek nie zarabia - jego doba utrzymania kosztuje dużo więcej jak płynie – nawet z ekonomiczną prędkością, niż jak stoi na kotwicy... ale jak stoi w miejscu, gdzie może stać w oczekiwaniu na ładunek następny rok?

           Trzeba dodać, że statek, wynajmowany od firmy włascicielskiej przez przewoźnika towarów - czy stoi,czy płynie - zarabia. Kazde 24 godz.“służby” owocuje dzienną stawką, która wpływa na konta właścicieli statku, pokrywa koszty załogi, jej utrzymania ,ubezpieczenia i generuje właścicielom zyski. Natomiast firmie przewoźnika... niestety tylko straty.


Hong Kong - Kowloon - w drodze motorówką na statek… mijam historyczną keję STAR
Ferry…
   
Początek wyścigu Herbacianych Kliprów wyznaczał strzał z działa po stronie
Victoria Harbour - zwyczaj utrzymany do dziś - punktualnie o 12:00 w południe
rozlega sie jeden, jedyny wystrzał z działa sygnałowego…  
              Koszty po stronie przewoźnika... ktoś napewno przekalkulował, w końcu biurokraci liczyć i lubią i umieją...
               Natomiast ryzyko związane z wysyłaniem statku w tak szaloną podróż zostawili …EKSPERTOM... Pech chce, że jak się słupki matematycznych kalkulacji zgadzają to… nikt dalej nie szuka trudności - wiadomo kasa jakoś się musi zgodzić - a zycie... musi się do tego dostosować!!!

             Więc jeśli jest szansa że statek zamiast strat zacznie, po 1 miesiącu postoju przynosić zyski… nawet dopiero za następne 2 miesiące,to wchodzimy w to!!
             Nie każdy jest ekspertem.. bowiem (znów według cytowanego Nielsa Bohra:“..Expert to ktoś, kto już popełnił wszystkie możliwe pomyłki w swojej wąskiej specjalizacji..”;o))

                 Żeby z długiej historii zrobić krótszą - na 12 godzin przed wypłynięciem w EPICKĄ  podróż z HONG KONGU do HAMBURGA - nowym, ale CAŁKOWICIE pustym statkiem - trafiłem na niego, zmieniając Kapitana, któremu liczenie na powtarzające  się codziennie przez nastepne 50 dni szczęście , dobrą pogodę,na trasie 2 oceanów, 4 mórz i kilku cieśnin, oraz opłynięcie osławionego złymi pogodami południowego Cypla Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce…wydawało się jak dla EKSPERTA... zbyt dużym wyzwaniem i ryzykiem...(ups! ;o)

                       

                Te 12 godzin w Hong Kongu, musiało mi wystarczyć na dopilnowanie zaopatrzenia statku: w paliwo ( 2 różne gatunki - ilości liczone w tysiącach ton ) ,w oleje ( 6 różnych gatunków ), części zapasowe I zamienne, farby, oraz tysiace drobnych, ale niezbędnych na tę podróż rzeczy, wreszcie... żywność dla 20-osobowej załogi, na co najmniej 55 dni ( z owocami  I warzywami -wierzcie mi, trochę logistyki jest przy takim planowaniu potrzebne, żeby świeżego jedzenia wystarczyło..)
       

Już po wypłynięciu z Hong Kongu - gdzieś tam za Horyzontem I za  13 505 milami
...jest HAMBURG!
                          

               Nie będę opisywał wszystkich szczegółów tej naprawdę, nawet jak na
współczesne czasy, niezwykłej podróży... w końcu to 48 dni codziennej,rutynowej pracy i wysiłku całej, może nawet nie do końca świadomej ogromu wyzwania, załogi...

                         

            Mowią, że odważnym... i  nieświadomym szczęście sprzyja...więc i nam udało się zamknąć tę podróż, wymijając po drodze 2 tajfuny na Oceanie Indyjskim i to mimo wymogu utrzymania ekonomicznej prędkości, więc czytaj - "podróży najtańszej", bo wykonanej przy najmniejszej spalonej ilości paliwa.

           Od razu miałem skojarzenia z historią herbacianych kliprów, napędzanych wiatrem w szalonych regatach Hong Kong – Europa, których dowódca zwycięskiego klipra mógł dyktować ceny herbaty, na wymagającym londyńskim rynku.  Poczytajcie o tych wspaniałych statkach,(np. w # pt.-Batawia..), ich marynarzach i kapitanach,ale także o ludziach którzy stali w tle tych zmagań z Oceanami,  jak np.pan  Lipton... brzmi znajomo, tak!  Sir Thomas Lipton…



           Kliper Cutty Sark - jeden z najszybszych herbacianych kliprów w historii -jako muzeum w Londyńskim Greenwich, autor przy pięknie zdobionej rufie, Galion na dziobie i… napęd tego pięknego żaglowca...


                  

           Ale wróćmy to naszej podróży - wybrana przeze mnie trasa,w dużym stopniu odtwarzająca szlaki startujących też z Hong Kongu do Europy herbacianychkliprow, taktyka i strategia takiego doboru prędkosci, aby trafić na sprzyjające wiatry i falowanie, zaowocowała raczej spokojnym przelotem. Starania utrzymania pustego wynurzonego statku na żeglarskich kursach baksztagowych, czyli z falą i wiatrem, popychającym statek z cwiartek rufowych – pomimo nie zawsze idealnie dobrej, ale w końcu normalnej oceanicznej pogody, sprawdziły się fantastycznie.

                       

  Na Oceanie Indyjskim - jedna ze skałek przy wyspie
Mauritius...

            Nawet w najcięższych spotkanych warunkach - fala ponad 6 metrów i wiatr rzędu 8B - mimo bardzo krótkiego okresu kołysań pustego statku ( tylko 8 sekund!)-statek ( i załoga ) znosił je poprawnie…

           Aż strach pomyśleć, co działoby się, gdyby podobne warunki zaskoczyłyby nas z kierunków dziobowych... z tlukącym o fale pustym dziobem I wyskakująca ponad powierzchnię wody śruba... statek po prostu stanąłby w miejscu i z trudnością utrzymywał sterowność …

         

             Mieliśmy też szczęście na przeskoczenie w dobrych warunkach, znanej ze złych pogód, południowej części Afryki, wystawionej na sztormy Oceanu Południowego– w dosłownie 2.5 dniowej przerwie między jednym, a drugim sztormem.

Aktualnie w momencie kiedy piszę te słowa, pogoda przy Przylądku Dobrej Nadziei pozostawionym za rufą 4 dni temu, to według mapy pogodowej...”Siła wiatru 11B wysokość fali - 11.4 metra” – zabójcze warunki dla każdego, nawet w pełni załadowanego statku... dla pustego..lepiej nie mówić...Ale na pamiatke-NIE spotkania ,kolorowa mapke pogodowa zostawilem sobie na pamiatke..;o)

       

           Po raz kolejny zostało to sprawdzone – Ziemia jest Okrągła...

         Atlantyk też przywitał nas dobrą pogodą – jakby chcąc poprzeć nas w tej eskapadzie I ...do samego Hamburga nie postraszyła nas żadna prognoza, której powinniśmy się obawiać…
        Wiec tak jak obiecałem 48 dni temu... w Hamburgu będziemy przy kei  12 Maja 2016 o 06:00 rano –nie wierzycie?...Przyjedzcie i sprawdzcie… będzie więcej witających nas osób, z obu zatrudniających  statek firm hamburskich...

        Zapraszam na kieliszek szampana i...obiecuję gotowość do wyjścia w morze …po 12 godzinnym załadunku, bunkrowaniu paliwa i zaopatrzeniu statku na nową, tym razem już z pełnym ładunkiem, podróż...

         Zastanawiacie się może, czemu ta podróż była EPICKA???... to proste… NOWA linia na
której będzie statek pracował nazywa się… EPIC LINE... ( od skrótu Europa - Perska ( zatoka ) – Indie – Contenerowa Linia ) .., aby dołączyć do niej, pusty statek pokonał ….13 505  Nm... prawie zawsze pustego OCEANU,  z numerem podróży “…EPIC # 999..”  (SIC!!) …oznaczającym podróż bez ładunku…
     
        


© cpt.Roman Miciński



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz