piątek, 9 czerwca 2017

# 60 - BIMINI - BAHAMY - MALA , WIELKA WYSPA...

cpt.Roman Miciński






..ZABIORĘ WAS ® :                           

© cpt.Roman Micinski
__________________________________________________

Czemu mala? ..no bo nie wyrosla..zreszta ma MINI w nazwie;o))..ma tez BI ..ups! ale  tego nie bedziemy komentowac..;o))..no dobra – zgadliscie - jest podwojna…Polnocna i Poludniowa...Obie wyspy rozdzielone sa przesmykiem nadajacym sie do nawigacji jachtow motorowych i..wodnosamolotow. Czemu Wielka - bo wielka historiami, ktore na niej ,oraz wokol niej sie zdarzyly. I ..ciagle sie zdarzaja.. 



Polozona zaledwie 30 mil na wschod od Miami-przynalezy  geograficznie i formalnie do Bahamow - rozleglego archipelagu przeslicznych wysp mielizn i koralowych atoli na Atlantyku polozonych na polnoc i polnocny wschod od Kuby.Dla Europejczykow odkryte przez Kolumba w pierwszej wyprawie w 1492 roku, zamieszkane byly przez Indian zaliczanych pozniej do grupy Arawakow, zwanych Lucayan ,lub generalnie do Carribow. Byli to niezwykle dzielni indianie, dumni i..krwiorzerczy,zeby nie powiedziec …kannibale.Ale tak naprawde ..niewiele o nich wiemy,gdyz przez nastepne kilkanascie lat ich populacja zmalala praktycznie do..zera. Hiszpanie przemieszczali ich na sile do innych swoich koloni Karaibow, jako sile robocza.Przy swojej niezwyklej walecznosci, umiejetnosci szybkiego przemieszczania sie miedzy atolami,blyskawicznego organizowania sie w celu obrony wysp,byli rownoczesnie calkowicie nie uodpornieni na “argumenty” przywiezione przez rzadnych bogactw,zlota, srebra, oraz nowych terenow do ekspansji - Hiszpanow.Tymi argumentamim nie byla sila oreza , nieznane w Nowym Swiecie muszkiety, zbroje  i nawet nie, calkowicie nieznane tutaj ..konie..To byly choroby przywleczone z Europy, ktore  immunologicznie kompletnie nieodpornych na nie Karaibow, wprost zmiotly z wysp karaibskich.Slady genetyczne krwi Karaibow naukowcy znajduja w populacji Kuby, Haiti i Dominikany.
Historie poszukiwania “Zrodla Mlodosci” na Bimini przez Juana Ponce de Leon czesciowo juz znacie ..z postu #50 o Miami… zrodla niestety nie znalazl ..bo nie znalazl Bimini..ale “za to” odkryl Floryde ,wiec niech mu jest  wybaczone..
Ja tez co prawda zrodla mlodosci, ani na wyspie, ani w okolicznych wodach nie odkrylem, podobnie bylo pod woda ,na rafach koralowych ,lasach namorzynowych i na  piaszczystych atolach. Sprawdzalem nawet tak male wysepki , ze miescila sie na nich tylko jedna palma, patrzylem pod korzenie ..i nic ....ZADNEGO zrodla ,a juz “Zrodla Mlodosci” w szczegolnosci…niestety nie znalazlem..

 










Tak na marginesie..  jeszcze do niedawna moim marzeniem bylo otworzyc firme turystyczna… pod haslem reklamowym ” Zabiore Was …tam, gdzie nie ma turystow…”, (na wyspe z jedna, jedyna palma po srodku..no moze troche z boku;o))...


...ale zycie mocno skorygowalo moje plany…przez to ,ze ciezko takie miejsca znalezc..
Poza tym doszedlem do podobnych wnioskow jak starszy wioski kannibali w wywiadzie dla “National Geographic” – “”chcialbym oficjalnie stwierdzic ,ze w naszej wiosce, juz od tygodnia, nie ma kannibali – ostatniego, solidarnie ,cala wioska – zjedlismy na sobotnim party”…ups!.

 Takie same ups!..mam teraz…(przy okazji pozdrawiam pania z Australi…ktorej UPS! ..sie zle kojarzy…i wyrazila swoj niesmak w e-mailach do mnie...). Majac pelne zrozumienie dla zdania odrebnego , oraz to, iz wiem, ze nie wszystkich zadowole moimi postami...biore rowniez poprawke na to ,ze  bedac w Australi chodzimy do gory nogami i nawet woda ups! zgodnie z sila Coriolisa zakrecona jest w...zlewie ups! w przeciwna, do normalnej ..ups! strony …sorry - pozdrawiamy torbacze ;o)) Jesli nawet uda mi sie namowic kogos na wspolna wyprawe do setki fantastycznych miejsc na calym swiecie ,ktore znam ,bylem tam i wiem ,ze nie ma tam turystow ..bedac uczciwym dla nastepnych… to i tak musze zamknac firme ,bo..przeciez przywioze turystow ze soba.

Sami widzicie, ze zycie brutalnie skorygowalo moje marzenia i plany. Firma , strona internetowa , nawet logo na Face Booku, ze zdieciem rzesy wodnej zrobione w Polsce z kajaka na pieknej rzece Brda – NIC!..ale doslownie NIC!!!..  z tych rzeczy nie powstalo ,a szczegolnie NIE powstalo pod nazwa firmowa (firma z jedna palma na wyspie;o) - ‘ZABIORE WAS..” ups! ups!! Ups!!! … hallo Kannibale! Pozdrawiamy szczerze i serdecznie tez autralijskie Kangury ;o))

Na Bahamach nie bylo ,az do konca XVII wieku, stalego europejskiego osadnictwa, byly natomiast naturalnym  rajem dla piractwa.To wlasnie tutaj ,moze nie na samym Bimini ,ale na sasiednich wyspach Bahamow, swoja dzialalnoscia zaslynal Czarnobrody ,podobnie jak Bucanierzy , czyli piraci wybrzeza(juz opisywani przeze mnie w poscie # 22 -Port Royal... oraz w poscie #25-Barracudy z Buccaniero Bank...) . Brytyjczycy,wielokrotnie atakowani przez flote Hiszpanska, zabezpieczajaca linie transportowe  srebra , zlota i  towarow wywozonych ze swoich  koloni Ameryki srodkowej i poludniowej, brali czynny udzial w tej walce ..po stronie piratow. Hiszpanie wielokrotnie sie o tym przekonali, ze brytyjczycy nie tylko nie zwalczaja piractwa, ale sami tez czynnie wspomagali lupienie hiszpanskiej armady.Krolewski zarzadca z brytyjskiej koloni w Karolinie , po 47 latach przekazal zarzad Bahamami ustanowionemu poza kontynentem, na Bahamach, wicekrolowi Korony - co nie zmienilo ..pirackich stosunkow w..okolicy... W czasie amerykanskiej rewolucji wyspa Bimini i cale Bahamy przechodzily z rak do rak- brytyjskich ,amerykanskich i hiszpanskich , przez moment Wyspa byla tez miejscem ucieczki lojalnych dla Brytani Amerykanow.Abolicja niewolnictwa (1833) i epidemia cholery w polowie stulecia, spustoszyly Bimini i wszystkie wyspy Bahamow. Prawdziwe prosperity przyszlo dopiero w latach amerykanskiej prohibicji (1920-1933), kiedy to przemytnicy rumu,podobnie jak wczesniej piraci - wykorzystywali Bimini jako swoja baze.Ostatnio, jak wiemy z seriali o Miami - wyspa uzywana byla jako baza przemytu narkotykow,kolejnej “pirackiej” odslony swojej histori.
Osobiscie "Zrodla Mlodosci” ,podobnie jak skrzyni ze skarbami piratow, na mojej ulubionej wyspie Bimini ( mam troche dluzsza,bardzo dluga liste ulubionych wysp;o))..nie odkrylem, ale  “ za to”..cala mase fajnych historii i.. ”autorski” podwodny  ogrod.









Czemu ogrod?

Miejsce o powierzchni kilku hektarow, szczegolnie  korzystnie polozone miedzy malymi wysepkami ,najwyrazniej przez dlugie lata omijane bylo przez wyprawy nurkowe. Golfsztrom i brak jakiejkolwiek ingerencji czlowieka zrobil swoje – powstal sam, z Natury ... PODWODNY RAJ..;o). Jest to kolejny dowod ,ze Przyroda SAMA daje rade wszedzie tam, gdzie  czlowiek nie wciska swoich brudnych paluszkow.. Natrafilem na “podwodny ogrod” przypadkiem, wracajac motorowka..”na skroty” - zeby nie spoznic sie na odplywajacy do Miami statek, na ktorym pracowalem..i cichaczem powracalem sam na nurkowanie do “swojego” ogrodu wielokrotnie...Jesli juz w towarzystwie,  to w scisle dobranym, bardzo waskim gronie innych szalonych , ale prawdziwych "ekologicznych" pletwonurkow…

















Niestety jego pozycji ,mimo ze jestem jego "odkrywca" ,fanem i wielokrotnym podwodnym gosciem.. nie moge Wam zdradzic ..Wyjezdzajac po 8 miesiacach kontraktu,obiecalem francuskiej wlascicielce szkoly nurkow - zawodowemu pletwonurkowi, komercyjnie zabierajacej VIPow na podwodne safari(specjalni , czytaj bogaci ludzie = specjalna cena +nurkowanie+  mozliwosc przejazdzki lodzia podwodna ze sporymi przeszkleniami kadluba)… ze polozenia tego miejsca nie zdradze…


Zdradze natomiast ,gdzie lezy wrak statku “Sapona” zbudowanego w 1912 roku(tego samego roku w ktorym zatonal Titanic).Jest on nie tylko fantastycznym przykladem statku zbudowanego z..zelazobetonu,ale przy swoim zlym fatum - w koncu niekoniecznie musial  spotkac huragan na tyle silny ,zeby zatopic go w 1926 roku,opowiada , nomen omen, o swojej burzliwej histori.
 “Sapona” zostala zbudowana w Wilmington (Karolina Polnocna), jako przedstawiciel floty statkow z wzmocnionego zelaznymi pretami...betonu, gdyz zelazo bylo potrzebne dla tzw. wysilku wojennego I wojny swiatowej.Po paru latach sprzedana po cenie zlomu jednemu z przedsiebiorcow w Miami - uzywana byla jako..plywajace kasyno,a pozniej jako plywajacy magazyn..oleju.Ze spisu jednostek morskich “zniknela” w 1924 roku, oficjalnie zatonela na morzu - faktycznie zostala przeholowana ..na Bimini, gdzie funkcjonowala jako klub nocny, zostala tez szybko najwiekszym plywajacym ... magazynem alkoholu ery prohibicji.Huragan w sezonie 1926 usadowil ten 86 metrowej dlugosci statek, napedzany potrojnie rozprezna maszyna parowa o mocy 1520 KM (i pol-lezacymi kotlami do jej zasilania) na 4.6  metrowej glebokosci atolu i..zrobil z niej ..wrak.Rownoczesnie "Sapona" stala sie fantastycznym miejscem do nurkowania dla poczatkujacych nurkow i do snorklowania (nurkowanie swobodne-bez butli ze sprzetem tzw. A,B,C).Szczegolnie zapraszam do podwodnego zwiedzania silowni okretowej;o))








Wrak “Sapony” w czasie II wojny swiatowej sluzyl jako cel probnych nalotow bombowych (bomby-obciazone piaskiem byly “ekologiczne”- wykonane z masy papierowej) , dla cwiczacych pilotow armi amerykanskiej i marynarki wojennej.
 I tutaj “wplywamy” w niebezpieczne rejony Trojkata Bemudzkiego - niektorzy twierdza ,ze Bimini jest jego poludniowym krancem.Nie damy sie jedna w ta pulapke Trojkata Bermudzkiego zlapac(dluuugi temat;o) – potwierdze tylko, ze tak - wlasnie wrak “Sapony” i jego “bombardowanie”- bylo ostatnim pewnym punktem nad ktorym przeleciala slynna “zagubiona eskadra”lotu #19.
                                   (zrodlo zdiecia-Internet)
To 5 Grudnia 1945-znowu nomen omen-za duzo tych piatek ;o)) – eskadra pieciu ups!  bombowo-torpedowych Grunman Avenger ( na zdieciu- obraz artysty),po starcie w Fort Lauderdale ,wykonaniu czesci treningowego zadania ,pod dowodztwem doswiadczonego pilota (nalot ponad 2000 godzin na tym modelu samolotu) , nagle stracilo kontrole na swoja pozycja, meldowalo droga radiowa kompletne rozstrojenie przyrzadow pokladowych i.. zniknelo na zawsze…Wielokrotnie znajdowane szczatki ,nawet tych samych typow samolotow Avenger ,zawsze w koncu byly wykluczane jako pochodzace z “zaginionej eskadry”. Wyslana na poszukiwanie szczatkow eskadry Catalina, tez z 5-ma czlonkami zalogi! -rowniez zniknela ,ale jej juz do tego samego zdarzenia przypisywac nie mozemy-ostatnio udowodniono - po ok. 55 latach!,ze eksplodowala  w powietrzu 55 (sic! ) minut po starcie. “Zaginiona Eskadra” utrwalila mit o Trojkacie Bermudzkim, wpisujac Bimini  jako swoj poludniowy kraniec…










Chyba nie bez przyczyny, podwodna “autostrada” ponoc zbudowana przez Atlantydow z pocietego pod idealnie prostym katem kamienia..tez tam sie znajduje…Odkryta przez nurkow w latach 60-tych ,opisana i wlaczona w teorie ogolna cywilizacji zaszczepionej przez obce cywilizacje Ericha von Danikena (“Wszyscy jestesmy dziecmi boga” i inne)..istnieje naprawde…Bylem, nurkowalem (North Bimini Rocks) i gdyby nie maska nurkowa – szczeka pewno by mi opadla…Calkowicie sie tez odcinam i nie podoba mi sie teoria, ze skaly sa naturalnego pochodzenia,same sie utworzyly i same pociely w idealne hectagonalny(szesciokatny) kszalt ,ulozyly w rowna droge..znikajaca pod zwalami przemieszczanego przez huraganowe pogody i prad Golfsztromu piasku…Sami widzicie jak niebezpieczne jest zaczynanie tematu Trojkata Bermudzkiego.. wciaga nieublaganie ;o)).












A wracajac do przeslicznych bialy karaibskich plaz..takich fotogenicznych i na ktorych kazda najbrzydsza nawet turystka ( wybaczcie mi -"czarownice" z zamorskich krajow..ups!),  dobrze sie komponuje do fotografi..ma , jak to kazdy piasek(na pustyni;o) ,swoja tajemnice.To pewno dlatego -teoria badana przez najwiekszych naukowcow - powoduje miedzy innymi ,ze w odbiciu w karaibskim Blue sky(blekitnym niebie) - woda przybiera wszystkie odcienie turkusu..Plaze te ,nie sa wcale piaskiem w naszym rozumieniu - wiec nie skladaja sie z kwarcu..Sa to bowiem nie tylko zmielone przez fale muszle – stad tez swoimi nawet mikroskopijnej wielkosci gladkimi powierzchniami ..tak latwo kleja sie do ciala, ale w duzej czesci, jest to tez zmielony falami , obumarly koral..Tak dla scislosci.nie tylko obumarly ,ale tez przynajmniej czesciowo zostal przetworzony w zoladkach ryb koralowych ,papuzic-podobnych do tej, jak na zdieciu.


One to wprost zywia sie koralem i glonami, ktory go obrasta..,tak na marginesie stajac sie gwarantem zdrowotnosci rafy.Troche skrywana przez biura podrozy tajemnica jest to, ze ten bialy przesliczny piaseczek karaibow i innych atoli koralowca na swiecie , nie tylko przeszedl przez zoladki koralowych ryb ,ale tez musial jakosc z tych zoladkow…wyjsc..ale przeciez ten fakt akurat nikomu nie przeszkadza.. prawda?? ;o))

Jesli juz jestesmy przy rybach. Bimini stalo sie jednym z najbardziej ulubionych miejsc.. Ernesta Hemingwaya,ktory szukajac spokoju i chwili wytchnienia w swoim burzliwym zyciu, zakupiona w 1934 lodzia”Pilar”, wybral sie wiosna 1935 roku na Bimini. Zauroczony wyspa, jej magia i mozliwosciami jakie dawala, wracal tam sam i z rodzina, wielokrotnie…
To najprawdopodobniej tutaj, na Bimini zrodzil sie pomysl na opowiadanie “Stary czlowiek i morze..”, napisanego co prawda w 1951 roku ,ale na podstawie doswiadczen wyniesiony z wypraw na Bimini. Jezeli jednak myslicie, ze Hemingway przyplywal na Bimini wylegiwac sie na opisanym powyzej piasku..nic mylniejszego! Nie Hemingway..nie Ernest;o)), napewno nie czlowiek z jego temperamentem i odwaga,zeby nie powiedziec szalenstwem – uczestnik, kombatant 2-ch wojen swiatowych,wojny hiszpanskiej i poniekad kubanskiej rewolucji(to akurat pozniej)  i tysiaca innych .. potyczek z samym soba... i staczanych z bronia w reku na przyklad,na sawannach Afryki - oko w oko z atakujacym sloniem,lwem, czy nosorozcem.  Zdiecia mowia same za siebie…






Tak, to Ernest Hemingway, tak to na Bimini, na ostatnim zdieciu z (aktualna) zona Pauline Pfeiffer i dziecmi(Bumby, Patric i Gregory) ,w ten sposob spedzali wakacyjny czas , w ktorym Hemingway przechodzil rekonwalescencje z  ran z poprzednich wyczynow i wypadkow..
A tych mial przez cale zycie co niemiara.. mozna powiedziec ,ze pech go nie opuszczal. Pomiedzy tysiacem innych np. jeden  z 1928 roku, wybijal sie swoja niecodziennoscia(jako ,ze rany postrzalowe, szrapnelowe ,szeregi wypadkow lotniczych, kraks samochodowych, poranien od atakow zwierzat  i chorob tropikalnych, sa przeciez przy takim trybie zycia jaki prowadzil – mozna powiedziec- normalne). Otoz w 1928 ,w swoim mieszkaniu w Paryzu…mylac raczke i lancuszek spluczki toalety,  z otwieraczem okna dachowego - spuscil sobie potezne okno na glowe.Blizna na czole i skutki tego urazu zostaly mu do konca zycia.Tak na marginesie…jak wiecie samobojczego. Zle fatum ciazylo na calej rodzinie Hemingwayow - samobojstwa byly w niej nagminne - dziadek – Ernest (to po nim wielki pisarz dostal imie) ,popelnil samobojstwo w 1903 roku, jego,Hemingwaya Ojciec - w 1924 roku,potem Ernesta siostra, On sam w 1961 r. ,  no i ..wnuczka w 1996 roku- niezla aktorka Margaux Hemingway (nazwana przez swoich rodzicow na czesc ..wina Chateau Margaux). Fatum – a moze genetycznie przekazywana niezdolnosc do wydalania nadmiaru zelaza - doprowadzajaca w koncu do depresji i mysli samobojczych..





Porownajcie tylko wielkosci wedkarskich (tak wedkarskich!!)  trofeow - Hemingway 1936 rok, oraz nizej podpisany - 2006 rok - miejsce to samo .., a SWIAT jakby inny…na przyklad Marlina blekitnego juz na calych Karaibach prawie nie uswiadczysz..


Ale wrocmy na Bimini. opisane przez Ashley Oliphant “Narodziny polowow sportowych na koncu swiata” to opis narodzin nowego sportu..za przykladem Ernesta Hemingwaya i jego trofeum z okolic Bimini - poszly tysiace fanow...Opis walki czlowieka z tak wielka ryba ..przeczytajcie  w “Starym czlowieku i morze..” Ernesta..i w wspomnieniach setek “wedkarzy sportowych”…


Bimini za ”moich” czasow byly przepieknymi wyspami, z cicha senna osada rybacka, ktora podobnie jak malutka marina i 4 knajpki przy plazy( dwie z nich szczycace sie czestym , bo codziennym pobytem Hemingwaya) – ozywaly w chwili ,gdy statek pasazerski na ktorym pracowalem,  przyplywal i rzucal kotwice , przyworzac pasazerow w Miami na pol-dniowa ”wycieczke”.

 
Nie wiecej niz 2-3 setki turystow, przewozone bylo duzymi motorowkami na brzeg…Pozostali zostawali na burcie statku, wybierajac  raczej  klimatyzowany statek,jego kasyno i atrakcyjne wystepy tancerek tanczacych w takt muzyki 'calipso" , niz wykanczajacy ich sily, tropikalny klimat, na najpiekniejszej nawet plazy…Te dwie setki turystow szybko “znikaly” na rozleglych plazach, czesc plynela mniejszymi lodkami na nurkowanie na okoliczne rafy ,lub sportowe wedkowanie, czesc szukala przygody na dalekich od centrum wioski plazach,czesc spedzala czas w plazowych knajpkach raczac sie Cuba Libra ,albo wymyslonym wtedy wlasnie na statku, robiacym tez furore na wyspie, drinkiem BBC. Na plazy wszyscy byli rowni,wtapiali sie w otoczenie,bez wzgledu na to czy na wyspe przyplyneli stakiem za 8 dolarowy bilet,czy przylecieli prywatnymi wodnosamolotami,lub przyplyneli jachtami za grube miliony dolarow i postawili je w marinie, lub na kotwicy naprzeciw plazy ,zeby ..nie miec daleko do plazowych barow..A w barach, w szortach i kapielowych strojach,wszyscy sa rowni i nie grubosc porfela stanowi o hierarchi w rozbawionym towazystwie,ale luz, dowcip i odpornosc na wplyw Cuba Libry...



Pasazerowie mojego statku,w marine, gdzie czekaly motorowki, pojawiali sie 15 minut przed 1800, aby zlapac ostatnie polaczenie z odplywajacym do Miami, statkiem. Niewielka czesc spoznialskich zostawala na jedna ,dwie noce w malych hotelikach przy plazy i wracala do cywilizacji naszym statkiem kolejnego dnia.Na wyspie ,oprocz trunkow,( niesmiertelnego rumu Havana Club) i wszystkich alkoholi , sokow jakie mozna sprowadzic ze swiata(tradycja czasow prohibicji wiecznie zywa;o)).. raczylismy sie oczywiscie rybami i ..slimakami morskimi z duzych muszli..Sprytnie,od tylu muszli rozbite w celu wyproszenia  z niej slimaka tzw. Conchy lezaly doslownie wszedzie…


Zeskie poranne .. i wietrzne wieczorna bryza, powietrze, na chwile zagluszaly  wtedy tez wodnosamoloty  slynnej z niezawodnosci lini Chalk Line.Ustanowione przez Arthura”Pappy” Chalk, doslownie z dnia na dzien po jego powrocie z Lotnictwa Armi USA  I Wojny Swiatowej,w lutym 1919,linie lotnicze , rozpoczely operacje regularnego polaczenia miedzy Miami, a Bimini uzywajac wodnosamolotow. 

Po stronie Miami – baza byl kawalek plazy i.. jeden plazowy parasol w zatoce Biscayne, po stronie Bimini – osloniety od wiatru kawaleczek piasku w kanale miedzy poludniowa ,a polnocna wyspa(obecny widok na zdjecu nr.2). Dopiero w 1926 roku linie lotnicze Chalka dorobily sie malego terminalu na sztucznej wyspie Watson w Miami - terminalu z ktorego wodnosamoloty operowaly przez nastepne …75 lat!...Ktos w czasach prohibicji powiedzial nawet ,ze byly napedzane alkoholem szmuglowanym do Miami z Bahamow..Mimo, ze w latach 60 sprzedane w inne rece, obslugiwaly nie tylko linie do Bimini ,ale tez wzdluz Florydy do najbardziej wysunietych wysepek archipelagu Key West i  nowo zbudowanego terminalu na Paradise Island (Bahamy).
 Linie staly sie slyne nie tylko dlatego ,ze do wypadku w 2005 roku, czyli przez 85 lat! uchodzily z zerowym kontem wypadkowym za..najbezpieczniejsze linie lotnicze swiata. Korzystalem z nich tylko raz - lecac wlasnie z Bimini do.. szpitala w Miami -  odstawiajc w rece specjalistow , pasazera poszkodowanego przez srube motorowki.
 Bimini widziana pokladu Chalk Line.

 Samoloty Chalk Lines – moze  rowniez dlatego, ze startowaly z glownego kanalu portowego  Miami - co rusz stawaly sie tlem, lub wprost tematem wykorzystywanym przez filmowcow. Mysle, ze wystarczy jak wymienie kilka  z nich – serial “ MIAMI VICE” , finalowa scena “Milczenia Owiec” i “Po zachodzie slonca” z Pierce Brosnanem i Salma Hajek. Obym nie zapomnial ;o)) -Teledysk Georga Michaela “Careless Whispers” ,tez sie opiera i to doslownie ;o))...o luksusowy dwusilnikowy wodnoplat Grunman Mallard lini Chalk.

Majac oficjalna licencje od 1917 roku ,regularne rozklady lotow od 1919 do wrzesnia 2007 ,linie dzierzyly tytul Najstarszych Lini Lotniczych Swiata,  majac bardzo krotkie, doslownie liczone w dniach (do wypadku w 2005 roku ), przerwy w lataniu spowodowane ..huraganami. Wraz z zawieszeniem ich dzialalnosci…palme najstarszych lini lotniczych swiata przejal Holenderski KLM, ktory  rozpoczal dzilalnosc tez w 1919 roku, ale kilka miesiecy pozniej po Chalk Line.

 
Czy juz wierzycie mi , ze Bimini jest Wielka??
Wielka ,niewielka - bez zadnego namawiania..chetnie na nia powroce...o kazdej porze dnia..i nocy..


© cpt.Roman Micinski 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz