


...ZABIORĘ WAS ®
© cpt.Roman Micinski
________________________________________________________
W kolejnosci zdjęć-Slavek,Zdzisek,Janusz
Andrzej…
W srodowisku pilotow.. podniebnych
muszkieterów, mowia ,ze dobry pilot/lotniarz ,to na drzwiach od hangaru poleci
...Czy z przestworzy wroci w jednym kawalku, i czy bezpiecznie..nawet w
szczerym polu, wyladuje..o tym juz sie nie mowi,bo podobnie jak w lotnictwie
pasazerskim...bilet jest tylko oplacony w jedna strone..Wazne zeby sie oderwac
i...poleciec!!!
Inz.Czeslaw Tanski
Odwieczna (patrz np. IKAR!,oraz polski pionier lotnictwa inz.Tanski!) chec czlowieka do latania….ten niepowstrzymany ped, aby na jawie
przezyc powtarzające się w snach , niczym nie skrepowane, nawet technika
pilotażu i ograniczeniami avioniki! ups!, podniebne loty…ilustruja zamieszczone
tutaj w calym poscie miniatury obrazow Dariusza Milinskiego z " Magicznej "Plawnej - ktorego
serdecznie pozdrawiam i dziekuje za zgode na ich publikacje.
Moj blog jest tego swietnym przykładem-w swoich dotychczasowych 78 postach opisuje bowiem bardzo wiele tzw. sytuacji niemożliwych…których byłem uczestnikiem, świadkiem,w często krańcowych punktach globu,w roznych środowiskach geograficznych , (w tym w ogniu wulkanow (sic!), wodzie ,powietrzu), zdarzeń, ludzi, sytuacji, pojedynczych okazji w zyciu, które zdarzyly się naprawdę i w które…,kierując się logika i własnymi, często skromniejszymi doświadczeniami…nie wszyscy chcą uwierzyć..I to ogladajac nawet dowody, w postaci zdjęć czy przywiezionych artefaktow!…
Kazdy z nas ma setki takich przykladow, z własnego zycia, zdziwiony jakimi meandrami losy ludzkie się plota,historie powtarzają, a niemożliwe zdarza prawie codziennie…W przedziwny sposób ocieramy się o osoby, które wydaja się dla nas nieważne,sami zaskoczeni w jaki sposób, te pierwsze wrazenia szybko się zacieraja,zycie weryfikuje nasze racje, a dawno zapomniane osoby…zdarza się ,ze pojawiają się jako najważniejsze na późniejszych etapach naszego zycia.Przerysowaniem tego tredu- czystej przypadkowowsci losu, zobrazowane piórkiem targanym wiatrami historii, sa fragmenty z rozbiegówki filmu,a stało się laymotivem całego znanego wszystkim klasyka Hollywoodu, hitu „Forest Gump”…
"Trzej muszkieterowie" – pierwsza część trylogii o czterech muszkieterach gwardii krolewskiej – Atosie, Portosie, Aramisie i d’Artagnanie jest tym bardziej klasyka i najsłynniejsza z powieści Aleksandra Dumasa.Jest powiescia płaszcza i szpady, ale podniebni muszkieterowie, o których chce Wam opowiedzieć,szpad raczej nie używali (choc sa rowniez miłośnikami militariów ups!)


,a ich wyobraznia, przynajmniej na początku lotniczej drogi,…z plaszcza czynila przyrząd do…latania ups!.
Otarlem się o ich historie,w kazdym przypadku w niej, po części, uczestniczac ,ale rownoczesnie,obracając się w miare moich czasowych możliwości w ich srodowisku, zdaje sobie sprawę ,ze choć najbliższy memu sercu wybor , zaledwie 4 podniebnych muszkieterów, z calej rzeszy niezależnie zdobywajacych przestworza pionierow lotni ,motolotni, wreszcie samolotow historycznych, jest daleko krzywdzący... dla pominiętych;o)).
Z drugiej strony,co oprócz przyjazni, laczy mojego wyboru bohaterow tego posta, jest fakt, ze z szalonego ,jak się w owych,komunistycznych czasach polowy lat 70 XX wieku wydawalo hobby…wszyscy uczynili zyciowa profesje.No i przewineli się przez magiczne miejsce, jakim jest dolina rzeki Soly w Beskidach,miejscowosc Miedzybrodzie(a raczej dwa- Bialskie i Zywieckie) ,oraz Gora ZAR … Ale wróćmy do poczatkow…
Pil.Andrzej Micinski (1956- )
Pil.Janusz Karasiewicz (1954-2006)
zginal smiercia pilota
Instr.Pil.Zdzislaw Sznapka (1940-2015)

Pil. Slavek Verner (1954- )
W dwóch bratnich ups! Krajach,
żyło sobie trzech ,a w zasadzie 4 ludzi ,którzy nie wiedząc nic o sobie i nie
znając się wzajemnie ,zaczęło realizować swoje pasje, które zrodziły się z
przypadku, lub narodzily sie w ich głowach świadomie…dążąc do celu, jakim była chęć
oderwania się od ziemi i poczucie się wolnymi jak ptaki. Perspektywy były marne
, bo życie w krajach za Zelazną Kurtyną ,nie rozpieszczało zbytnio takich
marzycieli. Można było wtedy - w drugiej połowie lat 70-tych,wybrać dwie drogi:
wstąpić na ochotnika do wojska i wybrać studia w Oficerskiej Szkole Lotniczej w
Dęblinie, lub przy odrobinie szczęścia, mając odpowiedni wiek i zdrowie, podjąć
szkolenie lotnicze w jednym z aeroklubów regionalnych, mając w perspektywie
dluga droge szkolenia ..z mala tylko
szansa (wielkości swiatelka w tunelu;o))) i... nadzieja, na wstąpienie do szkoły
lotniczej wymienionej w punkcie pierwszym.
Nadzieje
do oderwania się od ziemi wspaniale obrazuje obraz Darka Milinskiego,i choc Jego
tworczosc w polowie lat 70 ubieglego wieku nie byla mi znana,
powyzszy
obraz idealnie ilustruje Nasze, (i niezależnie, wielu innych desperatów) ,owczesne,niezahamowane
ciagoty do latania...
Nasze pierwsze(poczatek lat 60-tych) ,rodzinne zdjęcia z ladowiska Gorskiej Szkoly Szybowcowej ZAR- z Mama Halina- Andrzej, obok w białej „marynarskiej” czapeczce- Roman…
Nie
przymierzając..nawet na drzwiach od chlewika…(choć niedokładnie ..bo mówimy
tutaj o konstrukcji o nazwie „SEAGULL III ”, o doskonalosci 3.3, czyli mniej
wiecej doskonalosci lotnej powyższych,chlewikowych drzwi) .W naszym przypadku w
miejscowosci , nomen ommen – WIEPRZ ups!,( na poludnie od Zywca)i to jest fakt...juz na serio..historyczny..ups!..
Dla mniej
wtajemniczonych-doskonalosc 3.3 oznacza w praktyce ,ze startując ze wzgorza -1000 metrowego lotnia poleci na odleglosci 3300 metrow „lotu”postępowego... teoretycznie i bez gwarancji.Trzymajac się nomenklatury chlewikowo-budowlanej…rzucona w powietrze…
cegla - ma podobna doskonalosc;o))
Jest 0330
rano w 1975 roku,gleboka ciemnosc i..era glebokiej ,podejrzliwej o wszystko władzy,
po tej gorszej stronie Zelaznej Kurtyny ,na tzw.Osiedlu w Oswiecimiu, z piwnicy
przy ul.Sobieskiego,naszym rodzinnym
mieszkaniu, dwaj bracia,starszy Andrzej Micinski i nizej podpisany, wyciagaja
prawie 6 metrowa konstrukcje zlozona z aluminiowych rur, owinietych ortalionowym pokrowcem i metoda „na barach” transportują ja, opustoszalymi o tej porze
ulicami Osiedla, w strone tzw.Zakladow..a dokladniej przystanku początkowego PKS przy Zakladach Chemicznych Oswiecim..raptem 3 km dalej.To tam,po
drodze zatrzymywani przez podejrzliwa Milicje ,za zgoda litościwego kierowcy
PKS, urzeczonego ich pasja, dwojka nastolatkow pakuje konstrukcje pod rząd
siedzeń autobusu typu SAN i..pod nogi licznych, mimo wczesnej pory, pasazerow
liniowego Pekaesu.Za koszt ulgowego biletu(i małego co nieco… dla kierowcy),na
przystanku w mieścinie nomen omen.. Wieprz …wypraszając z pojazdu wszystkich
pasazerow,z niemałym trudem, wyciagaja własnoręcznie skonstruowana lotnie „SEAGULL
3”, aby startujac z okolicznych wzgórz.. wykorzystac zimny, choć „lotny dzień”..na kilkudziesieciometrowe „slizgi”…Wielka pomoca w pierwszych lotach byl kolega Leszek Ryzka, mieszkaniec Juszczyny,ktory udostepnil nam miejsce w..stodole na przechowanie lotni(przy okazji pozdrawiamy KSIEDZA LESZKA R.;o))
Nieswiadomie… zajmujemy okolicznym chłopom… „ICH
NIEBO…’’i zmuszamy ich do …jego obrony… z nomen omen gnojnymi widłami…ups! Czy
miejscowi chłopi bronili w ten sposób dostępu do własnych pol, czy
przeciwdziałali „lotnej” ucieczce do kapitalizmu, zwariowanym z ich punktu
widzenia nastolatkom,niech już pozostanie w ich pamieci i na ich sumieniu…Faktem jest ,ze po
początkowo zachęcającej przychylności i ciekawości miejscowych, szybko …”niebo
na Wieprzem” musieliśmy sobie odpuscic ,w obliczu niechetnych twarzy miejscowych gorali. Kiedy Andrzej, po latach zjawil sie w tym miejscu i zapytal wiekowych ziomkow o loty na lotniach sprzed lat, miejscowy goral od razu skojarzyl, ze krecil sie przy tym ksiadz Ryzka, ktory chcial byc blizej nieba.."a te inne lotniarze... to nawet podobne do panocka..."
Wielkiego
zalu za Wieprzem nie było i to z 2-powodow…Pierwszy-otoz dzieki szerokim
kontaktom wśród pasjonatow-uzyskalismy wsparcie transportowo/logistyczne.. w
postaci pojazdu o nazwie syrenka,

później
zas.. zajezdzonego..”ZUKA” z kierowca...ktory, majac lotnie zaladowana na
pake…nie opanowal hamulcow samochodu i ..wpakowal się czolowo w...tyl samochodu marki ‘Warszawa”ups!…Na szczescie Lotnia tym razem nie ucierpiała.Nie można
tego powiedzieć o drugim przypadku-jej naczelny pilot - Andrzej Micinski
zaledwie 8 marca..nie mogąc opanowac tej trudnej wprowadzeniu konstrukcji latajacej,uprzejmie
wyrznal nia w ziemie,siebie mniej ,natomiast lotnie poważnie uszkadzając…
Przeransportowana
do Pszczyny,gdzie brat konczyl
Technikum Mechaniczne(o specjalności-kierowca-mechanik;o)), lotnia SEAGULL 3 ,dla
historycznej scislosci-skonstruowana na podstawie jednego, jedynego zdjęcia
prototypu…z aluminiowych rur ,które w magiczny sposób powstaly, „przez pomylke”,ale o ....rzadanych przez nas parametrach,
jako odpad produkcyjny Zakladow Metali Lekkich w Ketach-odzyskala ponownie
swoja swietnosc.
Mój starszy
o 2 lata brat,Andrzej Micinski(rocznik 1956) jest człowiekiem wielu pasji,nasze
wspolne zauroczenie sportami …wodnymi
objawilo się dość wcześnie na ( …nie uregulowanym, a przez to niebezpiecznym), zbiorniku
wodnym Kruki k. Oswiecimia,gdzie w ulewnej burzy z piorunami, skutecznie utopiliśmy mala wioslowke
(baczek) „wypozyczona” z miejscowego Jacht Klubu.Zreszta, przybyli duza lodzia
wioslowa typu DZ, na nasz ratunek ,członkowie klubu,w podobny solidarny sposób,ale
nieco później i specjalna uchwala, zatwierdzili nasze wspólne, rodzinne w Klubie
czlonkowstwo…ze względu na wiek pretendentow (odpowiednio…4 i 6 latek) - wspolnie wraz z
naszym Ojcem,który nie kryl radości z powodu sformalizowania i niejako
rozlozenia na innych czlonkow klubu, odpowiedzialności za nasze.. coz,trzeba to
teraz uczciwie przyznać - szalone, ryzykowne pomysły i nieopanowany entuzjazm
do.. adrealiny.
Jako Bracia dostaliśmy wspolna ksywke „Rekinki”..moze z powodu braku
ochoty na..wychodzenie z wody..Tak wiec zaraz po przyjęciu do klubu, opanowywany
przez Nas był…wyciagniety z dna jeziora..baczek, potem zaglowki
„Cadet”,”Pirat”,”Omega”…wreszcie jacht "Vago" i uprawnienia zeglarskie,poparte wysokimi wynikami w
regatach.Potem,a w zasadzie w międzyczasie,w miare naszego b.szybkiego
zdobywania kolejnych doswiadczen…
były kursy
ratownika, kajakarstwo, nurkowanie swobodne i sprzętowe, motorowodniactwo( z
nartami wodnymi), druzyna (na poziomie mistrzostw Polski) Wieloboju Morskiego.Jesli
dodac do tego nasze umilowanie do Historii,wycieczek, wypraw gorskich,stawowo-jeziorowych, zamkow, palacow, wiatrakow
i mlynow itd.itp – cierpliwość i wyrozumialosc naszych Rodzicow należy uznac
za..anielska.
Andrzej,(wlaczajac
w swoja aktywnosc młodszego brata)zaczal dryfować tez w kierunku motoryzacji w
postaci motoroweru(raid motorowerami typu Komar…wokół Polski!),motoru(Avo Simpson-raid
po Polsce Poludniowej),czy historycznego ..Citroena BL-11 sport..ktory… za dużo
z nami nie pojezdzil..ups!
I wlasnie wtedy-polowa lat 70-tych, przyszlo zauroczenie
„własnymi” skrzydlami,echa poczatkow lotniarstwa na Zachodzie,w postaci
pojedynczych zdjęć i krótkich notatek w prasie…przedarly się do Polski i trafily
w nasze rece…wprost zza Zelaznej Kurtyny.
Sloneczny
upalny dzień lata 1976 r,kilku desperatów… jak opalający się turyści na
jeziorem Miedzybrodzkim, określali z rzadka pojawiających się nad gorna
krawedzia Zaru lotniarzy, postanawia pobic rekord dlugosci lotu..ryzykujac
przelot nad Jeziorem Miedzybrodzkim..czyli pokonać w poprzek gleboka w tym
miejscu doline rzeki Soly,startujac ze szczytu Gory Zar..a ladujac…na zboczach
Rogacza,Czupla, lub Magurki..lub gdzie wiatry i szczęście lotniarskie poniesie…Od
słowa do słowa-zapada decyzja-probujemy!..Jako zabezpieczenie nadwodnej części
lotu…umawiamy się, ze motorowka WOPR’u z Ola…znana pod ksywka „Zaba”, za
sterami…która poda ewntualnie pechowemu lotniarzowi wodującemu w
jeziorze…pomocna dlon.

Kto mogl w 100% zagwarantować, ze startując z Zaru (761 m.n.pm-ale
zaledwie 318 mtr nad poziom jeziora-jest wystarczającym wzniesieniem, aby
pokonać około 2.3km w locie postepowym ( z tego około polowy dystansu nad
jeziorem)…Biorac pod uwagę doskonalosc lotni (wyżej wyjasniona …) i
spodziewane tzw. duszenia nad chlodna woda jeziora…to się moglo udac ...TYLKO
przy odrobinie lotniarskiego szczęścia…Kolega Zdzislaw Kolodziej, w losowaniu
wyciagna najkrotsza slomke..Andrzej Micinski-mial leciec jako drugi, jak tylko
potwierdzimy bezpieczne ladowanie Zdziska..Jak bardzo liczyli się z
ewentualnościa... wodowania niech swiadczy fakt, ze Zdzisek miał na kilkumetrowym
sznurku przytroczony plastikowy pływak… ze spustu wody w toalecie, który miał
umozliwic lokalizacje zatopionej lotni w przypadku wodowania..ups!..Zeby już
Was nie trzymać w niepewności…rekordy przelotu w poprzek jeziora
Miedzybrodzkiego zostały pobite..sucha noga i bez angażowania motorówki „Zaby”!..
Zdzisek wyladowal na błotnistej lawicy naniesionego pradem rzeki piasku, przy
przeciwnej stronie jeziora,zas Andrzeja, który w swojej niecierpliwości
poleciał niemal zaraz za Zdzichem,zniosło w kierunku na Polnoc, do
Miedzybrodzia Bialskiego,gdzie omijając o włos wieze kościoła Sw.Marii
Magdaleny, bezpiecznie wyladowal na lakach.
Wedlug książki nalotow był to jego,Andrzeja już 103 lot!.W ciągu
kilku następnych lat nasze wspólne drogi zaczely się lekko rozchodzić, Andrzej
został wierny lotnictwu, z hobby stajac się profesjonalista,ja - przenosząc się
do Gdyni, do nowo powstałego Liceum Morskiego, pozostałem
wierny..wodzie,Wielkiej Wodzie…I mimo, ze wspólnie,w miare moich możliwości
spedzalismy „lotne” i nielotne weekendy(kosztem..meczacych ,całonocnych podrozy
z Polnocy Polski na Poludnie..i z powrotem…po z reguly bardzo intensywnym weekendzie) ,Andrzeja
lotniowe rekordy wzbudzaly moja zdrowa zazdrość.

W 1981 roku przekroczyl na lotni magiczny czas 5 godzinnego
lotu ( z Zaru-lot zaglowy z ladowaniem w
warunkach nocnych-oswietlenie plyty lotniska..z reflektorow przypadkowych zgarnietych do wspolpracy kierowcow i samochodow!), zas w niecale 3 tygodnie po wprowadzeniu całkowitego zakazu lotow
w stanie wojennym(13 grudzień 1981)- chyba z okazji moich urodzin -3-ciego
Stycznia 1982(ups!)…już był lotnia w powietrzu…tylko po to,aby ten zakaz
zlamac!
W jego książce pilota lotniowego znaleźć można takie miejsca startowe
jak; Wysokie Brzegi(Oswiecim), Wieprz ,Juszczyna,Brzuśnik, Magura, Pasieki, Rogacz, Czantoria, Równica, Żar,
Jeżów Sudecki ,Rasowka, Baligród,Nosal, Skrzyczne, Czupel ,Goleszów
Kamenec,Czervena Hora, Medveda Hora. Loućna…, na w większości zbudowanych w
piwnicy w Oswiecimiu lotniach: Seagul III, RA, Polot, ,Balans, Kanion Bravo,
Kanion A., Karat, Z-80, Europa, Stratus
15C ,Gryfon ,Delta, Kanion India.
Nieco pozniej,Andrzeja zaatakowalo następne zauroczenie-motolotnie!
Pierwsza z zaadoptowanym (obciętym!sic!) silnikiem z …trabanta, zabrala
Andrzeja w powietrze w Olsanach na Morawach…
Andrzej Micinski i Zdzisław
Sznapka przy motolotni Kanion Bravo z adoptowanym do lotni, silnikiem z
motocykla WSK 175 - Zlot Konstruktorów Amatorów w Łodzi,lotnisko Lublinek
Andrzej wylaszowal się na swojej pierwszej motolotni wciągu 1
godziny- otoz po krótkiej dyskusji ze Slavkiem i 5 minutach kolowania po polu
kukurydzy…bez zatrzymania( i zgody na start od kierownika lotow, bardziej
doświadczonego kolegi Slavka Verenera z Czech ) poleciał w ok.20 minutowy lot…który
zabral mu az tyle czasu… aby nabrać odwagi..i wymyslec w powietrzu, jak by tu
bezpiecznie wyladowac... Co, jak na późniejszych zdjeciach pilota Andrzeja
Micinskiego widać…zakonczylo się sukcesem… Nastepne to motolotnie Moto, Demon M, Kanion M, Horizont, AntonowT-2…
Wciagajacy
bakcyl latania ,spowodowal, ze porzucil rodzinny Oswiecim i przeniosl się do
Miedzybrodzia Zywieckiego, zamieszkal z rodzina w Starej Szkole Szybowcowej..
został jej pilotem i mechanikiem…nie rezygnując ,a tylko wzbogacając swoje
lotnicze hobby, które stało się zawodem.
Miedzybrodzie stało się tez katalizatorem uczuc…stad pojawily się nasze
zony,ktore tez rwaly się w powietrze i to z imponującym skutkiem…Szczesliwie
wszystkie swoje loty, zawsze konczyly miękkim ladowaniem…
Malgorzata
Wachmieta-Micinska, tuz przed startem do lotu szkoleniowego...
Halina Micinska – pierwszy lot na motolotni.
Andrzej ze swoim nastepca w pasji lotniczej-synem Gniewkiem.
Andrzej związany cale zawodowe zycie z Gorska Szkola Szybowcowa, został w końcu jej Szefem Technicznym i Kierownikiem Lotow…

po to tylko, aby nie rezygnując z pasji lotniczej (i kilku innych…np.
przywracanie do ponownego lotnego zycia starych szybowcow,budowy lodzi motorowej,badania meandrow Histori), przejść
ostatnio na jakze aktywna emeryture stajac sie animatorem lokalnych spotkan..rodzinnych, wodniakow,lotniarzy i pilotow...
Z okien swojej pochodzącej z IXX wieku… gorskiej chaty i
zbudowanego przez siebie, zaraz obok…obserwatorium astronomicznego …codziennie patrzy na swoje, tak dobrze znane lotnisko…
Pochodzacy z Wapiennicy kolo Skoczowa, Zdzislaw Sznapka
(rocznik 1940
r)-był dzieckiem II wojny swiatowej,i jako jedno z wielu dzieci w rodzinie, nie
doczekal się powrotu ojca, wraz z jej zakończeniem…Matce Bronislawie, na pewno
nie było latwo wykarmić i wychować swoja gromadke, wiec Zdziska kariera
mechanika samochodowego i ciągnikowego, w niewielkich rolniczych spółdzielniach
pracy Beskidow-wydawala się spełnieniem marzen i pomagala Rodzinie wyjść na
prosta.Obowiazkowa sluzba wojskowa na lotnisku Marynarki Wojennej w Babich
Dolach, kolo Gdyni, była wiec swojego rodzaju nobilitacja..i zaszczepila
chłopakowi z gor..zylke do latania,nawet jeśli był tylko..albo az..wojskowym
mechanikiem i mistrzem od awioniki i silnikow samolotowych. Niestety do
państwowych egzaminow Mistrza w zawodzie mechanika samolotowego, w 1970 roku,
już nie mogl przystapic, ze względu na pogarszający się stan zdrowia i
przejście na rente inwalidzka.Ale bakcyl do latania, zaszczepiony na wojskowym
lotnisku lezacym tuz nad polskim Baltykiem, dzialal.
W
raczkującym w 1975 roku calkowicie nowym w Polsce, sporcie
lotniczym-lotniarstwie znalazł droge do realizowania swojej pasji do
latania..Stalo się to pomimo ,a tak naprawdę wbrew swojej postepujacej
niepelnosprawnosci ruchowej, a nazywając sprawy po imieniu -w stanie zdrowia
bedacym pelnym inwalidztwem…Zdzisek zbudowal samodzielnie i oblatal
lotnie…SEAGULL III (sic!) na pobliskim starym szybowisku w Goleszowie…aby zaraz
potem dolaczyc do pionierow lotniarstwa w Polsce , startujących już nie tylko
do nieporadnych slizgow, ale do pelnych lotow np.w poprzek jeziora
Miedzybrodzkiego z Gory Zar ,czy z Góry Szybowcowej w Jeżowie Sudeckim…
Ponizej slynna "laweczka lotniarzy" na laczce przy starej Szkole Szybowcowej w Miedzybrodziu.
Nasi dwaj
muszkieterowie, Andrzej i Zdzislaw rywalizację sportową rozpoczeli
startem w I Lotniowych Mistrzostwach Polski w Wetlinie we wrześniu 1976
r, a kontynuowali wspólnie ,lub osobno, biorac udział w startach w zawodach na Żarze(który
stal się w międzyczasie mekka polskich lotniarzy), Eger na Wegrzech i Zakopanem(na
Nosalu),
W
przerwie zimowych Zawodow Lotniowych na Nosalu -Zakopane(autor postu)
Zdzisiek Sznapka był współorganizatorem
Pucharu Ustronia, Mistrzostw Śląska,a także organizatorem Sekcji Lotniowej Aeroklubu Śląskiego,a
później uczestnikiem Lotniowych
Mistrzostw Świata Seniorów pow. 50 roku
życia.
Pierwsze Lotniowe Mistrzostwa Polski…na bieszczadzkiej Poloninie Wetlinskiej…
ktorych formalnie nie bylo .Czasy były tak pionierskie dla budujących i
oblatujących swoje konstrukcje Lotniarzy ...ze proba porównania
osiagniec,powstałych w garażach i piwnicach latających konstrukcji, nie mowiac
już o technice lotu , czy idąc dalej… współzawodnictwie sportowym, wydawala się
niemozliwa. Wydaje się, ze większość „zawodnikow”,ba nawet sama komisja sedziowska
składala się z takich fachowcow,ze ich wiedza o lotniarstwie czerpana był
glownie z ogolnie znanego obrazu Bruelgela Pietera ‘Upadek Ikara” ups! Byli
wiec raczej luzna Jury skladajaca się z fachowcow..innych lotniczych dziedzin, bardziej
niż komisja sedziowska.Moze dlatego otwierający 4 dniowa impreze wojskowy …był
spadochroniarzem i zawody w Lotniarstwie, czyli czyms co jeszcze było w
całkowitych powijakach uzyskalo oficjalna nazwe - I –sze,SPADOCHRONOWE (ups!)
Mistrzostwa Polski w Lataniu na Lotniach….Mimo to, zawodnicy tak tlumnie przybyli na
zawody ,ze wymagalo to eliminacji wstępnej na malej gorce (ok.100mtr) w
Baligrodzie,tym bardziej, ze sprzęt potencjalnych zawodnikow.. w większości był
nieoblatany,i miał doskonalosc zblizona do klasycznego spadochronu..,lub
swobodnie opuszczonego kamienia…A „zawodnicy” czesto ( z wylaczeniem może naszych bohaterow posta),mieli prawie zerowe doświadczenie lotniowe!!.Pomimo
to organizacja zawodow była imponujaca- od huculskich konikow do
transportu lotni...ups ! (zamiast OBIECANEGO! smiglowca MI 8...)



,po zabezpieczenie medyczne,i nocleg w schronisku.Potencjalni
widzowie spodziewanych lotniowych katastrof...ups!...tez dopisali - dzięki organizacji docelowego transportu z okolicznych
miejscowosci.Moze wiec nawet dobrze ,ze Palec Bozy wisiał nad całym
przedsiewzieciem i…gesta mgla uniemozliwiajaca jakakolwiek dzialalnosc
lotniowa..prawie caly czas wisiała nad Polonina Wetlinska…Czy zaskoczy wiec Was
informacja ,ze kiedy chwilowo mgla się odslonila ...w sloneczny dzien i pokazala
ladowisko lezace 440 metrow nizej, komisja sedziowska szybko… odwolala
zawody…(sic!)?.Pomimo tego, kilku bardziej doświadczonych lotniarzy,porwalo
swój sprzet i…ryzykując dyskwalifikacje i nieprzyjemności…ku aplauzowi
pozostałych „zawodnikow”….poleciało!!!.. wykonując bezpieczne loty. W tych czasie
rekord Polski najdłuższego lotu lotnia wynosil bodajże 12 minut…
Zdzislaw Sznapka od początku
swojej działalności lotniowej,oprócz aktywnego latania skupial się na
działalności konstrukcyjno - projektowej,
w budowie nowych konstrukcji lotni,ciagle
szukając nowych udoskonalen i rozwiazan osobiście,aby nie ryzykować zycia
innych pilotow lotniowych,robiąc obloty prototypów . Spod jego reki wyszla cała
gama lotni Kanion od prototypu A(alfy ), do L (limy), eksperymentalna lotnia
Karat ,a wraz z Andrzejem Micinskim byli pionierami w konstruowaniu licznych motolotni wyróżnianych na zlotach
Konstruktorów Amatorów Lotniczych.
Lotnia Kanion Bravo w
locie swobodnym (pilot Andrzej Micinski) i z podczepionym wozkiem motolotni -
za sterami konstruktor Zdzisław Sznapka...
Andrzej Micinski i Zdzisław Sznapka przy motolotni Kanion Bravo z
adoptowanym do lotni silnikiem z motocykla WSK 175 - Zlot Konstruktorów
Amatorów w Łodzi,lotnisko Lublinek(ponizej)
Z jego, Zdziska warsztatu „wyleciało” ponad sto lotni które ,”dostrojone”
i oblatane przez Zdziska,pozwalały
polskim zawodnikom bezpiecznie,przynajmniej pod względem technicznym,startować
z powodzeniem w zawodach krajowych i
zagranicznych…
Loty...i
Transport lotni na szczyt Czantorii w Beskidzie Śląskim.
Zdobywajac sam doświadczenie w pilotarzu,pomimo postępującego inwalidztwa,Zdzislaw
był aktywnym instruktorem lotniowym II klasy,wieloletnim kierownikiem lotow na
Zarze w Miedzybrodziu Zywieckim,bedac jednocześnie ostoja zyczliwosci dla
wszystkich,zarowno doświadczonych lotniarzy, jak i nowych adeptow tego
wymagającego,ba niebezpiecznego,ale pięknego sportu.
Sam tak fizycznie
doświadczony przez los, jako priorytet stawial bezpieczeństwo każdego lotu i
każdego pilota dopuszczonego do lotow,trzymal piecze na ruchem lotniczym ,dbal
o zrozumienie i aktualność komunikatow pogodowych ,sluzyl rada i pomocą
techniczna.
Wózek motolotniowy Grand 2000 konstrukcji Zdzisława Sznapki.
Kiedy sam już nie był w stanie latac, Zdzisia niemal codziennie
można było spotkać na szczycie Gory ZAR w pobliżu historycznego budynku „Meteo”,przy
zbiorniku gornym elektrowni szczytowo-pompowej ,

gdzie katem oka obserwując starty innych
lotniarzy,zarazal bakcylem latania dzieci i mlodziez, która turystycznie
zdobywala szczyt.Jego latające modele samolotow i szybowcow... uruchamialy
dziecieca wyobraznie.Takiego Zdzisia wszyscy zapamiętamy.. Zmarl w kwietniu
2015 ,a za swoją postawe i osiągnięcia sportowe,konstruktorskie ,a zwłaszcza za
społeczne zaangażowanie w pracę instruktorską
w Górskiej Szkole Szybowcowej „ŻAR” , dzięki pomyslowi Andrzeja Micinskiego,ktory zrealizowalo srodowisko lotniarzy,przy okazji swojego corocznego "mikolajkowego zlotu" na Zarze w grudniu 2018 roku...

Zdzislaw ( a niezaleznie Andrzej Micinski) zostal uhonorowany Odznaka"Zasluzony Dzialacz Lotnictwa Sportowego" ,oraz plakieta pamiatkowa ,zajmujac zaszczytne miejsce wśród panteonu osób zasłużonych dla Gorskiej Szkoly Szybowcowej Zar , jednej z najstarszych Szkół Lotniczych
w Polsce.
Gorska Szkola Szybowcowa „Zar” w Miedzybrodziu Zywieckim i jej
lotnisko trawiaste o dlugosci około 400 mtr(nachylenie 5 stopni w dolnej części
i ok.15 stopni w części ponad hangarami),lezace u podnóża gory ZAR, zna chyba
każdy pilot szybowcowy,lotniowy i paralotniowy.Nie popelnie chyba zbytniego
bledu jeśli powiem ,ze KAŻDY pilot w Polsce…i cala masa pilotow zagranicznych.Pole
wzlotow z góry Zar dziala nieprzerwanie od 1936 roku ( w latach 1939 -1945
wykorzystywana przez okupanta),w 1937 stajac sie już pelnoprawna Szkola Szybowcowa.Przypomniec
wypada, ze loty szybowcowe w pierwszym okresie rozwoju szybownictwa, były
wykonywane ze zbocza szczytu góry , po starcie z lin gumowych, wykorzystując
noszenia żaglowe.Jako lotnisko gorskie ,ze wszystkimi uwarunkowaniami
geograficznymi i pogodowymi,zawsze stanowilo tzw.dobra szkole dla pilotow, na
każdym poziomie wyszkolenia, oferując oprócz tzw. żaglowych, również loty
falowe.
To tutaj przechodzili swoje szkolenie najlepsi polscy piloci,w tym
idący w slady Ojca,miejscowego lekarza i pilota, piętnastokrotny! Mistrz Swiata
i szybowcowy „zdobywca” Himalajow( z przelotem nad Annapurna w 2013 r.)
Sebastianem Kawa.To wlasnie poniższe zdjecia ,z jego strony Internetowej, pokazuja
okolice Miedzybrodzia…i Gory Zar z lotu ptaka.(Pozdrawiam, Sebastianie;o))
Szkola się tutaj zresztą nie tylko piloci szybowcowi – np.slynny z
miękkiego(bez podwozia) ladowania Boeningiem 767 w Warszawie, kpt.Tadeusz Wrona,tez
szkolil się na Zarze…
Magia tego miejsca ,jest magnesem również dla ludzi
kompletnie nie związanych z lotnictwem,system elektrowni szczytowo- pompowej (oddana do eksploatacji w 1979 roku ),z gornym zbiornikiem o pojemności 2,3 miliona ton wody na
szczycie Zaru,kolej linowa PKL wykorzystujaca
zmodyfikowana trakt przedwojennej kolejki linowej…do wciągania szybowcow na
szczyt, oraz nartostrada obslugiwana przez te kolejke - to tylko niektóre z
miejscowych atrakcji.A przecież jesteśmy wśród gor Beskidu Zywieckiego i
Slaskiego, w pobliżu przepięknych jezior-Miedzybrodzkiego, Zywieckiego i
Czanieckiego…zaledwie pare kilometrow od Zywca i Bielska-Bialej…
Wlasnie na gorze Zar i lotnisku Gorskiej Szkoly Szybowcowej-jak
w soczewce skupily się lotnicze pasje pochodzących z roznych stron Polski i
..Czech naszych 3 sorry, 4 muszkieterow!.
To wlasnie o droge do
Miedzybrodzia, na Zar, zapytala mnie sympatyczna para, Jola i Janusz
Karasiewiczowie ,którzy wlasnie dojechali samochodem z Plocka i najwyraźniej
zagubili się wśród uliczek Osiedla w
Oswiecimiu.Szukali wyjazdu na miasto Kety..bo z tamtad ..."już przecież(prawie)
prosta droga".Nie chcieli uwierzyć, ze wlasnie pare minut temu przyjechałem ze
szkoły ..z Gdyni i ze zaraz(po odwiedzeniu Rodzicow i wspólnym sniadaniu w
Oswiecimiu),tez będę jechal bezpośrednio do Miedzybrodzia, do brata
Andrzeja...aby z nim spedzic „lotny” weekend…Jola i Janusz, zaproszeni do
mojego domu rodzinnego,zostali prawie natychmiast „zaadoptowani” przez
Nasza(Andrzeja i moja ) Mame Haline…co było zapewne jednym z powodow..,ze w
stosunkowo niedlugim czasie…przeprowadzili się do Oswiecimia,wykupując czesc
wygodnej kamienicy na Rynku Starego Miasta…
Jola i Janusz Karasiewiczowie – przygotowania do lotow w
Miedzybrodziu...
Janusz (rocznik 1954)od dziecinstwa pasjonowal się lotniczym
modelarstwem i..renowacja starych motocykli, bedac zmuszony swoje marzenia o
lataniu, ze wzgledow zdrowotnych(problemy z uchem), na długo odlozyc na
polke.Wysokie skarpy Wisly były natomiast swiadkiem jego pierwszych lotow
lotnia, która zbudowal wraz z Lechem Czurakowskim…W lecie 1975 roku przyjechal
na ZAR do Miedzybrodzia, na I Zlot Pilotow i Amatorow Lotni…gdzie spotkal sie po raz pierwszy tez z Andrzejem Micinskim.Już wtedy jego marzeniem,
oprócz latania na lotni i motolotni…była samodzielna budowa samolotu…może
dlatego żeby mogl nieskrepowanie latac jako pilot,wbrew lekarskim opiniom. Już
po przeprowadzce do Oswiecimia,w początkach lat 80-tych wspolorganizowal I i II
Zlot Motolotniowy Poludniowej Polski na oswiecimskich lakach,które staly sie miejscem odbycia pierwszych, polskich zawodow motolotniowych.
Janusz Karasiewicz(w okularach) przy probach
silnika motolotni na lakach oswiecimskich(kolo autora postu-w bialym
swetrze;o)).
We wczesnych poczatkach lat 80-tych,duza czesc
jego obszernego mieszkania w Oswiecimiu zamienila się na …wytwornie malych
samolotow.To tam powstaly dwa samoloty ultralekkie-Hovey „Wing Ding”,oraz
Evan’s "Volksplane".
Janusza Hovey „Wing Ding”w pelnej krasie,oraz Evan’s
"Volksplane".
Ten drugi,bedac wykonczonym i już po dokonaniu jego oblotu..stracil
zainteresowanie Janusza, który glowe
miał pelna..nastepnych pomyslow i planow nowych konstrukcji.
Jola i Janusz Karasiewicze , z Andrzejem Micinskim
na Lotnisku w Miedzybrodziu
Jola musiala się
pogodzic z tym, ze zycie rodzinne Karasiewiczow, musialo się zmiescic na duzej, ale jednak ograniczonej
powierzchni mieszkania,gdyz wychodzace na Rynek pokoje zajete były przez
budowane samoloty. Natomiast gdy przyszedl czas na oblot „Wing Dinga” (wojskowy,zawodowy
pilot oblatywacz,w czasie Zlotu Pilotow,Konstruktorow Amatorow Lotniczych we
Wroclawiu w 1986),aby wyciagnac z mieszkania kadlub Wing Dinga…trzeba było
wymontowac okna-bez zgody konserwatora zabytkow,za to przy apluzie zebranego
tlumu...ups! W koncu to był oswiecimski Rynek Glowny Starego Miasta.
Samolot dojechal
z Oswiecimia do Wroclawia na dachu starego mercedesa beczki,z nasza Mama jako
„pilotem”…zaprzyjaznionego kierowcy,natomiast skrzydla do Wroclawia
dowiezlismy… w przyczepie szybowcowej wypozyczonej z Zaru.Wiekszosc widzow
Zlotu,sami majac lzy wzruszenia w oczach,nie mogli widziec jak Konstruktor-
Janusz , jego najblizsza rodzina i przyjaciele… rycza jak bobry,kiedy po
kilkukrotnym kolowaniu – „Wing Ding” swobodnie poderwal się do lotu…Komisja
techniczna nie chciala uwierzyc ,ze Janusz –w koncu samouk, w warunkach
„domowych” mogl uzyskac taka precyzje i jakosc wykonania samolotu.
A Janusz przeciez dopiero rozwijal skrzydla.Wraz z innym
slawnym Pilotem/konstruktorem(Eugeniuszem Pieniazkiem -historia slynnej „Kukulki”- warta osobnego postu!) na podstawie oryginalnej dokumentacji przemyconej dzieki
innemu muszkieterowi(ups! ;o))... z zagranicy (kilka tysiecy rysunkow!)zbudowali poczatkowe 4
(sic!) repliki dwuplata ,dwuosobowego samolotu Jungmann, bedacego samolotem
szkoleniowym pilotow Luftwaffe, przed i w czasie II wojny swiatowej.Spojrzcie
na zdjecia ..Nie były to proste latajace maszyny ,ale powazne statki
powietrzne,w opini srodowiska pilotow – wypieszczone (tzw.”reczna
robota”),zdolne do akrobacji lotniczej , dziela sztuki…
Zdjecia Janusza i jego Jungmannow.
(Zdjecia publikowane dzięki uprzejmości Wojtka Gorgolewskiego(firma Gorpol)-pozdrawiam ;o)
Janusz na początku lat 1990-tych,zdobył wymarzoną
licencję pilota i bardzo szybko nadrobił lata, kiedy nie mógł latać. Kilka razy
przeleciał swoimi "Jungmannami" nad kanałem La Manche,latal we
Francji, Niemczech,Czechach, a z lotniska w Bielsku Bialej wykonal ponad 3000 lotow
..w celu ich,Jungmanow i budowanych we wlasnej wytworni innych samolotow
lekkich (np.slynnych Tulakow ) osobistego,podobnie jak Zdzisiu, oblatania.
Produkcje „Jungmannow”- których powstalo ponad 30 (sic!)
sformalizowal w 1995 roku. Zaprosil mnie do swojej firmy – „Serwis Samolotów
Historycznych J. Karasiewicz” w Jasienicy kolo Bielska Bialej, w której
powstawały samoloty "Jungmann",w wersji Bücker T-131P i T-131PA „Bucker” i "Jungmeister",(repliki samolotow z
lat 1930-tych), oraz wiele typów samolotów ultralekkich.
W Serwisie Samolotów Historycznych został opracowany również
projekt samolotu T-131 PA ”Jungmann Lycoming” napędzany silnikiem
czterocylindrowym typu Lycoming o mocy max 140-160 KM (102-118 kW).Janusz
własnym przykładem potwierdzal, ze jego samoloty nawet w „w polskiej” wersji,
doskonale nadaja się do akrobacji,nie majac „wrednych” zachowan,wybaczają czesto
oczywiste bledy w pilotażu.I maja to cos ..,zwane Dusza…
Rownoczesnie porownywal
popularne, masowo produkowane „Cessny” do kompaktowego „ babskiego”ups! samochodu
do „ jezdzenia po niebie”.Zdarzalo się ,ze wyprodukowane przez Janusza
„Jungmanny” stanowily (czasami już z kolejnymi wlascicielami) glowna atrakcje
zlotow samolotow historycznych, zas przemalowane w odpowiedni kamuflaz dla obu stron konfliktu.. wystepowaly w filmach
fabularnych grając symulowane walki powietrzne…Byłem świadkiem, jak po latach
potrafil ,po niuansach konstrukcyjnych..i np.grubości warstwy lakieru, bezblednie
wskazać każdy egzemplarz, który wyszedł spod jego reki.I mówimy tutaj o człowieku
który nigdy nie marzyl, żeby zostac konstruktorem, od zawsze chciał być
pilotem…
Jak wspomina Wojtek Gorgolewski,Janusz ,czlowek cieply i bardzo zyczliwy,nigdy
nie odmawial kolegom pilotom możliwości „przelecenia” się jego samolotami.Nie
jest to wśród konstruktorow/pilotow zbyt popularna cecha, szczególnie kiedy prezentują (
a była to prezentacja zbudowanego przez Janusza i wypieszczonego do granic
możliwości popularnego w Czechach Tulaka…z silnikiem nizej opisanego Slavka
Vernera), całkowicie nowe „zabawki”. Janusz przymierzal się, na
zlecenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, do generalnego remontu
historycznego samolotu RWD-13, niestety tego remontu nie zdarzyl już
przeprowadzić.Po bezpiecznym przelocie i ladowaniu swoim nowym ,wypieszczonym Jungmanem,
z Bielska do Bydgoszczy, bedac zaproszony na 60 rocznice powstania lokalnego
aeroklubu, zginal smiercia lotnika…zaledwie kilka minut później ,oblatując, ze znakomitym
pilotem Karol Kubitem, jego,Karola... również jak
z pod igly ,nowego FK-12 "Comet".
Nie ma motolotni, nie ma samolotu..w tym Historycznego, który
poleci bez motoru, a raczej bez silnika…a tychże brak był wprost dramatyczny w
tych pionierskich czasach…jeśli bylyby ..chocby nawet trudno, dostępne w tych
czasach... motolotniarstwo i budowa replik samolotow historycznych rozwijalaby
się zdecydowanie szybciej… a moze nawet poszla ..jesli nie inna, to na pewno
dużo szybsza sciezka…
Czemu napisałem MOTORU? Bo dla Pravoslava(Slavka) Vernera,latanie
na lotniach , mimo znaczących sukcesow, również w zawodach…to było mało.
W końcu
lat 70-tych ubiegłego już wieku , w Miedzybrodziu pojawil się Slavek Verner..Czech z Sumperka ..po prostu, jak wszyscy dedykowani lotniarstwu
muszkieterowie – w celu poszukiwania nowych miejsc do lotow. Fama o Zarze , stającym się w międzyczasie prężnym ośrodkiem lotniowym,w którym organizowano
zawody o randze Mistrzostw, już dawno przekroczyla granice państwa , zresztą
nie tylko Polski Poludniowej.
Ponieważ Slavek trafil tutaj na dedykowane lotniarstwu
towarzystwo,został szybko zaadaptowany przez pozostałych muszkieterów i
dolaczyl to miejscowej „Bohemy”skladajace się nie tylko z lotniarzy , ale także
ich zon i dzieci, dla których szczególnie sobotnio niedzielne loty,lub zawody
lotniowe - kiedy było nas najwięcej, stało sposobem na spędzanie weekendow.
Dla czesci z lotniarzy,majac tydzień zajęty praca
zawodowa,przeprowadzka na weekend,wraz z cala rodzina, (z np. busemi i namiotem),na
laczki wokolo Starej Szkoły Szybowcowej, w której w tym czasie mieszkal Andrzej
Micinski ,oraz starego hangaru ,który wypożyczono
z Aeroklubu na magazyn lotni,było wprost ..jedyna weekendowa opcja.Cale to
towarzystwo wygladalo jak tabor cygański na chwilowym postoju…Co najbardziej
zaskakiwalo, była swiadomosc, ze ilość (cygańskich ups!)patelni na ogniskach ,nigdy
nie przekraczala wielkiej ilośći coraz bardziej kolorowych lotni w roznym
stopniu montażu i przygotowan do lotow, kontrastujących krzykliwymi kolorami z
zielona trawa.Jako haczyk dla noworyszy dolaczajacych co rusz do
obozowiska i slynnej drewnianej "laweczki lotniarzy",powtarzano jako plotke ,ze wśród czlonkow rodziny jednego z
lotniarzy,oprocz zony jest także MALPA..(co zresztą było prawda!)…ale nie będziemy
rozwijać tutaj tego tematu,bo to opowieść
o jeszcze jednym …podniebnym muszkieterze..tym razem.. bieszczadzkim..(może do
niego wrócimy w innym poscie;o))
Już rok później,Slavek Verner pojawil się(o ile pamiętam.. z
kilkoma kolegami)na Lotniowych Mistrzostwach Slaska, mocno już zaprzyjaźniony z
Andrzejem, Januszem i Zdziskiem.W roku 1980 regula się stało ,ze z Klubu
Lotniowego Sumperk II i z czeskich Moraw, zapraszano ekipe kilkunastu lotniarzy
na Miedzybrodzkie Lotniowe Zawody Klubowe ,oraz na Lotniowy Puchar
Ustronia,którego organizatorem był Zdzislaw Sznapka ,lotniarze z Cieszyna i
okolic.
Slawek 2-gi z lewej , 3-ci z lewej – Andrzej Micinski
Na zasadzie bezwizowej wymiany i angażowania władz obu krajow ups!...
dzieki Slavkowi, z jednej, a Andrzejowi i Zdziskowi, z drugiej strony granicy
,podobna ilość polskich lotniarzy brala udział w imprezach lotniowych w
Czechach.Pamietajmy, ze dzialo sie to w nielatwych czasach i dluuugo przed wstapieniem naszych krajow do Uni Europejskiej...
Slavek ,zarażony choroba
zwana motolotnie, na początku lat 80-tych, zaczął próby adaptacji
jednocylindrowego silnika zuzlowego motocykla Jawy ( z reduktorem), na potrzeby
napędu motolotni i paralotni.Stad moj powyzszy wtred dotyczacy MOTORU!;o)). Po roku prob i bledow, zrezygnował z tego silnika
i stal sie inicjatorem (w 1981 r.) takiego „przycięcie” silnika
masowo dostępnych Trabantow… aby można go było…zabrać w powietrze...Pomysl
szybko został podchwycony w srodowisku motolotniarzy..
11.09.1082 roku podczas
pobytu w Olśanach koło Śumperka zaproponował Andrzejow Micinskiemu laszowanie się
jego motolotnia . Po kilkuminutowej
dyskusji i ok. 5 minutowym szkoleniu w kołowaniu po …polu kukurydzy , Andrzej
wbrew rozsadkowi wystartował w powietrze i dalszą naukę odbywał już samodzielnie…
by po 18 min lotu wylądować spokojnie w miejscu startu.
Modernizował i produkował ten silnik,do czasu, az uzyskal taka
doskonalosc i niezawodność, ze nie tylko używano go do napedu samolotow ultralekkich
,ale tez znalazł zastosowanie w polskich poduszkowcach i w agregatach do
awaryjnego oddymiania warszawskiego Metra!
W latach 90 tych Slavek zainteresowal sie silnikami z cylindrami w
układzie gwiazdy, co dało w efekcie całą rodzinę silników z rodziny Scarlett - 3,
5,7 i 9 cylindrow o mocy 150 -170 km
stosowanych we współczesnych replikach samolotów historycznych z okresu I wojny
światowej. Zreszta dajmy przemowic zdjęciom...
Na marginesie tylko dodam,
ze podobnie jak Andrzeja ,Janusza i Zdzislawa – z młodzieńczego hobby – jego
lotnicze pasje staly się businessem… pod nazwa Verner Motors i podobnie jak u
pozostałych, Slawka podejście do bussinesu było doprawdy…muszkieterskie.Nie
tylko wszystkich ich cechowala rzetelność w tym co robili ,(w końcu w
lotnictwie nie ma marginesu na jakikolwiek blad),kolezenskosc i lojalność dla
przyjaciol i innych pilotow , ale również ten mlodzienczy entuzjazm i gotowość
do szukania coraz to nowych ,lepszych rozwiazan…
Przyklad Slawka – jest gotow do pomocy nawet za granica i w daleko
większym zakresie, niż wynikałoby to z obowiazkow producenta silnikow..Kiedy
niedawno zawiodl silnik w jednym z dwóch lecących w przelocie samolotow
historycznych.i oba ladowaly w przygodnym terenie w Czancu pod
Ketami…wystarczyl jeden telefon i Slawek z Sumperka,dzięki lancuszkowi pilotow
i ludzi dobrej woli, w bardzo krótkim czasie doleciał z częściami zamiennymi do
Miedzybrodzia ,potem samochodem dotarl na pole awaryjnego ladowania w Czancu i…naprawil
silnik ,co umozliwilo pilotom dalszy lot...
Przyklady podobnych dzialan wszystkich wymienionych ..muszkieterow
moznaby mnozyc..
Charakterystyczne ze,pomimo staran, nie udało mi się znaleźć
choćby jednego wspólnego zdjęcia …wszystkich opisanych wyżej podniebnych
muszkieterów…Moze dlatego ze moja pasja fotografowania..wszystkiego co sie rusza i..nie... w tym czasie oparta o aparat "Druch" i "Zorka" nie byla..nazwijmy to wpelni rozwinieta..Brak wspolnego zdjecia nie znaczy oczywiście, ze nie byli przyjaciolmi,nie spotykali
się przy okazji zlotow,zawodow ,oblotow nowych konstrukcji czy…np. lotnych ,opisanych
wyżej servisow,czy technicznej pomocy…
Uwierzcie mi jednak, ze regula muszkieterów
- ..”jeden za wszystkich, wszyscy za jednego..”

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz