poniedziałek, 8 lutego 2016

# 4 - MAGICZNE OGNIE SHIWY

cpt. Roman Miciński          

                                                        
...ZABIORĘ WAS ® :

                                   

     Zarośnięta tropikalnym lasem ,skalista wyspa Elephant’a ( dawniej GHARAPURI),leży w centrum  zatoki Bombaju( aktualnie Mumbai) i jest tylko o  godzinę drogi motorówką od Bramy Indii –wzniesionej na cześć  lądowania w Indiach w 1911 roku , króla  Jerzego  V i królowej Mari.
                  Wysepka ta, nazwę swoją zawdzięcza..Portugalczykom, którzy znaleźli(później wywieziony z wyspy) potężny wykuty w kamieniu posąg słonia.Ciągle zamieszkana  przez rdzenną ludność i..stada małp ,jest enklawa starożytnych  Indii, pośród metropolii wyrosłej wokół zatoki. Sławę swoją i olbrzymie zainteresowanie turystów zawdzięcza wykutym  w litej skale dwóch wzgórz ,5 świątyniom  pochodzącym z okresu miedzy 540 ,a 625 rokiem naszej ery( za czasów panowania hinduskiego króla Pulakesina II).
Wszystkie zdięcia autora
                                       
               Na wyspę, wraz z namówionymi,  wolnymi od wachty członkami załogi-dostaję się, jak tysiące innych turystów, wynajętą pod Bramą Indii motorówką. Sympatyczna, ubrana w przepiękne sari, indyjska przewodniczka ,przez całą godzinną podróż usiłuję nas i grupę kilku australijskich turystów, wprowadzić w zawiłości rodzinnych powiązań panteonu hinduskiej mitologii. Zmęczony upałem umysł, z trudnością rejestruje ten informacyjny szum, kodując i odświeżając tylko w pamięci znane ,dźwięcznie brzmiące imiona Sziwy, Wisznu, Parwatti, Ganesza, demona Rawany, bogini Gandes, orła Garuda i świętego byka Nandi. Australijczycy ,podobnie jak członkowie mojej załogi ,nawet nie udają zainteresowania zajęci robieniem fotek ,wiec  siedząc najbliżej przewodniczki automatycznie staję się, jedynym zainteresowanym odbiorcą jej monologu.
                                           Główną ozdobą głównej wykutej w litej skale świątyni ,poświęconej naczelnemu bóstwu ,jest kilkanaście rzeźb przedstawiających cały szereg scen z życia i boskich dokonań Sziwy. Świątynia ,o doskonałym kształcie kwadratu o boku 43 metrów, jest podtrzymywana 26 masywnymi kolumnami  i jest ozdobiona  wysoką na 6.3 metra figurą Sziwy w trzech postaciach, o trzech głowach , znamionujących odmienne aspekty jego boskości-twarz dobrotliwa, skierowana w prawo to Sziwa Wamadewa (Stwórca), na wprost pośrodku Sziwa Maheśmurti (Opiekun), w lewo -okrutna zmarszczona grymasem zła, to Sziwa Bhairadewa (Niszczyciel).
                                          Przewodniczka-studentka, mimo nowoczesnego wychowania, wydawałoby się daleka od zabobonów dawnych wieków, z dziwnym wyrazem twarzy i nie ukrywanym lękiem w oczach ostrzega przed fotografowaniem tego ostatniego ,demonicznego wcielenia. „Nie budźmy złego"- nalega bezskutecznie , w czasie ,kiedy to rozbujana tajemniczym ostrzeżeniem ludzka ciekawość, owocuje już kilkoma suchymi trzaskami migawek, co gorsza, pomimo ostrzeżeń błyski fleszy rozświetlają, kamienne oczy właśnie groźnego Sziwy –Mściciela. Odruchowo też naciskam migawkę, ufny, że błysk mojego flesza –umknie uwadze ,w końcu oślepionego już światłem wielu lamp, bóstwa. Kaskady białego światła, kilkakrotnie jeszcze rozbłyskujące we wnętrzu wykutej w skale jaskini sanktuarium, ożywiają na moment szeregi milczących zastygłych jakby w przerażeniu postaci bóstw.
Zdięcie autora

