
..ZABIORĘ WAS ® :
© cpt.Roman Micinski __________________________________________________________
Nigdy nie opedzaj się od pszczoly,kiedy wisisz na drabinie….
Zdiecie:Andrew Newey
Ta madrosc ludowa w ogole nie zaprzatala moich mysli, kiedy
wreszcie,bo po latach omijania często duuzym lukiem, udalo mi się trafic do
Gwatemali. A tak dokladnie do jej najwiekszego portu-Puerto Barrios-przyznacie
niezbyt imponujacego - jedna keja na , z gora, dwa oceaniczne
statki…
Calostatkowy ladunek zwijanej w role blachy
stalowej-gwarantowal kilkudniowy postoj, a
odbiorca w osobie Mark’a,Belga z pochodzenia, okazal się sympatycznym
kompanem ,z jedna jeszcze wielka zaleta- wlasnie kupil nowego SUV’a ,który
koniecznie musial być sprawdzony w terenie, najlepiej w wyzszych gorach, gdzie dokuczliwy upal
dusznych od wilgoci tropikow, już nie siegal,a drogi były wystarczajaco
wyboiste…;o)) Jego mlodziutka zona niestety nie mogla nam towazyszyc w
wyprawie-Mark’a nienarodzony syn moglby na wertepach urodzic się zbyt wczesnie.Tak
wiec, po skosztowaniu prawie wszystkich specjalow z owocow morza dostepnych w
restauracji drewnianego,pamietajacego chyba czasy kolonialne, hotelu , o
którego werandy doslownie rozbijaly się fale Morza Karaibskiego…byliśmy gotowi
do drogi.
Tak –potwierdzam –klimat gorski Gwatemali jest calkowicie
znosny dla Europejczyka-pomimo ciaglego upalu, wilgotnosc spada znaczaco , a
atrakcje blotnistej ” drogi” w pelni sa warte wysilku… owego jeepa z napedem na
4 kola – w koncu droga prowadzi przez
tropikalny las deszczowy ,pelny atrakcji wartych wszystkich wysilkow!!!.
Na jej koncu,a raczej nagle wśród bezdroza ,na sporej już
wysokosci nad poziomem morza, gdzie swiezy powiew wiatru pozwalal normalnie
oddychac- znalezlismy się w bardziej ucywilizowanej czesci buszu i w …
hacjendzie,serdecznie witani i goszczeni..W koncu Markos niecodziennie zjawial
się tam z „gringo”-obcokrajowcem(„wolne”-bardzo „ wolne” tlumaczenie..;o)).To
wlasnie tam -w nieco chlodniejszych niż wybrzeze gorach, popijac zimna… Cuba
Libre -wysluchalem szczegolow nielatwej histori szczególnie tego,okolicznego
obszaru Gwatemali i zobaczylem reprint belgijskiej mapy kolonizowanego obszaru.
Belgijska mapa Cerro
San Gil z czasow ok. 1840 – gory ciagnace się przez polowe Gwatemali ,bedace
aktualnie scislym rezerwatem- cel naszej samochodowej wycieczki.
Obszar zwany wtedy Santo Tomas stal się miejscem
Europejskiego osadnictwa,a dokladnie obszarem dzialania prywatnej Belgijskiej
Kompani Kolonizacyjnej, która majac protektorat krola Belgi Leopolda I , w
majestacie prawa (za zgoda Gwatemalskiego Parlamentu), zastapila firme brytyjska dzialajaca i..upadla z przyczyn…
klimatycznych.Gwatemala splacala w ten sposob dlug wdziecznosci za pomoc Rafaelowi
Carrera, pozniejszemu Prezydentowi ,w zdobyciu wladzy i panstwowej
niepodleglosci. Zreszta podobnie jak brytyjczycy,Belgowie, nekani endemiczna w
tym regionie zolta febra i malaria, zapelnili grobami belgijski cmentarz kolo
Matiaz de Galvez (dzialajacy az do 1960 roku!),mimo ze dzialalnosc firmy była zawieszona juz w 1854
roku.
Ogladajac ta historyczna
mape , moja uwage zwrocilo jezioro Isabal , i mniejsze -lezace blizej
morza - jezioro Golfete ,oraz laczaca je – jak szybko się dowiedzialem od
gospodarzy naszego milego wieczoru w gorach, bardzo ciekawa ,dzika , ale necaca przyroda,
historia i indianskimi wioskami na palach, rzeka o „slodko” brzmiacej nazwie
Dulce…
Mark, który przyzwyczail się już do mysli o naszym
zaplanowanym na nastepne 2 dni, wypadzie do Quiriguá-ruiny miasta Majow..
natychmiast stracil humor. W koncu na rzeke ….nie można wybrac się , nawet
najnowszym jeepem ,a jego wrodzony strach przed woda (kreujacy mnie , marynarza
wielkich wod,na co najmniej bohatera w jego oczach),wykluczal go z wyprawy. Im
wiekszy widzialem opor w jego oczach - tym bardziej podobala mi się mysl
wybrania się super szybkia lodzia na wyprawe – wpierw około 14 mil morskich,
brzegiem morza do Livingstone-miasta u ujscia Rio Dulce, a potem w gore tej
nieprzewidywalnej rzeki. Przyznac musze, ze dopiero obietnica wykorzystania kolejnego
- ostatniego już dla mnie dnia w Gwatemali ,na raid droga przez busz do miasta Mayow, troche go
udobruchala i spowodowala wlaczenie się w logistyke przygotowania do wyprawy na
rzeke ,planowana …doslownie na nastepny dzien…No wiec - wpierw potrzebna była lodz…ale
to okazalo się proste… telefon „do przyjaciela”.. i w kilka minut miałem
umowione spotkanie z wlascicielem lodzi,która mnie i jeszcze 8 osob z zalogi
mojego statku(zdecydowalem się zabrac czesc zalogi na ta wycieczke), może zawiezc
na niebezpieczne meandry rzeki Dulce. A
lodz ,biorac pod uwage silne i nieprzewidywalne prady , zalezne od plywow morza
i od intensywnosci opadow tropikalnych deszczow,musiala być pewna , mocna i
szybka. Jej dwa, 150 konne silniki i rzad ustawionych 50 litrowych baniakow z
benzyna - sprawial solidne ,żeby nie powiedziec, profesjonalne wrazenie -choc
nie gwarantowal 100% bezpieczenstwa, a tylko szanse na doplyniecie i powrot z
tej wymyslonej ad hoc, wyprawy.
Skoro swit byliśmy już daleko od Puerto Barrios -plynac
wzdluz plazy, najwyraznie potarganej sila ostatniego tajfunu,która mimo to nie
stracila nic ze swojego naturalnego uroku.No i miala niewatpliwe walory plazy
dalekiej od cywilizacji - nie było na niej turystow,zreszta miejscowych
indian-potomkow Majow ..tez nie.
Naszym pierwszy celem było miasteczko Livingstone-nie majace
niestety nic wspolnego ze slynnym Szkotem, Davidem Livingstone doktorem,misjonarzem,
odkrywca i podroznikiem zapisanym zlotymi zgloskami w histori odkrywania Afryki
(jako pierwszy pokonal 6.5 tys.mil z zachodu na wschod Afryki w odkrywaniu
m.in. rzeki Zambezi).Ma natomiast nazwe nadana od nazwiska amerykanskiego
polityka i jurysty, Edwarda Livingstona, autora Kodu wlasnego imienia sluzacego
jako baza praw dla rzadow liberalnych w Ameryce Srodkowej .. które to nigdy ,a
już na pewno nie w Gwatemali , nie nastaly.Na codzien senne miasteczko-odciete
od swiata nieprzebyta ,a już na pewno nieprzejezdna dzungla-chocby z tego
powodu jest przyneta dla turystow dowozonych tutaj z Belize,z miasta Rio Dulce
i Puerto Barrios.Od 2014 zostalo tez „odkryte” przez duze wycieczkowce bazujace
w Miami-Floryda i …stalo się ich mekka –
bo w koncu czego nie robi się dla turystow???
Postoje na redzie wielkich wycieczkowcow ,gwarnych
wielojezycznym tlumem turystow, przybylych na zaledwie kilka godzin
„egzotycznej przygody”- zmusza do opuszczenia wygodnego hamaka,ulubionego
zajecia miejscowych indian Garifuna ,potomkow Mayow Q'eqchi' i
potomkow przywozonych z Afryki niewolnikow,oraz do oferowania w pigulce
tego co turysta lubi najbardziej-egzotyki dzungli,
atmosfery wyjatkowosci „konca swiata” i ….wyrobow miejscowej
Cepeli.(Tatrzanskie ciupagi slyszalem ze nie schodza -ale TUKANY w kazdej wersji -juz TAAAK!)
Miasteczko nie ma zbyt wiele do zaoferowania…Aha, zebym nie
zapomnial- jednej, jedynej uliczki nie sposób przejsc bez zagladniecia do
ktoregos z licznych barow…ups! Okazanie paszportu w biurze celnikow,budynek w drugim
kwartale po lewej patrzac od strony porciku lodziowego-jest obowiazkowe dla
turystow zagranicznych-ominiecie go ponoc wiaze się z problemami przy
opuszczaniu Gwatemali…tak mowia…ponoc-to slowo klucz..ups! Nasza ekipa ominela ten dom duzym lukiem-
jestem pewien ,ze polgodzinny postoj był wystarczajaca strata czasu jak na to
„ekscytujace’miejsce ,które turystami stoi, szczególnie w obliczu czekajacej
nas wyprawy w gore dzikiej, daleko bardziej ekscytujacej rzeki.
Hiszpanskie galeony transportowaly wszelkie dobra z Nowego
Swiata od czasow I-szej wyprawy Kolumba w 1492 roku.Wobec kompletnie, nawet
dzisiaj , 520 lat pozniej, niemozliwej
do przebycia dzungli , rzeka i jej ujscie, stanowia naturalna droge
komunikacyjna.Umozliwiala ona penetracje gleboko w jej gore , oplywajacego
zlotem i naturalnymi, bogactwami Panstwa Majow.A te były przyczyna przybycia konkwistadorow....sledzonych czujnym okiem lokalnych Indian i..sow ;o))
Wpierw na pojedynczych jednostkach, a pozniej od 1560 roku
,w wymyslonych dla bezpieczenstwa przed piratami i francuskimi/angielskimi bukanierami (privateers-zlupili wtedy
Havane)- w konwojach po kilka karawel, lub galeonow,Zloto Majow ,Inkow i innych
indian z regionu, oraz wszelkie naturalne dobra z koloni, plynely nieprzerwanym
strumieniem w kierunku Europy.Glowne zasady uzycia floty hiszpanskiej w zegludze swiatowej(tak już wtedy!) , zostaly przyjete
dzieki doswiadczeniu i taktyce osobistego doradcy krola Filipa II – Admirala
Pedro Menéndez de Avilésa. On to zaproponowal dla najwazniejszej lini , Karaibskiej przez Atlantyk, dwa glowne
konwoje galeonow.
Wyplywajace z Sevilli(glowny port kolonialny Hiszpani) - docieraly
do Veracruz(Meksyk), Portobello(Panama) i Cartageny(Kolumbia) ,aby po
wyladowaniu przywiezionego z Europy zaopatrzenia ,a zaladowaniu zlota, srebra i
wyrobow kolonialnych - spotykaly się ponownie w srodku Karaibow- na redzie
Havany -aby już wspolnie-w konwoju, udac się przez Atlantyk do Sevilli. Druga
swiatowa linia zwana Manila Galleons laczyla ..Filipiny z…Acapulco na
Pacyficznym brzegu Meksyku , skad zloto, srebro i kolonialne towary z
azjatyckiego dalekiego wschodu,wedrowaly z Acapulco do Veracruz - na grzbietach
mulow, aby zostac zaladowane na galeony Floty Karaibskiej i nimi trafic do
Sevilli. To wlasnie wtedy, w 1550 Admiral Pedro Menendes (wraz z Alvaro de
Bazanem) -zatwierdzili ostateczne plany i modele Galeonu - jako najdoskonalszej
i nowoczesnej na owe czasy jednostki, zdolnej sprostac wymogom tej
niebezpiecznej zeglugi.Galeony w tym czasie plywaly już po morzach swiata ,ale w
niezbyt imponujacej liczbie 17 sztuk , sprawdzone byly jako w miare pewny
srodek transportu.Na przestrzeni nastepnych lat prawie potroily swa
liczebnosc,rosnac tez w gabarytach – czasami do wprost niebezpiecznych..dla samych
siebie rozmiarow(historia – z Polskim tlem,52 metrowego galeonu szwedzkiego
Vasa, który zatonal 10 sierpnia 1628 roku!!!).
Na zdieciu wpolczesnie wykonana ze szczerego zlota karawela(
a w zasadzie Karaka) Santa Maria-najwiekszy i …najwolniejszy statek Kolumba w
wyprawie w 1492 roku-ozdoba i chluba
jednego z europejskich muzeum morskich.
Ale wolnosc
handlu-czytaj grabierzy zlota i zlotego bulionu -oprocz oczywistych ryzyk
wyniklych z warunkow zeglugi na niebezpiecznych akwenach,atakow obcych
flot i..piractwa, podlegal jeszcze innym
obostrzeniom.Krolewski podatek wysokosci 20% na wszystkie dobra-znany jako
Quinto Real („krolewska 1/5”)z jednej strony zachecal do przeladowania(poza
podatkiem) galeonow do granic ich wytrzymalosci ,z drugiej spowodowal ,ze
Hiszpania do konca XVI zostala najbogatszym Krajem Europy.Wsparci zyskami ze
zlotej i srebrnej floty, Hiszpanscy Habsburgowie hojna reka finansowali coraz
to nowe armie ,zdolne do przeciwstawienia się w XVI i XVII wieku Imperium
Ottomanskiemu i innym europejskim potegom.Mimo szarpania tego zlotego tortu
przez obce floty i piratow - potega Hiszpani jako monopolisty we wschodnich i
zachodnich Indiach kwitla przez ponad dwa stulecia. Dopiero rok 1790 przyniosl
schylek Zlotym Galeonom – i pomimo czesto dotkliwych strat na rzecz obcych flot
i huraganow-trzeba uznac przewoz kruszcow z Nowego Swiata do Europy, jako jeden
z najbardziej spektakularnych sukcesow morskich operacji.Swiat bylby calkiem
inny -z komercyjnego i historycznego punktu widzenia -gdyby nie ten potezny
zastrzyk kruszcow ze wschodnich i zachodnich Indii.
Z 18 milionow
przeliczeniowych peset które rocznie „wyplywaly” z Meksyku, znaczaca czesc
przechodzila przez „wodna autostrade” która była rzeka Dulce,która od ujscia do
morza przelomem przez wapienne wzgorza o wysokosci ok 100 metrow porosniete
gesta dzungla, laczy przypominajace morze slodkowodne jezioro Izabal(najwieksze
jezioro Gwatemali 45 km dlugosci na 20 km szerokosci.) przez mniejsze jezio
Golfetto.Jeziora te oprocz niezliczonych gatunkow ryb i ptactwa-zasiedlaja tez delfiny slodkowodne i SYRENY ;o)) - a dokladniej slodkowodne MANATY !!!. Mimo ze jego tafla wyniesiona jest tylko 8 metrow nad poziom morza, jezioro ma srednia glebokosc 18 metrow - jest wiec, tak naprawde, pokryta slodka woda -DEPRESJA.
Trasa naszej wyprawy od miasteczka Livingstone.
Trasa naszej wyprawy od miasteczka Livingstone.
Cztery wieki temu
zadza zlota( i wioslowe lodzie holujace statki w gore rzeki) napedzala
hiszpanskie Galeony a w ich slad…. PIRATOW Z KARAIBOW - gleboko w gore rzeki Dulce i jezioro Izabal.
Miniaturowy
zameczek Castillo de San Felipe de Lara z czasow kolonizacji hiszpanskiej
lezacy w polnocnej czesci przesmyku miedzy jeziorami-pozostal niemym swiadkiem
tych szalonych eskapad i…to był faktyczny cel naszej wyprawy.
Strategicznie
umiejscowiony w najwezszym przesmyku rzeki jest niemym swiadkiem Histori
siegajacym około 1000 lat ..przed nasza era-czyli 26 wiekow …przed przybyciem
Hiszpanow!!! Znaleziono bowiem w tym miejscu slady cywilizacji siegajace
srodkowego przedklasycznego okresu datowanego na 400-do 1000 lat pne.
Sam
zameczek zbudowany zostal do obrony przesmyku i porciku redowego San Antonio de
las Bodegas na poludniowym wybrzezu jeziora Izabal, przed ciaglymi atakami glownie
angielskich Piratow z Karaibow,którzy nie tylko lupili już zaladowane zlotem
Galeony ,ale jezioro traktowali jako baze na wypady na karawany mulow
przewozace wszelkie dobra z Manilskiej ,transpacyficznej trasy.
Po wielokrotnych
atakach piratow,i kradziezy zdobytych na Hiszpanach calych zaladowanych zlotem
galeonow , forcik bedacy do 1604 roku zaledwie wieza obronna- wtedy wlasnie
zniszczona przez buccanierow, przebudowany w 1644 i w 1651roku, wzmocniony
zostal dopiero w 1689 roku kiedy dodano trzy bastiony, 12 dzial i wieloosobowy
garnizon.Dla ochrony kotwiczacych galeonow, z nastaniem zmroku, przesmyk zamykano
ciezkim lancuchem.Od strony ladu forcik ochranialy glebokie fosy.Funkcje swe
spelnial-wielokrotnie niszczony przez piratow ,do konca XVII w.,kiedy to
Belgijska Kolonia ,opisana powyzej przeniosla dzieki koncesji aktywnosc handlu
morskiego portu do Puerto Barrios.
Fort opuszczony od
1817 roku,stal się wiezieniem.Konstrukcja ucierpiala w swojej histori nie tylko
od regularnych bitew z piratami, dzielnie
się broniac( w zasiegu jego dzial znaleziono kilka wrakow), ale odbudowany w 1955 roku, w 1999 roku z
uszkodzeniami przetrwal trzesienie ziemi, ponownie odbudowany, trafil na wstepna Liste Dziedzictwa UNESCO w 2002 roku i stal
się atrakcja turystyczna…Indianskie pokazy dla turystow i imprezy grillowania, sa tutaj na porzadku dziennym.
Nim jednak
dotarlismy do Castillo de San Felipe ,musielismy pokonac nasza szybka lodzia
meandry Rio Dulce zbaczajac co rusz z trasy, żeby odwiedzic stojace na palach,
gdyby nie rzeka calkowicie przez dzungle odciete od swiata indianskie
wioski..Do wielu cywilizacja już nie tylko dotarla, ale tez odbila swoje
pietno-dumni potomkowie Majow, indianie ubrani w … chinskie T-shirty,
korzystaja na codzien z tanich plastikowych misek do przechowywania zywnosci i
prania w rzece odziezy.
Tak na marginesie - niecenzuralne w Polsce slowo na „ch..”
jest calkiem cenzuralna nazwa 2-ch spokrewnionych, polisyntetycznych, lokalnych
jezykow Indian (zbitki wyrazow wyrazajacych znaczeniowo cale zdania ), jezykow
pochodzacych z czasow Majow.Nie powtarzajcie tego dzieciom , ale w samej Gwatemali
jezykiem CH.. San Sebastian(poludniowy ups!) mowi co najmniej 20
tysiecy.ludzi.Odmiany polnocnej czyli CH.. San Mateo Ixtatan uzywa na codzien, nie mniej niż 25 tysiecy Indian.Z tak gleboko wstecz siegajaca historia popularnego polskiego „przerywnika”- badania naukowe na temat jego powiazania z historia majow, wymagaja co najmnie doktoratu (jeśli nie profesury;o))
W drodze do pierwszego jeziora Golfete przezylem (jedno z
wielu w swoich podrozach) kompletnie mnie zaskakujace, żeby nie powiedziec
,porazajace Déjà vu….
Mijajac jeden z przelomow rzeki przez wapienne klify
-poznalem ten widok…
Musialem , ale w 100% --musialem już kiedys to widziec…tutaj
być..ale jak, w koncu jak??? -może jako konkwistador?..lub PIRAT/buccanier z
Karaibow?? - przeciez nigdy
przedtem Gwatemali nie odwiedzalem!!! Wrazenie było tak silne ,ze reka sama
powedrowala na manetki silnikow i..zatrzymalem
motorowke w dryfie.Moja zdziwiona mina, była prawdopodobnie bezcenna…;o))
Nie będę Was trzymal w napieciu..Wszystko się wkrotce
wyjasnilo… Zapamietane zdjecie w starym ,z przed laty Magazynie National Geographic!!! –
było robione dokladnie z tego miejsca…
…a artykul opisywal indianskie metody pozyskiwania, wiszac
na sznurowych drabinkach, ciezkich od miodu plastrow dzikich pszczol…Zreszta
okadzone smolnymi zagwiami sciany klifow -mowily same za siebie..
Trzy powyzsze fotografie -autor Andrew Newey.
Metoda polega na spuszczaniu ze szczytu klifu,najstarszych Indian, seniorow rodow , już odpornych na uzadlenia, zdolnych zabic, dzikich pszczol.Oni
to, w koszach opuszczaja kilkadziesiat metrow w dol,do czekajacych na rzece
lodzi,wyciete maczetami ze scian klifu,ociekajace miodem plastry… No i
wiszac-kiedys na lianach ,a wspolczesnie na linowych drabinkach - nie opedzaja
się od pszczol…
Czy już wiecie dzieki czemu rzeka Rio Dulce - „Slodka Rzeka”
dostala swoja nazwe???
Nie ?... no pomyslcie…Nieee!!! - nie macie racji ;o))… ani
od „slodkiego”, kapiacego zlotem bogactwa,
również nie od najslodszego nawet miodu, z plastrow dzikich pszczol ,a faktem
historycznym jest, ze …od zapachu…
Zalogi Galeonow - po dlugiej,oceanicznej ,niebezpiecznej
zegludze - ujscie rzeki ,smak slodkiej wody (koniec z jej racjonowaniem!!!) ,
odurzajacy zapach tropikalnego lasu i intensywna won ciezkich od nektaru,
tropikalnych kwiatow, odbierali wprost jak dostapienie wprost do wrot Edenu-stad
rzece, która ich tam wiodla, nadali doslownie…. slodka nazwe…
© cpt.Roman Micinski __________________________________________________