poniedziałek, 29 sierpnia 2016

# 26 - PRZESLICZNA GENOWEFA GLU-PTAK

cpt. Roman Miciński    

          ..ZABIORĘ WAS ® :

© cpt.Roman Micinski        
____...Powieksz zdiecia przez klikniecia.._______________
                          
Bedac na popoludniowym spacerku/inspekcji pokladu statku, mijajacego wlasnie wyspy Zielonego Przyladka na Polnocnym Atlantyku,nagle –kilka metrow przede mna, wyladowal ciezko,prawie nie uzywajac “podwozia” I ze zwisem na prawe skrzydlo..duzy Gluptak..

    Bosman Filipinczyk, stojacy kilka metrow dalej-wycofal sie na z gory upatrzona pozycje…kilkanascie metrow dalej..wiec nie mialem innego wyjscia, jak tylko zajac sie ptakiem samemu..Czesto zdarzaja sie takie ladowania ptakow na pokladzie plynacego statku-wyczerpane/chore ptaki znajduja na pokladzie ostatnia szanse przed bezwladnym upadkiem do morza,niestety ta ostatnia szansa w przypadku duzego ich odsetku-jest rzeczywiscie ostatnia chwila ich zycia. Ale nie zawsze- czesto nawet niewielka pomoc,czasami tylko dzien, czy dwa odpoczynku,troche slodkiej wody I odrobina jedzenia, rzeczywiscie ratuja im zycie.


 

W tym konkretnym przypadku-chodzilo od typowego ptaka morskiego, dla ktorego dlugie godziny, czy nawet dnie, spedzone w ciaglym locie i w czesto olbrzymich odleglosciach od ladu,przy nieustannym czyhaniu na ryby, ktore zaatakowane lotem pikujacym trafiaja do ich, nigdy nie nasyconych zoladkow-to norma. Zmeczone – spia na powierzchni wody I tak naprawde ladu potrzebuja, zeby zalozyc gniazdo I doczekac pierwszych lotow potomstwa…po to, zeby znow wrocic nad ograniczone tylko horyzontem polacie Oceanu.Na ladzie ich krotkie polaczone blona plawna lapy niosa je raczej niezdarnie i dopiero utrudniony wysoka fala start do lotu z powierzchni Oceanu-pokazuje rzeczywista wartosc tych pokracznych lap I naturalne przystosowanie do potrzeb.
No tak, ale jak mowilem ladowanie”mojego” juz Gluptaka dalekie bylo od perfekcji, a chwile potem probujac juz poderwac sie z pokladu-nie byl w stanie nie tylko rozprostowac skrzydel na cala szerokosc, ale tez najwyraznie nogi nie byly w stanie uniesc ciezaru ciala.
Coz bylo robic-trzeba go bylo zlapac I sprobowac mu pomoc.Istnieje wielkie niebezpieczenstwo przy zblizaniu sie do tej wielkosci ptakow, ze w naturalnym odruchu obronnym ptaki te rania gleboko  uderzeniami  dzioba ,ale  tez majac dluga , gietka szyje I ostry ,precyzyjnie uderzajcy  dziob -moga wybic oko. Wiec nie cwiczcie tutaj opisanego przypadku w ..domu I nawet jego okolicy ;o)).





     GENOWEFA po awaryjnym ladowaniu  i ”uwieziona” pod siatka pierwszego wieczoru  na statku.


Naprawde z wielka ostroznoscia i majac wielokrotnie podobne sytuacje ,a stad nabyte doswiadczenie,udalo mi sie rzeczonego gluptaka schwytac i..zaniesc na skrzydlo mostka, gdzie dla wlasnego bezpieczenstwa ..trafil pod siatke rozwieszona dobry metr na nim…Byl rzeczywiscie slaby,zestresowany i nawyrazniej niezdolny do dalszego lotu..wiecej -nie zainteresowal sie podsunieta woda ,a nawet szybko rozmrozona sadela(rodzaj wiekszej sardynki).


 Dalem wiec mu spokoj I czas na ochloniecie I przyzwyczajenie sie do nowego miejsca I sytuacji.Oficerowie wachtowi mieli tez przez noc sprawdzac, czy nie dzieje mu sie krzywda ,czy przypadkiem nie zaplatal sie w wiszaca nad nim siatke.Powiem szczerze ,ze liczylem, ze do rana bedzie w lepszym stanie I spokojnie odleci.
Jak juz pisalem przy okazji postu .. #   14 -STEFANEK.. nie mam w zwyczaju “wiezic “ na statku tych w sumie biednych ptakow-jesli pozbieraja sily –szybko, zazwyczaj juz po pierwszej dobie , spedzonej dla ich bezpieczenstwa,pod siatka, lub w kartonie, czy pod plastkowym koszem bedacym namiastka klatki – odzyskuja wolnosci I tylko ich wlasne sily limituja ,czy i kiedy ze statku odleca.
     












Nawet spokojna noc na skrzydle mostka nie poprawila kondycji naszej GENI GLU-PTAKA…
Ale nasza GENOWEFA najwyrazniej do lotu sie nie nadawala, wydawalo sie nawet ze jest slabsza niz poprzedniego dnia.Majac juz mimo dlugich rekawow kurtki I duzej ostroznosci, podziobane do krwi ,poranione przez nia przedramiona,bedac jedynym z zalogi ktory sie do niej zblizal-udalo mi sie, lekko ja do tego przymuszajac-doprowadzic do tego, ze polknela sardele, ktora dostala wczoraj wieczor.
















Mialem wiec juz pewnosc, ze glod nie jest przyczyna jej oslabienia.niestety nie moglem bez pomocy drugiej osoby zbadac naszej Genowefy dokladniej..ale czulem ze cos jest nie tak.




Dopiero kolo poludnia udalo mi sie namowic mojego chiefa mechanika ,zeby pomogl mi przytrzymac dziob Geni i dal mi tym sposobem szanse na blizsze jej zbadanie.Badanie skrzydel i innych uszkodzen ciala, nic nie przynioslo-










dopiero na prawej nodze znalazlem przyczyne jej problemow..rybacka zylke – ktora  probujac zerwac, bardzo mocno zacisnela sobie na nodze-odcinajac doplyw krwi ...noga byla niestety na granicy martwicy..
                         



Biedny ptak- cierpiac niesamowity bol, stracil czucie w nodze, a ogolne stan jego tylko sie pogarszal.Odciecie zylki najwyrazniej mu ulzylo w cierpieniu ale niestety po chwilowej uldze –nasz Gluptak znow popadl w apatie,nie tknal wody I wygladalo ze jego chwile sa naprawde policzone.





Trzeba bylo cos zrobic- obiegu krwi w nodze nic juz nie blokowalo, wiec podejrzewajac ogolnoustrojowe zakarzenie-zdecydowalem sie na 3 nastepne kroki- podalem jej ¼ najmniejszej dawki..aspiryny – wbrew zreszta opini konsultowanego przez satelite..ups! lekarza..,zaordynowalem masaze reczne i ..jaccuzi z naprzemiennie letniej  i zimej wody na prawa, uszkodzona noge.


                                            
Genia zaakceptowala ta droge pojenia ja woda,po poczatkowej niecheci-czujac ulge-sama ustawiala sie do wodnego masazu—podsuwajac uszkodzona noge pod strumien wody.









Dopiero na 3-ci dzien –terapia aplikowana co 3-4 godziny przyniosla nareszcie efekty – mozna powiedziec, ze “usmiech” wrocil na ..dziob Geni.   


 













W miedzyczasie losem Geni zostaly zainteresowane osoby z ladu- najpierw lekarz rodzinny –znamienity …ginekolog, z miasta stolecznego bylej stolicy Polski,ktory potwierdzil obrana terapie.Jako plan B, w przypadku gdyby noga Geni bylaby nie do uratowania…kolezanki z biura ladowego w Hamburgu rozpoczely poszukiwania i proces uzyskania zgody na “adopcje” niezdolnego do samodzielnego zycia na wolnosci ptaka.



Ale okazalo sie nie bedzie takiej potrzeby-regularne masaze , nawiazana wiez I chec wspolpracy ze strony “pacjenta”- przyniosly efekty.Stan ogolny Geni –choc jeszcze ciagle niezdolnej do samodzielnego zycia ,po 3 dniu terapi poprawial sie w sposob widoczny.Zaczela juz nawet z nostalgia spogladac na horyzont, gdzie czekala ja upragniona wolnosc..ciagle nieosiagalna ze wzgledu na brak sil..i najwazniejsze –przestala walczyc ze mna swoim ostrym dziobem..wiec moje “porysowane” rece tez zaczely sie zaleczac;o))
                             


















Widzac skutecznosc terapi- zatrzymalem jednym e-mailem, wysilki zmierzajace w kierunku ewentualnej adopcji kalekiej GENI GLUPTAK..na co otrzymalem wyrazona zbiorowo przez panie z Biura Armatora..chec poddania sie podobnej rewitalizacyjnej terapi aplikowanej przez kapitana i..na statku ;o)). Nie moglem sie nie zgodzic- w koncu to Biuro Wlasciciela statku ;o)) ,ale postawilem Paniom z biura kilka warunkow:

-  trzeba wpierw udowodnic ze..potrafia  LATAC..ups!
-  AWARYJNIE-bez podwozia-jak pillot Wrona!-wyladowac na statku- tuz kolo kapitanskich  nog..
- NIE DZIOBAC !!!
- Polknac 4 duze surowe sardele - w ciagu pierwszych 3 dni!!! ;o))
i najwazniejsze – po tak intensywnej terapii , samodzielnie…

-ODLECIEC!!!…;o)

Dziwne, ale nie mialem wiecej zapytan z Biura, w sprawie zapisu na terapie ;o))

A Genia G. - szybko nabierala sil - krotkie przypomnienie sztuki latania( w lotnictwie nazywa sie to KTP-kontrola techniki pilotarzu), proby przedstartowe-rozposcierania skrzydel, ostatnia SARDELA na droge ,..pozegnalne zdiecia..i
                             







                     
                





  GENIA WYSTARTOWALA..!!!! ;o))



 Aha!Najwazniejsze - Genia Gluptak obiecala wyslac pocztowke z pozdrowieniami z portu FUNCHAL na MADERZE-wyspy, ktora wlasnie mijalismy ;o))

                                                            
                                Kuzyni Geni GLUPTAK .na romantycznej przechadzce-zdiecie z internetu… 

© cpt.Roman Micinski

Autor  duzej czesci zdiec- Ch/off- Michal Gogolkiewicz- jako ze rece mialem zajete
 i..pelne GENI ;o))



1 komentarz:

  1. Ale fajna, bardzo ciekawa relacja. Gluptak Genia, genialne. Muszę sobie poczytać wcześniejsze wpisy , już jestem zainteresowana co tam w nich jest. Dzięki piękne i pozdrawiam serdecznie Iwona Haniszewska :-)

    OdpowiedzUsuń