poniedziałek, 29 sierpnia 2016

# 25 – BBB – BARRACUDY Z BUCCANIERO BANK – K U B A




cpt. Roman Miciński                                                                  


  ..ZABIORĘ WAS ® :

© cpt.Roman Micinski
_____________________________________________________________________
                           Czasami tak sie ulozy w planowaniu przyjecia statku w porcie..ze wszystko sie zawala I statek do portu nie wchodzi..a przynajmniej nie wedlug poczatkowych planow...W tym przypadku wine ponosil..huragan o imieniu Denis.





Na Karaibach-nic zaskakujacego –szczegolnie w pelni sezonu huraganow, ktory kiedys trwal od polowy czerwca, do polowy wrzesnia, ale wraz z postepujacym ociepleniem  planety Ziemia,w zasadzie mozna sie go spodziewac.. w kazdym miesiacu roku.Oczywiscie nie wszystkie sa grozne- czesc z nich powstaje nad otwartym morzem..i tam po wyladowaniu swojej furii I po wejsciu ponad chlodniejsze wody..wygasa samoistnie ..nie zagrazajac ,poza zegluga ,zadnym innym ludziom.Ale czesto –jak z kazdym zywiolem,jakby byl sterowany zla sila –wybiera najgorszy scenariusz I atakuje tam, gdzie ludzie sa najmniej przygotowani-przechodzi wprost na najwiekszymi miastami, siejac spustoszenie I powodujac ludzkie ofiary.Ten o ktorym mowie-przeszedl dokladnie nad jednym z najwiekszych miast portowych Kuby..powodujac takie straty ze..port nie byl w stanie przyjac statku wciagu..nastepnych 2 tygodni.

                                                  Kanal wejsciowy do portu w Cienfuegos…

                    To nie planowane opoznienie, spowodowalo, ze..musialem ze swoim statkiem nie tylko wpierw znalezc spokojne miejsce,zeby przeczekac zywiol, ale zrobic to tak umiejetnie ,zeby nie zurzyc resztek paliwa pozostalych w zbiornikach..jako, ze to mial byc tez nasz port bunkrowania-czyli pobierania paliwa z miejscowej rafineri. Krotko mowiac-majac niewiele paliwa na statku I dobrych kilka dni do wejscia do portu..musialem juz po przejsciu huraganu znalezc spokojne ,ale niezbyt dalekie od portu miejce na przeczekanie do czasu, az port zostanie ponownie otwarty.
Tak, ale jak to zrobic –jesli wokol sa zabronione do zeglugi przez kubanski rzad obszary, tam z kolei gdzie wolno przeplywac-jest za gleboko, zeby rzucic kotwice, tam gdzie mozna byloby zakotwiczyc-bedzie wiazalo sie to ze zniszczeniem pieknej rafy koralowej…natomiast plywanie w kolko, lub tzw. aktywne(uzywajac silnika od czasu do czasu) dryfowanie.ze wzgledu na brak zapasu paliwa-nie wchodzilo w rachube…Sytuacja –dla kapitana statku-praktycznie bez wyjscia. 


                                                            Uroki miasta Trynidad de Cuba
No ,ale podroze ksztalca..wczesniejszy o zaledwie miesiac, pobyt w Muzeum Historycznym Miasta Trynidad (poludniowa Kuba), oraz analiza reprintu XVII wiecznej mapy sporzadzonej przez kapitana PIRACKIEGO zaglowca..przypomniala mi o mielizne..BUCCANIEROW..Nie jest ona niestety oznaczona nawet na wspolczesnych mapach – opartych w tym dokladnie miejscu na niedokladnych badaniach dna morza wokol Kuby.Pamietalem tylko, ze od pieknego ,slawnego ze swojej histori miasta Tryninidad na Kubie- prawie na przeciw jego portu-poczatkowo rybackiej wioski o nazwie Casilda, jest kilka raf koralowych ,a troche dalej w morze, zaznaczona na pirackiej mapie z XVII wieku – lacha piasku otoczona rafa koralowa o nazwie nadanej przez ..piratow…BUCCANIERO BANK..



                                                         
Tak to tam-na granicy horyzontu –lezy Buccaniero Bank - tu widziany z Topes de Collantes-przeleczy gorskiej nad miasteczkiem Trynidad i Casilda - oba widziane w dole pod nami ..

ta


                Niestety-oficjalne jeszcze w tym czasie, papierowe mapy Admiralicji Brytyjskiej (rozpowszechnienie mapy elektronicznych to piesn ostatnich paru lat)..nie pokazywaly tego wyplycenia morza…majac zaznaczony  ten obszar jako akwen o niskim stopniu rozpoznania dna, ale z glebokosciami rzedu 20-25 metrow, wiec teoretycznie bezpieczne dla mojego statku..jesli rozrastajacy sie koral, nie wyplycil tego rejonu jeszcze bardziej…No coz dla odwaznych swiat nalezy…dopiero drugie przeplyniecie akwenu - pokazalo nam na echosondach pelny ksztalt tej lachy piasku- wyplycenia na ktorym udalo sie delikatnie polozyc kotwice - bez uszkodzenia kaskadowo opadajacej na wieksze glebokosci pieknej rafy koralowej..Tak wiec przy pieknej karaibskiej pogodzie, ktora nastala po przejsciu Hurraganu Denis-mialem statek o ponad 220 metrowej dlugosci – zakotwiczony na bialym ,koralowym karaibskim piasku z glebokoscia okolo 12-15 metrow pod stepka , zas rufe statku juz nad wieksza glebia, z kaskadowo opadajacymi koralowcami..Skad to wiem tak dokladnie?.




                          Efekt kilkuminutowego nurkowani- tym razem z plazy w okolicy Casildy

No ,coz juz w kilkanascie minut po zakotwiczeniu I ustawieniu sie statku-nurkowalem pod nim..takiej stosunkowo rzadkiej okazji sie nie przepuszcza! ;o)) Tak,prawie godzina spedzona pod woda- oproznila moje ostatnie butle powietrza..Ale to bylo dla mnie za malo-wrocilem do wody raz jeszcze..juz tylko ze sprzetem ABC,zeby jeszcze w swobodnym nurkowaniu podziwiac rzeczywiscie nietknieta przez ludzi, piekna, tetniaca podwodnym zyciem rafe…Tak,to  miejsce bylo idealne na przeczekanie czasu do wejscia do portu-majac regularne I czeste zawiniecia do poludniowej Kuby…korzystalem z niego jeszcze kilkakrotnie…ale juz bez nurkowania..niestety.Zdarzenia pierwszego wieczoru –skutecznie zniechecily mnie do kolejnych nurkowan w tym miejscu..
Piaszczyste wyplycenie lezalo w idealnym dla..piratow miejscu- na tyle daleko od ladu, ze nawet z wyzej niz Casilda polozonego Trynidadu-maszty XVII wiecznych niewielkich stosunkowo (na 25-27 metrow dlugich) pirackich galeonow ,nie byly widoczne, a lad byl osiagalny w ciagu zaledwie godziny,lub dwoch wioslowania szalupa..I dlatego to kotwicowisko czesto bylo uzywana przez piratow ..z Trynidadu(do ich historii wrocimy w jednym z nastepnych opowiadan) I dlatego na mapie kapitana pirackiego statku, otrzymala nazwe Mielizna Buccanierow…








Pamiec o pirackiej przeszlosci Karaibow-jest ciagle eksploatowana- czesc mojej zalogi w drodze na plaze na polwyspie Casildy.
A Buccanierzy..to piraci wybrzeza(pamietacie z opowiadania # 22- Port Royal..?).Anglicy ,Holendrzy I Francuzi I ich potomkowie urodzeni ze zwiazkow z karaibskimi pieknosciami,zauroczeni bogactwem zdobytym przez slynnych- Sir Francisa Drake’a I Sir Richarda Hawkinsa-zaledwie kilkadziesiat lat wczesniej-zajeli sie korsarstwem I piractwem. Dzialali - szczegolnie w drugiej polowie XVII w. na wodach I w koloniach hiszpanskich rejonu Karaibow, ale w przeciwienstwie do poprzednikow, dzialali calkowicie nielegalnie ,na wlasny rachunek-wiec bez listow gwarancyjnych swoich rzadow(zwanych listami “marque”),mimo ,ze byli  przydatni wladcom Francji ,Angli I Holandii –oslabiajac ich najwiekszego konkurenta na morzach swiata-Hiszpanow.
                                                             
                                                                                Kubanski zachod slonca
Buccanierow trzeba  odroznic od typowych piratow, ktorzy atakowali statki I osady.. wszystkich  flag I narodowosci,byli przez to calkowicie wykleci przez prawo, zas w przypadku zlapania traktowani zawsze smiercia. Buccanierzy natomiast, mieli swoja baze poczatkowo na Tortudze-wyspie na polnoc od Haiti,skad organizowali wyprawy na kolonie,platacje I miasta Hiszpanskiego Imperium, a nazwa ich wziela sie z kradzionego przy okazji napadow bydla, ktorego mieso potem grillowano I suszono na plazach spokojnych zatok w celu..sprzedarzy jako prowiant dla przeplywajacych statkow..Francuska nazwa tego miesa “boucan”  przylgnela wiec do calej ich nacji- we wspolczesnej francuszczyznie zamiennie okreslajacego kolege-kogosc z naszego(meskiego)kregu..choc trafialy sie tez kobiety wsrod slawnych buccanierow.Najslawniejszym Buccanierem byl oczywiscie Anglik Sir Francis Morgan-pozniejszy gubernator Jamajki –gdzie jak wiemy z poprzednich postow -Port Royal stal sie ich baza do  upadku - po trzesieniu ziemi , ktore zniszczylo Port Royal w 1692 .Brak legalnosci dzialan dla buccanierow skonczyl sie z poczatkiem XVIII w.- kiedy na czas wojny o hiszpanska sukcesje (1701-1714) poszczegolne rzady panstw konfliktu legalizowaly buccanierow swoich narodowosci- wydajac im listy gwarancyjne.Kilku z nich ,swoje ekscytujace przygody opisalo w mniej, lub bardziej barwny sposob-budujac legende piractwa na Karaibach.
Ale wracajmy na nasza koralowa rafe Buccanierow..,a w zasadzie ku obiecanym..BARRACUDOM..Oto jest jedna znich ..prosze bardzo.. 



To wlasnie obecnosc duzej ilosci tych ryb-nazwanych od hiszpanskiego dialektu uzywanego na Karaibach od  XVII w.- w ktorym slowo  “barraco” oznaczalo..nakladajace sie na siebie zeby..zniechecilo mnie skutecznie do dalszych nurkowan na Buccaniero Bank.Barracudom zostalo to do dzis..zeby rzeczywiscie maja imponujace..a charakter , mowiac kolokwialnie, raczej nieprzyjazny…Slodkowodny zarloczny szczupak z Europejskich wod-to jak mowia –pikus ..w porownaniu z Barracuda.Ta slepo atakuje w zasadzie kazda zdobycz..nawet wieksza od siebie,a uwierzcie apetyt ma niezaspokojony… Widzialem wiele takich atakow- nurkujac –szczegolnie w poblizu skal i zywych raf koralowych -ze wzgledu na obfitosci pozywienia, nie tylko na Karaibach-ale tez w innych czesciach swiata, bo sa one rozpowszechnione we wszystkich tropikalnych wodach.
                                                                  

Tak naprawde moi Filipinscy I Indonezyjscy zaloganci korzystajac z nieprzewidzianego postoju statku,nastawili sie oczywiscie na polowy raczej ryb z bialym miesem-nie, zeby z glodu-jedzenia na statku jest zawsze pod dostatkiem,ale instynkt  rybakow po prostu zawsze bierze gore-kiedykolwiek I gdziekolwiek statek zatrzyma sie na kotwicy.


                              



Poczatkowo mielismy nawet troche sukcesow…



  








              

Ale potem jakos to roznioslo sie szybko wsrod  miejscowych Barracud i  zaczely dzielic nasz polow na niezbyt sprawiedliwe czesci..tzn. one jednym uderzeniem na nasze zlowione juz na hak ryby,swoimi jak brzytwy zebami zabieraly cala rybe… a nam zostawialy na haku – odciete rybie lby...Nie dziwcie sie wiec, ze widzac jak wiele barrakud rzadnych krwi otoczylo nasz statek –chec na kolejne nurkowania w tym miejscu przeszla mi juz na zawsze.Z drugiej strony na taka niesprawiedliwosc w podziale lupu-moi z dziada pradziada rybacy-Filipinczycy nie chcieli sie zgodzic..Po zmianie taktyki polowu I lekkiej adaptacji sprzetu..zasadzilismy sie raczej na ..barracudy,slusznie uwazajac ze wpierw trzeba bedzie kilku z nich sie pozbyc z otoczenia statku..zeby miec szanse na polow tych lepszych do konsumpcji ryb. Zdiecia mowia same za siebie – jak widac dalismy rade kilku Barracudom…

 











 

                                                                        









 
                
..po to zeby wrocic z powrotem do polowu szlachetnych ryb z bialym miesem.






















  Jeszcze kilkakrotnie wracalem statkiem na lache koralowego piasku Mielizny Buccanierow dajac zalodze szanse na skorzystanie ze sportowego polowu ryb-I nigdy sie nie zawiedlismy na tym miejscu.Barrakudy zawsze tam byly obecne I zabieraly  nalezna im czesc polowu..ale dla nas tez cos pozostawalo..
Dla podroznika I autora fascynujacych ksiazek , Arkadego Fiedlera “…ryby spiewaly na rzece  Ukajali..” dla nas –zalogi statku “.. Elisabeth”..para mlodych groupperow ..”spiewala” do zachodzacego slonca..na Mieliznie Buccanierow.
                                          

                                                                  KUBA…dla mnie zawsze...goraca…

























© cpt.Roman Micinski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz