czwartek, 4 maja 2017

#55 - OZYR - PIES PODROZNIK...

cpt.Roman Miciński




..ZABIORĘ WAS ® :                                  

© cpt.Roman Micinski
______________________________________




Napisalbym dla Was wiecej na samochodzie , ale moj Pan mnie okrzyczal ,ze mu nowego Jeepa porysuje… Ludzie sa jacys dziwni, kupuja auta i potem bardziej o nie dbaja niz o swoich przyjaciol i nawet samych siebie...A pozniej gnaja gdzies przed siebie, podrozuja,  przemieszczaja sie samolotami , statkami ,JEEPAMI (tak tak!) zamiast choc na troche posiedziec w jednym miejscu i rozgladnac sie wokolo- jak tu ladnie…

Moj Pan tez mnie przegnal przez  kontynenty,wiele podrozy samolotami(tych najbardziej nie lubilem) ,statkami(ferry) ,samochodami - tak jakby mu zle bylo w jednym miejscu…Nawet jak juz sie zgodzilem zostawac w tych roznych dziwnych miejscach gdzie mnie przywozil - to przeciez nie musialem zostawac tak dlugo sam.Pan mnie czasami zabieral ze soba, ale wszyscy mnie potem glaskali, albo zostawalem sam w samochodzie...Az musialem Pana nauczyc ,ze nie bede w samochodzie zostawac sam!!!
...I co z tego ,ze to byl nowy samochod... 
Pan mowil, ze to wszystko dla pieniedzy, ale po co mu jakies tam pieniadze, jak przeciez ja moge zawsze cos upolowac.












Tylko mnie Pan zawsze wstrzymuje..Na przyklad na Aleutach..spedzilismy tam prawie dwa lata i mimo ze lisy , orly, i foki byly w zasiegu zebow-Pan nigdy nie pozwolil mi nic upolowac..Nawet jednego lososia!..z tych co prawie same do pyska wskakiwaly… Oj! dziwni ci ludzie sa…

Na przyklad poznany na Aleutach Roman – malo mnie nie udusil na powitanie ,a przeciez dopiero co sie poznalismy…
I chcialem go tylko polizac..Zabralem go potem z moim Panem w tundre ,


           



































ale on juz tylko interesowal sie Orlami ..caly czas je fotografowal,kazdego i z kazdej strony…

Dziwni ci ludzie sa…zeby robic sobie zdiecia ze sruba...














zamiast ze mna...











Ozyr - Ozir - Ozyrys-Osiris (PODROZNIK)
Ozyrys (egip. Isir lub Iszir) – w mitologii egipskiej bóg śmierci i odrodzonego życia. W metryce zapisany zostal jako Lord Omar. W skrocie nazywany Ozyr, czyli czlonek naszej rodziny w postaci wyzla wajmarskiego. Przezyl 12 lat. Szkoda, ze nie dluzej. Bardzo go nam brak.
Jego historia zaczela sie w Polsce. Urodzil sie 18 maja 2005. W sierpniu tegoz roku razem z nowa rodzina przeprowadzil sie do Kaliforni. Wtedy to pierwszy raz pokonal samolotem Atlantyk i polnocno amerykanski kontynent. Zamieszkal wowczas w okolicy Los Angeles, w dzielnicy o nazwie Palos Verdes (Zielone Wzgorza)- z pieknym widokiem na Pacyfik.


USA, Kalifornia, Palos Verdes
Byl pieknym ,madrym psem - po dziadku mistrzu swiata. Mielismy razem wspanialy czas, aczkolwiek potrafil byc bardzo uciazliwy i zaborczy .Coz ,mial po prostu swoj charakter. Przywiazany przed supermarketem potrafil wyc tak przerazliwie,nad swoim nieszczesciem psa “uwiazanego”, ze zwracal uwage wszystkich obecnych. Mijajacy go ludzie podziwiali go za wyglad i oczywiscie koniecznie chcieli go dotknac. Zawsze mielismy obawy, czy pies zachowa sie spokojnie...bo to jednak pies.
Ozyr pierwszy raz mieszkal w Kaliforni przez 5 lat. Wrocilismy do Polski - wiec pokonal caly kontynent i Atlantyk juz 2 –gi raz w swoim zyciu. Jak przez cale swoje zycie,tutaj tez nie mogl narzekac na swobode. Zarowno w Stanach jak i w Polsce otaczala go zawsze przyroda.Dlugie , calkowicie nieskrepowane spacery – to bylo to, co Ozyr lubil najbardziej… Prawie nigdy nie chodzil na smyczy.


Polska, Los, 














To byla druga podroz Ozyra z poprzez Atlantyk i kontynent amerykanski. Nie przepadal za tymi podrozami. Taka podroz to minimum 16 godzin, w klatce dla psa w klimatyzowanym pomieszczeniu bagazowym. Pamietam, jak po takiej podrozy obskoczyl wiele slupkow na Okeciu (teraz lotnisko Chopin), wypil mnostwo wody i zjadl sporo kabanosow.Wszystko po to ,aby odreagowac stres z podrozy..
Nie byl to jednak powrot na stale do Polski. W 2012 roku Ozyr ,ze swoim Panem wyjechal do Dutch Harbor,na aleuckiej wyspie Unalaska - Alaska.Byl to wiec dla Ozyra juz 3-ci transoceaniczny i transkontynentalny przelot . Do samego Dutch Harbor na Aleuty - niestety tez musial doleciec. Byla to jednak znacznie krotsza podroz, bo okolo 3.5 godziny. Samolot tez byl mniejszy. Pomieszczenie bagazowe,gdzie spedzil ta podroz - to czesc glownego pokladu samolotu , oddzielona od pasazerow brezentowa kurtyna. 


Na Alasce szybko sie zadomowil – otaczaly go znowu piekne tereny tundry, porastajacej wulkanicznego pochodzenia gory , ale tez niestety , nie najlepsza pogoda.Co prawda zima to srednio tylko minus 2 stopnie C, ale w czasie bardzo krotkiego lata temperatura nie przekraczala plus 15 stopni Celsjusza.No i te mgly,silne wiatry oraz opady – 7 roznych pogod zdarzajacych sie prawie kazdego dnia.Czlowiek wytrzyma..bo musi - dla Ozyra nie obylo sie bez specjalnych kubraczkow..Na Aleutach mielismy wowczas nieograniczone zaopatrzenie w dorsza. Lubil go w swoim wlasnym pozywieniu, ale jak to pies – patrzyl prosto w oczy swojego Pana, kiedy ten przygotowywal potrawy dla siebie..


Okolice Dutch Harbor, Alaska, USA

Powrot z Aleutow zaplanowany byl juz wczesniej i troche inna ,ciekawsza, droga.Z Dutch Harbor trzeba bylo jednak wyleciec samolotem - po wyladowaniu w Anchorage-Alaska, Ozyr pojechal ”swoim rydwanem”przez Alaske,Kanade i zachodnie stany USA - ..cale 15 tysiecy kilometrow - do Kaliforni. Byla to piekna , niezapomniana dla wszystkich, rodzinna podroz trwajaca 2 tygodnie.

                                
Rainbow Point, Montana (Yellowstone), USA                                    




RYDWAN Ozyra



Po krotkim pobycie w Kaliforni  i wypadzie do Meksyku - przyszla pora na kolejna wielka ,znowu lotnicza podroz przez Atlantyk. To juz byla Jego czwarty tak daleki przelot samolotem. Rodzina zartowala, ze moglby zbierac w liniach lotniczych dodatkowe punkty na darmowe przeloty. Podroz minela szczesliwie, aczkolwiek tylko Ozyr moglby opowiedziec co przezyl. Na pewno nie przepadal za tymi , szczegolnie lotniczymi wyjazdami.
Po powrocie do domu w swoim wlasnym legowisku odnalazl nowego lokatora, ale potrafil go zaakceptowac.Poczatkowa nieufnosc, przerodzila sie szybko w pelna respektu przyjazn.


Znowu w domu, ale z nowym lokatorem.
Los, mazowieckie, Polska

W Polsce tez wedrowal ze swoim Panem,zwiedzil ja prawie cala, zaliczyl tez wyprawy do Niemiec.
W 2015 Pan Ozyra musial wyjechac znowu na prawie na poltora roku. Moze to bylo powodem, ze Ozyr zaczal chorowac i w maju 2016 roku musial sie z nami pozegnac. Pochowalismy go w naszym ogrodzie , byl jakis sposob na pozegnanie... choc mamy go ciagle przy sobie.

Tak! Ozyr moglby wiele opowiedziec- zwiedzil przeciez pol swiata ,znaczyl swoja obecnosc… podlewal nie tylko polskie lasy ,ale...tez od tundry,  poprzez sekwoje,az po kaktusy…

Uczmy sie kochac swoich (nie tylko czworonoznych...) Przyjaciol – tak wielu z nich i tak wczesnie od nas odchodzi…


© cpt.Roman Micinski na podstawie opowiadania pp. Pawlakow korzystajac ze zdiec swoich,  oraz z rodzinnego albumu. Logo postu to portret Ozyra-autorstwa pani Sylwi Pawlak.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Fajny piesek prawda?? Nasze tez wszystkie zwierzatka sa fajne, maja dusze i charakter -wiec trzeba o nie bardzo dbac ;o))

      Usuń