                                      Kilkanaście godzin później, po opuszczeniu Bombaju, płyniemy na północny –zachód w kierunku portu w Karaczi. Zbliża się godzina 23..tropikalna, parna noc wlewa się na mostek swoją namacalną, lepką od wilgoci czernią. Ogryziony przez upływający czas obwarzanek księżyca, po zaledwie godzinnym pobycie na nieboskłonie, zrezygnował z bezskutecznego rozświetlania tej zamszowo czarnej nocy i wstydliwie ukrył się za horyzontem. Wraz z nami wachtę trzyma tylko miliard gwiazd, których zimne, diamentowe, kocie oczka, nie są w stanie rozproszyć mroków nocy. Płynący statek pozornie w bezruchu, zawieszony jest pomiędzy tą upstrzoną gwiazdami kopułą nieba, a zmarszczoną leciutkim wiatrem powierzchnią oceanu, lekko tylko zmatowiona rozpuszczonym mułem, niesionym w ocean z pobliskiego ujścia Indusu.
                                   Zaledwie godzinę wcześniej mijaliśmy duże skupiska jasno oświetlonych rybackich łodzi , więc telefon z mostka do kapitana, jest zwykłą formalnością- „Znowu miasteczko rybaków.. – trzeba się ruszyć na mostek” . Leniwie ,ponieważ odległość wydaje się ciągle wielka, sięgamy po lornety. Nie! Ależ to niemożliwe! Przed nami, dużo bliżej niż się spodziewaliśmy, na powierzchni oceanu , lub tuż pod nią, odbywa się jakieś irracjonalne misterium świetlne. Z tej odległości wygląda to ,jak  rozmyte drgającym powietrzem, wielopunktowe, szybko migające, biało-zielonkawe światła, skupione w dość dużej średnicy „jeziorko”. Intensywność  zjawiska jest wprost niesamowita, wielokrotnie przekraczająca jasnością czasami już wcześniej obserwowane świecenie planktonu na zawijającej się przy dziobie fali wywołanej ruchem statku. Zresztą plankton daje zazwyczaj mało intensywne, zielonkawe światło, upstrzone gwiazdeczkami białych błysków większych żyjątek. Najbliższe skojarzenie z tym co widzimy ,to obraz oglądanej z góry ,kopuły czarnego nieba podświetlonymi błyskami poruszających się, gasnących i zapalających się silnych reflektorów przeciwlotniczych. Światło wydobywa się z głębi oceanu, ale nie przekracza snopami granicy powierzchni wody, jakby odbijając się od ekranu napięcia powierzchniowego, jak od lustra. Zjawisko na powierzchni okręgu o przybliżonej średnicy 2-4 km( około 1-2 mili morskiej),przypomina prędkością zmian okresów gaśnięcia i świecenia plam, gigantyczna, odbywająca się pod wodą zabawę w „zajączki”.
Zdięcie autora
                                     Stoimy już w kilka osób, na mostku jak zamurowani ,zdolni do bezsensownych słów zachwytu i zaniepokojenia. Ogrom i intensywność zjawiska zadziwia, niezrozumiałość jego mechanizmu- przeraża, w końcu rozpędzony statek płynie dokładnie w kierunku  nieznanego.. Szybko zbliżamy się do świetlnego „ jeziorka”. Błyskawicznie budzi  się we mnie wątpliwość ,czy wolno mi w taki, nierozpoznany obszar wprowadzić statek, w końcu poza statkiem z jego, grube miliony wartym ładunkiem, odpowiadam tez, za bezpieczeństwo ,pewno śpiącej już załogi. A może tak wygląda  wybuch podwodnego wulkanu? Nie jesteśmy jednak w rejonie najwyższej aktywności sejsmicznej…Więc co robić?? 
                                      ..Ale nie czas już na omijające manewry- ciekawość zwycięża i wpływamy w obszar rozświetlonego „jeziorka”, czerń nocy ulega rozproszeniu. Ciężko zebrać myśli w jakiś logiczny tok, stojąc na skrzydle mostka i obserwując  zapalające się i gasnące z oszołamiająca prędkością światła-czując się jak John Travolta na podświetlonej scenie filmu „Gorączka sobotniej nocy” – nomen omen – dzisiaj jest sobota i otacza nas parna gorączka tropikalnej nocy.. Oszołomieni obserwacją przepływamy pierwsze „jeziorko” i kiedy już emocje zaczęły opadać- okazuje się ze świetlny spektakl trwa dalej-lekko wychyleni za burtę obserwujemy teraz nadbieganie intensywnie świecących matowym światłem , szybko przemieszczających się fal, ich prędkość upewnia nas, że nie mają nic wspólnego z niewielkim przecież falowaniem morza . Poza tym zastanawiające są raptowne zmiany kierunków ich przemieszczania, fale te swobodnie przelatują pod kadłubem płynącego statku, tracąc  tylko na intensywności świecenia, w jego bezpośrednim otoczeniu ,zdominowane światłami nawigującego statku. Zmiany kierunku falowania, intensywności, prędkości przemieszczania, są tak zaskakująco gwałtowne, ze trudno je śledzić. Następuje już bowiem nakładanie się fal, interferencje w fale jaśniejsze od innych, lub  całkowite ich wygaszanie ,w obszary czarnych pasów przypominających grzbiet zebry. Nagle w pobliżu prawej burty wzbudza się kilkuset metrowej średnicy „wiatrak” świetlny, o pięciu ,łukowo wygiętych ramionach. Obraca się ze sporą prędkością w lewo, a oddalające się od jego centrum fale nakładają się na proste i łukowato wygięte fale światła nadbiegające z oceanu . Tego już było jakby za dużo ,jak na  zdolności percepcji  nas wszystkich 4 mężczyzn- w końcu reprezentujących olbrzymie doświadczenia morskie- obserwujących coś, co przekracza skale tego co już na morzach całego świata widzieliśmy.                
                                       Przedłużający się spektakl świetlny uspokaja jednak trochę nastroje i oczywisty brak bezpośredniego zagrożenia dla statku, racjonalizuje nasze wymieniane w pospiechu uwagi –nie obniżając jednak ekscytacji. Po około 35 minutach i przebyciu , ponad 10 mil morskich, zjawisko zaczyna wyraźnie słabnąc, aby po kilkunastu następnych minutach całkowicie zniknąć. Statek znowu otuliła centkowana gwiazdami tropikalna czerń  nocy- jakby zapominając o tym co zaszło i kpiąc z naszych nadwyrężonych nieznanym ,zmysłów. Ale dyskusja o tym co widzieliśmy trwała nadal. W jej toku padały krańcowo różne interpretacje obiektywnie obserwowanego zjawiska –od zbiorowej halucynacji, poprzez zrzucanie ”winy” na UFO, jonizacje powietrza wybuchem jądrowym, aż po sugerowane odbite w dukcie świetlnym wytworzonym w wodzie –poświata dalekich miast i światło latarń nawigacyjnych . Racjonalizm i doświadczenie podpowiadało jednak niesamowitą i niespotykaną dotąd aktywność planktonu, zwana fluorescencją morza – ale nigdy dotąd nie znaną i opisaną - aby występowała w tak intensywnej postaci, formie „jeziorek” ,”wiatraków” i pełnej „lekcji” fizyki z  układów falowych..
Zdięcie autora
Zdięcie autora
    Odkładając na bok czysty racjonalizm i nie przyznając się przed reszta załogi do takich myśli ,czuje że po takim przeżyciu na otwartym morzu, raptem w kilkanaście godzin po wydarzeniach na wyspie „Elephant'a”- wzajemne rachunki krzywd, tajemniczego boga SZIWY i moje, zostały wyrównane. W trochę ponure, ale rozdeptane przez turystów jaskinie bombajskiego sanktuarium Sziwy, mógł powrócić spokój- w końcu wzajemnie daliśmy sobie światłem po oczach …,a wypełniona zemsta jest przecież rozkoszą bogów.

Zdięcie autora

"„..i tańczą dalej boscy tancerze. Sziwa jest bowiem Naradźą (Królem Tancerzy), który wykonuje Ananda Tandawa (Taniec Szczęśliwości), tańcząc w rytm wszechświata.”

 P.S.
Brytyjska Admiralicja dopiero po paru latach,w kolejnym,wydaniu  podręcznika dla marynarzy-(BA - Mariner’s Handbook”), upewniona innymi,  podobnymi do mojego,raportami – zdecydowała się, na rozszerzenie rozdziału  dotyczącego fizyki morza pt. „Bioluminescencja” , o opisy „jeziorek” ,”wiatraków” i interferencji świetlnych fal. Nie wierzycie?  Sprawdźcie ! (str.96 ;o))

© cpt.Roman Miciński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz