©cpt.Roman Miciński
____________________________________________________________________________________
Na otwartych morzach,w portach i na redach- na pokłady statków ,często trafiają różne zwierzęta, których los, zbieg okoliczności, zła pogoda, lub głupota ludzka- rzuciła na pokład statku i zmusiła do odbycia krótszej, lub dłuższej morskiej podróży. Czasami- czego byłem świadkiem- statek staje się rodzajem ratunkowego koła, gdzie zwierzęta,najczęściej ptaki,ale nie tylko - wyczerpane złą pogoda, lub migracją , szukają odpoczynku, lub wprost ratunku.Coraz rzadziej- ze względu na ścisłe przepisy sanitarne, statek staje się rodzajem Arki Noego -i widok większej ilości papug,małpek,pytonów, nie mówiąc już o kopytnych,wielkich kotach, czy np. słoniach -przewożonych jako ładunek , jest naprawdę wyjątkowy.Transport -szczególnie międzykontynentalny, nawet większych zwierząt -odbywa się drogą lotniczą -również dla tych zwierząt komfortu.
Inny ,ale tym razem krótko dystansowy - "pasażer na gapę" |
A jednak, tak mi się zdarzyło- mając niecały miesiąc do następnego zatrudnienia z pełnym ładunkiem , cumując w południowo koreańskim porcie Pusan-otrzymałem polecenie rozpoczęcia podróży ok. 5 000 mil morskich, z prędkością "ekonomiczną", czyli według wyobrażenia "ekonomii" w wersji lądowo-"biurwowej"- najmniejszą, ale stałą- gwarantującą dopłyniecie o czasie , ale też przy najmniejszym dobowym zużyciu paliwa.O nadmiernym zużyciu urządzeń i innych niemałych kosztach dodatkowych takiej decyzji-nie miejsce aby wspominać.;o))
Wypływając w ten, z pozoru nudny i długi przelot, nigdy nie spodziewałbym się, że wraz z wyjściem w morze , rozpoczyna się inna ,epicka wprost epopeja...epopeja STEFANKA..i choćby z tytułu pokonanej odległości, zasługuje na parę słów wspomnienia.

Tak naprawdę, to były ich dwa- piękne, wyrośnięte, choć zagubione na morzu gołębie.Parka szybko,po wyjściu w morze zauważona przez oficera wachtowego,targana świeżym, choć nie przekraczającym 4B, wiatrem,przycupnęła na szczycie najwyższej ,6-tej warstwy kontenerów, tuż przy mostku.Mimo poprawiającej się pogody- musiały nie czuć pełni komfortu podróży,bo już po
![]() |
Stefanek w chwilowej"niewoli" |
Okruchy ze stołu Stefanka |
Porzucony Stefanek (burczymucha) |
Na szczęście, po następnych 2 dniach - dzięki wymuszonemu ograniczeniu w ilości, (dostarczanego mu) pożywienia, Stefanek pozbierał się psychicznie,a także fizycznie i jakby obejmując cały statek w swoje posiadanie,podjął regularne i wielokrotne w ciągu dnia, patrole ,nad całym statkiem. Nie zważał przy tym, na większe od siebie głuptaki i mewy, które skwapliwie korzystały z podrywanych do lotu ruchem statku, ryb latających. Był przez nich ignorowany,nie stanowiąc żadnej w ich polowaniach, konkurencji.
Stefanek na lotnym patrolu... |
Mimo wszystko ,z każdą godziną rejsu, oddalał się on od znanych sobie rejonów świata, aktualnie już o poważne , żeby nie powiedzieć, na kontynentalne wprost odległości.
Uwierzcie mi- nikt z załogi nie zgadł...pomimo mijania , w niewielkiej jak dla gołębia odległości, wybrzeży Chin,Tajwanu,Hong Kongu , Stefanek był ciągle z nami. Nie skusiły go, ani pobliskie wyspy Paracelsus, ani Wietnam, czy wybrzeża Tajlandii i Malezji.Nie skusił go do opuszczenia przyjaznego statku też Singapur- może ze względu na obostrzone przepisy sanitarne..;o)), ani też Indonezyjska Sumatra , wydłuż której, niespiesznie ,przepływał nasz statek.Na morzu Andamańskim, nawet nie patrzył w kierunku wysp Nikobarskich,na których mógłby przecież znaleźć prawdziwie rajskie życie.
Na "pieszym" patrolu... |
Wyglądało,że ustabilizowane życie, wyrobiona pozycja - druga po kapitanie , całkowicie nietykalna persona na statku - absolutnie mu odpowiadała i nie wyglądało, żeby gdziekolwiek się wybierał , oczywiscie poza rutynowymi lotnymi patrolami nad swoim w końcu statkiem.
Sri Lanka-jak się okazało, miejsce mojego zejścia na urlop, w porcie Colombo, zbliżała się nieuchronnie i najwyraźniej aktualna sytuacja , zmuszała mnie do przekazania następnemu kapitanowi statku z POWIĘKSZONĄ, o lotny patrol, załogą.
Ostatni raz widziałem Stefanka już w porcie, kiedy to przekazując na mostku obowiązki - razem ze swoim zmiennikiem,obserwowaliśmy, jak nie zrażony pracującymi gantrami- wykonuje swój rutynowy patrol nad statkiem, z którym przebył prawie pełne 5000 mil morskich.Pobił tym samym, nigdzie nie zgłaszany, rekord długości pobytu jakiegokolwiek ptaka, na wszystkich moich statkach, w czasie 40 letniej kariery .
Sri Lanka-jak się okazało, miejsce mojego zejścia na urlop, w porcie Colombo, zbliżała się nieuchronnie i najwyraźniej aktualna sytuacja , zmuszała mnie do przekazania następnemu kapitanowi statku z POWIĘKSZONĄ, o lotny patrol, załogą.
Ostatni raz widziałem Stefanka już w porcie, kiedy to przekazując na mostku obowiązki - razem ze swoim zmiennikiem,obserwowaliśmy, jak nie zrażony pracującymi gantrami- wykonuje swój rutynowy patrol nad statkiem, z którym przebył prawie pełne 5000 mil morskich.Pobił tym samym, nigdzie nie zgłaszany, rekord długości pobytu jakiegokolwiek ptaka, na wszystkich moich statkach, w czasie 40 letniej kariery .
Stefanek na morskiej wachcie... |
Holenderski kapitan, nim jeszcze doleciałem na Gdańskie lotnisko po 3 etapowej,długiej , lotniczej podróży, wysłał mi sms'a ,że zaraz po moim zmustrowaniu i wyjściu statku w kolejny rejs - Stefanek zniknął i ... już w pobliżu statku, nie był widziany.
Zamartwiałem się, jak Stefanek ,w końcu koreańsko języczny, dogada się po angielsku z Cejlończykami. Nie okazujcie też zdziwienia ,przyznaję, że wysiadając w Gdańsku z samolotu, całkowicie wbrew jakiejkolwiek logice, rozglądałem się wokoło, za łobuzersko wygłądajacym gołębiem..Stefankiem podróżnikiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz